niedziela, 30 grudnia 2012

[261] "Zimowy ślub" Sharon Owens


Autorka: Sharon Owens
Tytuł oryginalny: A winter's wedding
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2012
Stron: 286
Ocena:
8/10

"Usiadła na  łóżku i spojrzała na imponującą szafę w rogu sypialni. [...] W dniu, w którym się wprowadziła, wypełniła ją po brzegi i zamknęła na klucz. W ten sposób zdołała usunąć w cień wiele bolesnych wspomnień."


"Zimowy ślub" to książka, której treść jest niczym komedia romantyczna. Z tą różnicą, że w tej książce nie ma pewnego, jakże charakterystycznego dla tego typu filmów, momentu. Jakiego i czy książka przez to zyskuje czy traci? Nie zdradzę, czego brak, ale za to szczerze powiem - uważam, że książka na tym tylko zyskuje.

Główna bohaterka, Emily, to kobieta, którą narzeczony porzucił w dniu ślubu. Dziewczyna zbierała się po tym kilka lat psychicznie i finansowo. W wynajmowanym mieszkaniu znalazła starą, dębową szafę. Pochowała w niej wszystkie złe wspomnienia i stara się żyć dalej.. Czy odważy się kiedyś ją otworzyć i z nimi zmierzyć? Gdy spotyka Dylana, powoli uczy się na nowo kochać i nabiera odwagi. Czy jednak zaufa mu? Jest miły, troskliwy, kochający... Jak potoczy się ich historia?

"Zimowy ślub" to idealna książka na... zimę właśnie. Akcja toczy się leniwie (ale nie nudno). Wielka miłość nie trwa tydzień, autorka opisuje nam relacje bohaterów na przestrzeni kilku lat, ukazuje różne problemy, nie tylko dotyczące głównych bohaterów, ale też ich rodziców i przyjaciółki Emily. Czytając, miałam wrażenie jakby to była historia z życia wzięta, taka która zdarzyła się lub mogłaby się zdarzyć naprawdę.

Książkę polecam tym, co lubią powieści obyczajowe, lekkie romantyczne historie. Ta książka jest idealna jako dodatek do ciepłego koca i kubka czekolady. Tylko zasiąść w fotelu i dać się wciągnąć w książkę na kilka miłych godzin.

wtorek, 25 grudnia 2012

[260] "Władca Pierścieni. Dwie wieże" J. R. R. Tolkien


Autor: J. R. R. Tolkien
Seria: Władca Pierścieni, tom 2
Tytuł oryginału: The Lord of the Rings. The Two Towers.
 Ocena
10/10



 „Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu.”




Władca Pierścieni w zamyśle autora miał być sześcioksiągiem. I choć wydany został jako trylogia, to jednak każda książka składa składa się z dwóch części.

Księga III opowiada dalsze losy, rozbitej już, Drużyny Pierścienia. Akcja zaczyna się tam, gdzie skończyła się Księga II. Boromir umiera od ran zadanych przez orków, którzy porwali Merry'ego i Pippina. Legolas, Aragorn i Gimli oddają ciało wojownika rzece i ruszają w pościg za orkami, zdecydowawszy, że odtąd Frodo i Sam muszą sami radzić sobie w podróży do Mordoru.
Księga III skupia się w dużej mierze na kolejnych walkach i przygodach.

Dopiero w Księdze IV wracamy do Froda i jego sługi, Sama, którzy podążają do Mordoru. Szukają oni wyjścia spośród wszechobecnych skał, lecz wciąż błądzą. Za przewodnika zyskują jednak Golluma, który już wcześniej śledził całą drużynę, a który nieustannie pożąda swego Najdroższego, swego Skarbu. W Smeagolu walczą jednak dwie natury: ta, która pożąda Najdroższego i pragnie zabić Froda i ta, która uwielbia swego pana i nie chce go skrzywdzić. Która ostatecznie wygra?

"Dwie wieże" obfitują w przygody, walki, poznajemy kolejne królestwa, postacie, tajemnicze istoty i wojowników, kolejne legendy i pieśni. Zdecydowanie ciekawsza jest Księga III. Zawsze bardziej interesowały mnie przygody Aragorna, Legolasa, Gimliego oraz Merry'ego i Pippina. Nie znaczy jednak, że Ksiega IV jest gorsza - ją także bardzo szybko przeczytałam, ciekawa kolejnych punktów wędrówki.

Całą książkę oceniam jako zdecydowanie bardzo dobrą. Czytało mi się o wiele lżej niż kiedyś "Drużynę Pierścienia", wiele ułatwił też fakt, jak bardzo film podobny jest do książki w przypadku tej części. Książkę bardzo polecam, zwłaszcza fanom fantastyki: warto poznać książki tego, który jako pierwszy zaludnił nowy świat tak wieloma rasami i miał tak bogatą wyobraźnię. Warto jednak zacząć, tak jak ja, od "Hobbita", co jakiś czas się o tym przekonuję, czytając. Jest lżejszy niż trylogia i stanowi doskonały wstęp do dalszej historii.

niedziela, 16 grudnia 2012

Kolejna porcja różności


 Dwa najczęstsze hasła po których ktoś trafia na mój blog + zbiór co ciekawszych.

Najpopularniejsze hasło to:
kosogłos - 221 wyświetleń
amica libri - 161 wyświetleń

"dziewczyny z hex hall cień węża" - Dwie pieczenie na jednym ogniu? Ciekawe, co bardziej wyszukało: książki Riordana czy jednak Dziewczyny z Hex Hall?

"50 twarzy graya" - Zagadka dnia. Nigdzie nie ma u mnie tej książki. Może wyszukało Gray'a z Czarnych Kamieni?

"fajne tapety duze ruszajace" - Ciekawe o ten ktoś u mnie znalazł. Ja jak szukam tapety to określam tematycznie. Ale ciekawe, co się kryje pod hasłem "fajne".

"urodzinowy jednorozec" - Z ciekawości aż wklepałam to w google. Mądrzejsza się jednak nie stałam. Nie wiem, jak ten ktoś tu trafił. Ale przyzna, że znalazłam fajne obrazki w tym bardzo ładną tapetę.

"bohaterowie żyją wiecznie" - Chciałoby się.

"ile odcinków mają czarodziejki" - Zależy jakie. Jeśli Charmed to od *ekhm* i jeszcze trochę. Znaczy 9 sezonów po 20-parę odcinków. 

"agatha raisin" - Nie ma pojęcia, co/kto to. Kto wie?

"dlaczego ja margareta banach" - Ktoś mnie oświeci? ;)

"pokój córki martyny wojciechowskiej" - No nie, naprawdę?

"rozmnażanie się styksów" - Krwawe. Tyle powiem.

"rysunkowa wersja percy'ego jacksona" - Zastanawiam się, czy postaci czy samej książki w formie komiksu, co ostatnio zrobiło się modne.

"zbiór książek młodzieżowych fantasy" - O, adres właściwy.

"chichot losu w jakie dni w 2012" - ? Czyżby chodziło o serial?

"pamiętnik ani z zielonego wzgórza" - To ciekawe.

"zaproszenie na urodziny glitery" - Przyznać się, kto dostał?

"cz istnieje telefon z monster haj" - Potwory na haju ;)

 "str.16 kl 5 podstawówka ocena panny minchin wobec" - uwielbiam "Małą księżniczkę". Szkoda, jeśli dzieciaki zrażają się do niej, bo jest lekturą.

"najciekawsze wspomnienie z tegorocznych wakacji" - Własnego wspomnienia z własnych wakacji w internecie, to jeszcze nie szukałam...

"alison Kosik" - Cóż, z panem Kosikiem raczej nic wspólnego nie ma. 

"besty z most do terabithii" - to zły adres...

"dziewczyny z hall hill" - Dziewczyny z Hex Hall by się załamały.

"kilka kotów" - Felix nie na sprzedaż, ale może się ładnie uśmiechnąć do aparatu ;)

"książeczka o 10 stronicach zawiera" - No właśnie, co?

"viggo as frank hopkin" - Chyba jakaś bitwa :)

"robinson cruzoe poluje" - Jeśli autor szukał poradnika młodego łowcy, to chyba trafił pod zły adres...

"pisarka ma koszmary dniowe" - ehm...

"misie pluszowe słodkie"

"zmierzch ksiazka na półce"

"błękitny jednorożec harry potter" - Hm...

"horror demon zaklęty w skrzynce" - Nie chciałabym spotkać. Może być ew. dżin z butelki. I nie alkohol.

"pies sceltie" - Jeśli ktoś zamierza adoptować, to odradzam... Szczerze.

"zaklta mio" - Czy jest na sali tłumacz?

"monster high clawdeen wolf czaszki" - Czemu czaszki?

"znane postacie z horrorów" - Jedyne co jest mi znane to ja z niechęci do horrorów. Zły adres :)

"belladonna w akcji" - To zdecydowanie groźny widok i lepiej wtedy nie być w pobliżu. Jeszcze wykona przypadkowo grupową sprawiedliwość serca...

czwartek, 13 grudnia 2012

Wszyscy ładnie się zgłosili...

...a kogo wylosowano?

Zgłosiło się równo 48 osób. Bardzo mnie cieszy ta frekwencja :). Więc zgodnie z obietnicą, zwycięzców będzie dwóch, a nagrodami są wybrane przez nich książki. 

48 osób na karteczkach:


 Pieczołowite składanie:


 I by nie przedłużać, losowanie numer 1:
 Kobra!
Gratulacje :)
Zgodnie z wyborem, otrzymasz "Anielski ogień"

 I losowanie numer 2:
 Natalia!
Mój Felix chyba naprawdę się wystraszył, że zażądasz go jako nagrody pocieszenia w innym wypadku... ;)
Do ciebie powędruje "Deklaracja".

Gratuluję zwyciężczyniom i czekam na adresy.
justyna10@poczta.neostrada.pl

Jeśli nie otrzymam ich do końca niedzieli, w poniedziałek odbędzie się ponowne losowanie.

Dziękuję wszystkim za udział!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

[259] "Feniks. Początek." Karolina Wojda


Autorka: Karolina Wojda
Wydawnictwo: Radwan
Rok wydania: 2012
Stron: 376



"Śmiałam się, ale wiedziałam, że uciekam całkiem przed czymś innym i że tak naprawdę przed tym nie można uciec, bo gdziekolwiek bym nie była i czegokolwiek nie robiła, przeznaczenie zawsze mnie dogoni."



"Feniks" to powieść fantastyczna. Opowiada o Anastaci, która pozornie jest normalną nastolatką. Pewnego dnia jej spokój i szczęśliwe życie burzy kilku agresywnych chłopaków - którzy atakują ją i broniącego jej brata. Peter umiera. Dziewczyna z trudem zostaje odratowana. Od tego momentu nic już dla Any nie jest takie samo. A wkrótce zaczynają się też dziać dziwne, niewytłumaczalne rzeczy. Anastacia ma koszmary, które okazują się być wizjami przeszłości. Jej przyjaciele okazują się być kimś więcej niż zwykłymi nastolatkami. Wróg nadchodzi pod postacią Charlotte, kobiety, która miała moc, by rzucić straszną klątwę i która dąży do jej wypełnienia. Misja Anastacii i jej przyjaciół zawiera jednak więcej tajemnic niż ktoś mógłby przypuszczać. Jak pokonać kogoś, kto nie ma już nic do stracenia?

Z ochotą przystałam na propozycję przeczytania tej książki. Opis brzmiał ciekawie, tytuł, nawet niezła okładka. I dobre opinie. Cóż. Przyznam, że sama się zawiodłam, ale nie całkiem.

E-booki z natury idą mi dość opornie. Zdecydowanie jestem zwolenniczką książek w wersji papierowej. Jednak to, co mi sprawiało główną trudność w czytaniu, to główna bohaterka i poplątane zdarzenia. Anastacia miała bowiem zadziwiający talent do zmienia decyzji kilkakrotnie w ciągu jednej sceny, jej życie uczuciowe było bardzo zawiłe, a wpływ na otoczenie - wyjątkowo destrukcyjny. Kiedy indziej jednak podobał mi się jej upór, zdolność logicznego myślenia (która wysiadała przy Victorze i Ericu), a także przemyślenia. To muszę oddać autorce, potrafi bardzo pięknie ubierać myśli w słowa, stosować porównania i metafory, dostrzegać różne zależności.

Wszyscy uważają, że dobre życie to życie usłane różami. A dlaczego zapominają o kolcach? Czasami natrafiamy na miękkie płatki, które delikatnie koją naszą skórę, a czasami na ostre kolce, przebijające ją na wylot. Wtedy przypominamy sobie, że musimy doceniać każdą chwilę i być wdzięczni Bogu za to, że pozwala nam od czasu do czasu dotknąć płatków.

Książka nie ma podziału na jasne rozdziały, są tytuły różnych fragmentów, czasem nawet w połowie sceny, co trochę razi. Czasem zdziwiona, nie wiedziałam, od czego zacząć czytać albo gdzie mogę skończyć. Miejscami było bardzo chaotycznie napisane albo akcja skakała z miejsca na miejsce. Samą fabułę też ciężko mi ocenić. Na początku było interesująco. Później stwierdziłam, że mi się nie podoba. Następnie akcja rozkręciła się, zrobiło się ciekawiej i stwierdziłam, że autorka miała całkiem niezły pomysł. Zakończenie trochę mi nie leży. Reasumując, ciężko ocenić mi tę książkę. Z jednej strony pomysł i fabuła waha się od złych pomysłów (które może miały być oryginalne, a wyszło gorzej) do bardzo ciekawych rozwiązań (jak sceny i w ogóle postać Charlotte). Mamy irytującą bohaterkę, ale za to pięknie spisane przemyślenia i złote myśli. Co przeważa? Ciężko powiedzieć.

Myślę, że każdy musi sam podjąć decyzję, czy przeczytać tę książkę czy nie. "Feniks" to debiut autorki. Czasem warto dać szansę, może powstanie drugi tom, a może coś nowego i pani Karolina pokaże na co ją stać. ""Feniksa" oceniam pół na pół.


czwartek, 6 grudnia 2012

"Mikołaju nasz, dużo książek masz...

jak Cię grzecznie poprosimy, to nam jedną dasz"

Otóż to! Dziś Mikołajki, a więc ogłaszam konkurs mikołajkowo-bożonarodzeniowy. Zasady banalne.

Mikołaj zawitał do mnie z ogromnym workiem, wysypał mi niemalże 30 książek i uciekł, nim się zorientowałam. Cóż robić? Większość ukradł mi ten niegrzeczny kocur, którego widzicie poniżej. Po dłuższych negocjacjach zgodził się jedną odstąpić. Warunkiem jej zdobycia jest zostawienie komentarza z hasłem "Zgłaszam się" i tytułem książki, którą chcielibyście od kocurka dostać (bezblogowi dodatkowo e-mail). Tytuły znajdziecie tutaj. Ale uwaga! Negocjacje w las nie idą. Za 30 zgłoszeń i puszkę Whiskasa odstąpi jeszcze drugą książkę. Ewentualnie może być bez Whiskasa, ale zgłoszeń będzie pilnował.

Pakiecik będzie jak wyżej. Z tą różnicą, że Zmierzchu nie ma w puli losowania i dodatkowo będzie też zakładka w kształcie aniołka. Aha, no i pakiet nie zawiera kota :) On tu tylko strzeże.

Czas: do 13 grudnia, do godziny 20. Wieczorem wyniki i przez piątek i weekend czekam na adresy, aby w poniedziałek już wysłać. Żeby dotarła przed świętami :)

Zapraszam do udziału! :)

niedziela, 2 grudnia 2012

[258] "Miasto Zagubionych Dusz" Cassandra Clare


Autorka: Cassandra Clare
Tytuł oryginalny: City of Lost Souls
Seria: Dary Anioła, tom 5
Rok wydania: 2012
Stron: 550
Ocena:
10/10


"Smutek sprawia, że czujesz się samotnie, ale nie jesteś samotna. Wiem, że mi nie wierzysz [..] ale możesz być pewna, że otaczają cię ludzie, którzy cię kochają, prawda?"


Jace został związany na wieki z Sebastianem demoniczną magią. Nieliczni Nocni Łowcy wierzą, że można go uratować. Alec, Isabelle, Clary, ale też Simon, Magnus, a nawet Maia czy Jordan. W tajemnicy przed Clave sięgają po rozwiązania niezgodne z Prawem, ale... może będą skuteczne? Goni ich czas i ryzyko zdemaskowania i śmierci. A Clary... Clary odchodzi, by zrealizować własny plan. Plan bardzo niebezpieczny, bowiem jej brat nie słynie z miłosierdzia, a zniewolony Jace wykona wszystko, co każe Sebastian. Jaka cena jest zbyt wysoka za miłość?

Bo jak często zdarza się z tym co cenne i zagubione - kiedy go znajdziecie, może nie być taki sam jak wcześniej.

"Miasto Upadłych Aniołów" bardzo mi się podobało, choć nie byłam w pełni zachwycona. Natomiast, gdy czytałam "Miasto Zagubionych Dusz"... Czułam się jak w euforii. Książką jestem absolutnie i bezwarunkowo zachwycona, i pełna podziwu dla pomysłów Clare. Od pierwszej strony książka mnie pochłonęła i nie wypuściła aż do ostatniej. Autorka poświęciła uwagę wielu bohaterom, mogliśmy więc przyjrzeć się dokładniej relacji Simona z rodziną (lub jej braku...), rozterek Isabelle, związkowi Aleca i Magnusa (od początku czułam, że Alec troszkę sprawy nie przemyślał) oraz Mai i Jordana, a nade wszystko: tajemnicze relacje między Sebastianem, Jacem, Clary. Ta trójka była zaskakująco przedstawiona, nie wiadomo było czego się spodziewać. Napięcie, co zdarzy się za chwilę, towarzyszy czytelnikowi praktycznie całą książkę.

Nie sądzę, żeby Clary wierzyła, że nie może zginać. Myślę, że tak jak ty, uważa, że są rzeczy, za które warto umrzeć.

Jestem zdecydowanie przeszczęśliwa po przeczytaniu tej części. Nawet postarano się z okładką, jest ładnie zrobiona i od razu można zobaczyć, dzięki dbałości o detale, że przedstawia Clary. Pogratulować grafikowi.

Kto czyta tę serię, koniecznie musi zapoznać się i z tym tomem. Jestem pewna, że nikt się nie zawiedzie. A ja już nastawiam się psychicznie na dwa lata czekania na tom 6. Na szczęście po drodze będzie film i już w marcu Mechaniczna Księżniczka. Nie mogę się doczekać!


wtorek, 27 listopada 2012

[257] "Gone. Zniknęli. Faza piąta: Ciemność" Michael Grant

Autor: Michael Grant
Tytuł oryginalny: Fear
Seria: Gone. Zniknęli, tom 5
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2012
Stron: 464
Ocena:
8/10

"Nie wolno się bać. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja."

Jestem w szoku i to ciężkim. Aktualnie jestem w trakcie czytania książek i żadnej ledwo skończonej nie mam. Myszkowałam więc sobie po półce "Czekają na recenzje" na LC w poszukiwaniu czegoś ciekawego, co mogłabym opisać. I co widzę? Ano "Gone. Fazę piątą" widzę. Pomyślałam "zapomniałam wstawić recenzje z bloga". No tak. Tylko co wstawić, jak szukam i szukam, i znaleźć nie mogę? Książka nie opisana. Taka książka! A przysięgłabym, że o niej pisałam! No cóż, chyba w myślach albo na jakiejś zapomnianej kartce.

W tomie czwartym zostawiliśmy bohaterów w (s)pokoju. Caine dostał swój kawałek piaskownicy, a więc miasto, w którym mógł sobie królować. Sam odszedł nad jezioro. Do każdego z chłopaków dołączyły dzieciaki, w zależności od tego, gdzie chciały żyć. Uzdrowicielka Lana dostała prawo swobody przemieszczenia się. Z kolei Astrid żyje na własną rękę gdzieś w głuszy. Taki układ funkcjonuje kilka miesięcy. Ale to ETAP. Tu nie ma miejsca na dłuższy spokój i cywilizację. O nie.

Mały Pete wciąż gdzieś istnieje. Zniszczył swe chore ciało, ale dzieckiem ciągle pozostaje. Znalazł sobie nową grę. Czy właściwą?

Ciemność odradza się. Ponownie śmielej wychyla swoje macki, szukając czegoś, czego pragnie najbardziej - ciała, w którym zamieszka.

Spokój mieszańców burzy zmiana koloru bariery. Kopuła otaczająca ETAP... ciemnieje. Z dnia na dzień czerń sięga coraz wyżej i wyżej. Co będzie, gdy zakryje słońce? Gdy nastaną nieprzeniknione ciemności w świecie już pełnym lęku i straszliwych wydarzeń? Komu zostanie dość odwagi, by dalej żyć?

Strach i ciemność. Angielski i polski tytuł, oba doskonale odzwierciedlają wydarzenia w książce. Nie mam co pisać, o stylu czy bohaterach. Muszę zwrócić uwagę na jedno - to piąty tom. Piąty z sześciu. Autor uchylił nam więc rąbka tajemnicy i pokazał świat poza ETAP-em. Co myślą o tajemniczej kopule ludzie "na zewnątrz". Co zamierzają uczynić, by ją zbadać, przeniknąć, cokolwiek?

Książka trzyma w napięciu jak każda z tej serii. Strach się bać, co będzie w tomie szóstym, optymistycznie zwącym się "Światło".

czwartek, 22 listopada 2012

[256] "Żelazny Książę" Meljean Brook


Autorka: Meljean Brook
Tytuł oryginalny: The Iron Duke
Wydawnictwo: Dwójka bez sternika
Rok wydania: 2012
Stron: 440
Ocena:
10/10


"Kowal może pójść, gdzie tylko zechce. Inspektor tylko tam, gdzie są martwi ludzie."




Swego czasu o "Żelaznym księciu" było dość głośno, głównie ze względu na nową "odsłonę" książek czyli steampunk. Innymi słowy: epoka wiktoriańska, sporo maszyn i trybików i nieśmiertelna maszyna parowa.

Anglia. Rhys Trahaearn, zwany Żelaznym Księciem, kilka lat wcześniej uwolnił Anglię od Ordy. Z tego tytułu stał się bohaterem. Wykorzystał to jedynie, by zdobyć majątek i szacunek wśród ludzi oraz ich strach.

Mina Wentworth ze względu na swoją specyficzną urodę, profesję inspektora i obecność nanocząsteczek w ciele nie jest poważana wśród ludzi. Obcy traktują ją pogardliwie i wrogo, często też z powodu wątpliwej sławy jej matki. Jest jednak uparta i wie czego chce.

- Kim ona jest?
Scarsdale uniósł głowę. Zerknął na twarz Rhysa i znowu przymknął oczy.
- Znam to spojrzenie. Na horyzoncie pojawił się piękny statek, a ty chcesz tego, co ma w ładowni. Temu pozwól odpłynąć, kapitanie.

Gdy w posiadłości Żelaznego Księcia dochodzi do morderstwa, niezorientowany służący wzywa policję, zamiast pozwolić zająć się tym swojemu pracodawcy. Na miejsce przybywa inspektor Wentworth. Grzeczne słówka, zdawkowe odpowiedzi, pełna kurtuazja - takie zachowanie nie myli ani Miny ani Księcia. Mina ma za cel odkryć, kim jest ofiara i jej morderca i co ma wspólnego z tym Książę. Natomiast Rhys postanawia zdobyć Minę i także odkryć tę zagadkę. Ale głównie w tej właśnie kolejności.

"Żelazny Książę" to książka, w której jest wszystkiego po trochu - maszyn, technologi, kryminału, przygody i romansu. Autorka dawkuje nam wszystko po kolei, dbając jednocześnie o właściwy klimat wiktoriańskiej Anglii i steampunku. Czterysta stron to wydaje się być niewiele, ale wbrew pozorom to lektura na dłużej. I uwaga - bardzo wciąga. Na początku nie byłam do niej przekonana - wzięłam udział w konkursie z ciekawości i wygrałam. Podeszłam do niej nieufnie, z trudem odcyfrowując napis na okładce. Nie pociągała mnie zbytnio wizja technologii, ale gdy czytałam nie miało to znaczenia. Książkę przeczytałam błyskawicznie. Nina to kobieta z charakterem, która potrafi o siebie zadbać. Rhys to bardzo ciekawa, złożona postać, i nigdy nie można być pewnym, jak postąpi za chwilę. Historia nie nudzi w żadnym momencie. Polecam.

niedziela, 18 listopada 2012

[255] "Znak Ateny" Rick Riordan


Autor: Rick Riordan
Tytuł oryginalny: The Mark of Athena
Seria: Olimpijscy Herosi, tom 3
Rok wydania: 2012
Stron: 534
Ocena:
10/10

"Bachus uśmiechnął się leniwie.
- Junona twierdzi, że zgromadziła dzielną drużynę herosów. Pokażcie, co potraficie. Zabawcie mnie. Dajcie mi powód, bym zrobił coś więcej. Bogowie mają swoje przywileje."

 
 Pisałam już nie raz, a nawet nie dwa, że uwielbiam książki Ricka Riordana. Niezależnie od tematyki: czy mitologia egipska, czy grecka czy grecka i rzymska razem - książki wciągają tak samo i nie idzie się od nich oderwać. "Znak Ateny" kupiłam natychmiastowo po premierze i jeszcze szybciej przeczytałam (A w zasadzie czytałam na przemian z Alternautami. Tak to jest jak dwie świetne książki dostaje się dzień po dniu).

W "Znaku Ateny" przede wszystkim fascynowała mnie okładka. Ledwo ją ujrzałam w zapowiedziach, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Percy i Jason walczą ze sobą. Teraz po przeczytaniu książki wiem już dlaczego. I myślę, że to ma nawet podwójne dno, niż tylko jedna scena.

Książka skupia się w dużej mierze na Annabeth. Dziewczyna dostała od matki monetę i rozkaz "Idź za Znakiem Ateny. Pomścij mnie". Nie dodała już, że nikt tej misji jeszcze nie wykonał, a każde dziecko Ateny, które próbowało, zginęło. Annabeth nie wie, o co chodzi, dodatkowo pokojowe przybycie do obozu Rzymian kończy się fiaskiem. Półbogowie muszą uciekać na swoim Argo II, ze świadomością, że nie tylko nie mają, co liczyć na pomoc Rzymian, a wręcz będą przez nich ścigani. Sami bogowie są rozdarci między dwiema stronami swych natur. Innymi słowy - nie układa się absolutnie nic.

Leo potrafił biec bardzo szybko, kiedy ktoś próbował go zabić. To przykre, ale miał w tym duże doświadczenie.

"Znak Ateny" narracyjnie podzielony jest na cztery osoby: Annabeth, Piper, Leo i Percy'ego. Każdy dostaje swoje pięć minut w czasie drogi do Rzymu. Na trochę ponad pięciuset stronach autor po raz kolejny wcisnął tak wiele przygód, że nie ma chwili na wytchnienie. Akcja goni akcję, aż żal odkładać książkę. Jedynie rozum podpowiada, że następnego ranka trzeba wstać, więc pora zaznaczyć stronę zakładką i powiedzieć "Dobranoc". Nie ma może już tak wielu zabawnych scen - jest trochę poważniej - ale i tak czasem chichotałam jak szalona. Kiedy indziej drżałam o życie bohaterów - głównie Nica, bo ja w przeciwieństwie do Percy'ego nie mam do niego żalu o zamknięcie w celi Hadesa i lubię tego chłopaka.

A zakończenie... Czytałam z zapartym tchem, a pod koniec to chyba wcale nie oddychałam. Najchętniej od razu odłożyłabym książkę i zabrała się za czwartą. A ona... ukaże się dopiero za rok, o złowieszczym tytule The House of Hades. Jedno jest pewne, Riordan wie jak przykuć uwagę czytelnika i sprawić, że ten nie oprze się poznaniu kolejnej części.

poniedziałek, 12 listopada 2012

[254] "Felix, Net i Nika oraz Świat Zero 2. Alternauci" Rafał Kosik


Autor: Rafał Kosik
Seria: Felix, Net i Nika, tom 10
Wydawnictwo: Powergraph
Rok wydania: 2012
Stron: 604



"Jesteśmy sumą wolnej woli i tego, czego się nauczyliśmy - świata w jakim przyszło nam żyć."
~okładka




W "Świecie Zero" superpaczka kilkakrotnie przeszła przez Pierścień, coraz dalej oddalając się od swojego świata. Aż wreszcie wylądowali w takim świecie, który był oddalony na tyle od ich pierwotnego, że zmienił się stanowczo pewien fakt w życiu Niki - trafiła bowiem wreszcie do takiego świata, gdzie żyją jej rodzice. W tym momencie nie liczyło się dla niej jak wygląda ta rzeczywistość. Zdecydowała się zostać. Kazała Felixowi i Netowi skakać dalej bez siebie. Jak potoczą się ich losy? Czy Nika naprawdę zostanie w tym świecie, a do chłopców dołączy jej alterbliźniaczka? Jedno jest pewne, przygód będzie jak zwykle, co niemiara.

Nie będę się zgłębiać w styl pisania autora, w humor, żarty Neta, kłótnie bohaterów. To już dziesiąty tom i pisałam to już nie raz. Muszę jednak wspomnieć coś, co rzuciło mi się w oczy podczas czytania. Pan Rafał "odgrzecznił" bohaterów. Ale tak realnie "odgrzecznił". Dalej jest kultura, zasady moralne, etc. Ale wątek upicia się Neta i pewne niecenzurowane słowa sprawiły, że naprawdę dostrzegłam, że bohaterowie mają po te szesnaście lat a nie dwanaście. Bo nie łudźmy się, ale w pewnych sytuacjach stwierdzenie "motyla noga" nie oddaje głębi powagi i grozy sytuacji.

- Kabriolet nadaje się na wojnę jak osioł do zaprzęgu.
- Tylko to mamy - odparł pierwszy mechanik.
- Postawimy dach, może się nie przedrą.
- Dach nie działa - dodał drugi mechanik [..] - Mieliśmy się tym zająć w przyszłym tygodniu.
Net zamknął oczy i dotknął dłonią czoła.
- Dobrze, że nie jest różowy - powiedział cicho - i przy zmianie biegów nie odgrywa melodyjki klaksonem.

Autor bardzo przemyślał sprawę książki. Od okładki (którą wielu krytykowało), po pewien tajemniczy rozdział i jeden mały szczególik. A wszystko jest związane... z alternatywną rzeczywistością właśnie.

W książce pewien rozdział występuje dwa razy. Można by je zatytułować "Co by było, gdyby...?" Pan Kosik dość dramatycznie przedstawił nam możliwości rozgałęzienia się światów i skutki różnych wyborów. Pewien mały szczególik to wyjątkowy psikus z jego strony - gdyby nie rozmowy fanów na forum, pewnie długo nikt by się nie domyślił podstępu, a fani pokłóciliby się, kto ma lepszą pamięć. No i okładka - ktoś kto nie ma pamięci do rysunków uznałby, że ktoś mu podsuwa dwa razy tę samą książkę. Dlatego, gdy przeczytacie tę książkę, stanowczo odpowiedzcie na końcu na pytanie: "Czy na pewno nie przeszłam/przeszedłem przez jakąś tajemniczą konstrukcję i nie oddaliłem się od własnego Świata Zero...?" Od nieporozumień w drobnych szczegółach zaczyna się ta wyprawa...

środa, 7 listopada 2012

Liebster Award


 Zasady zabawy

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Mnie nominowała do zabawy Beata24 z bloga na-deszczowe-dni, dziękuję :)

1. Twoje największe marzenie, może być zupełnie nierealne.
 Z nierealnych to chciałabym umieć czarować ;) A z realnych... Chcę być w przyszłości po prostu dobrą żoną i matką, mieć szczęśliwą rodzinę.

2. Ulubiony zespół/wokalista/wokalistka.
 Nie mam. Słucham tego, co leci w radio lub tego, co akurat wyklikam na you tubie.

3. Zwykła woda mineralna czy słodkie napoje?
 To zależy. Zwykle wolę wypić sok, ale ostatnio coraz chętniej sięgam po wodę.

4. Kino czy telewizja, ew. komputer?
Książka :P Ale z tych trzech to chyba komputer. Kino to jednak jest kosztowniejsze od reszty. W telewizji nie zawsze jest coś interesującego, a seriale to oglądam w ogóle tylko w necie. Doliczając blog i w ogóle, wygrywa komputer.

5. Najgłupsza rzecz, jaką udało ci się w życiu zrobić.
A któż to wie. Widać chyba jestem zbyt spokojną osobą, nic mi nie przychodzi do głowy.

6. Lubisz oglądać seriale? Jeśli tak, jaki jest Twój ulubiony?
Lubię seriale, choć mam program z systematycznością. Nie umiem jednoznacznie określić jaki jest mój ulubiony. Aktualnie jestem w trakcie 5 sezonu Merlina i systematycznego wykańczania 2 sezonu Teen Wolf i Sherlocka. Później ruszam na bój z PW.

7. Słońce czy księżyc?
Zdecydowanie słońce. Boję się ciemności i księżyc wcale nie pomaga (Patrz: Teen Wolf ;))

8. Najlepsze miejsce na spędzenie wakacji.
 Hmmm, dom, rowerkiem nad jezioro i jestem happy. Mała wycieczka gdzieś dalej w międzyczasie i ja jestem zadowolona z wakacji.

9. Jaki jest/był Twój ulubiony przedmiot w szkole?
Nie mam jednego ulubionego. Wraz z kolejnymi latami moja dobra opinia o każdym z nich była systematycznie niszczona. Ale myślę, że polski mogę nazwać przedmiotem, który lubię.

10. Jak powstała nazwa Twojego bloga?
Bardzo ciekawe pytanie, jakiego jeszcze w zabawach blogowych nie widziałam :) Aż sama się zdziwiłam, że nikt na nie nie wpadł. Nazwa mojego jest z łaciny. Dwa słowa, które kolejno znaczą: przyjaciółka i książka. Szukałam prostych do zapamiętania słów, które będą ładnie ze sobą brzmiały. Myślę, że się udało.

11. Twój ulubiony gatunek muzyczny.
To też pozostawię w sumie bez odpowiedzi, bo ciężko powiedzieć. W kwestii muzyki, nie mam nic sprecyzowanego ;)


No to teraz moje pytania (Mam nadzieję, że Beata24 wybaczy mi pierwsze. Jestem ciekawa odpowiedzi).
1.  Skąd wzięła się nazwa twojego bloga?
2. Trzy cele, które zamierzasz zrealizować do końca tego roku?
3. Gadżet, bez którego nie ruszysz się z domu?
4. Co ostatnio kopiowałaś/eś? Innymi słowy, kliknij po prostu CTRL + V.
5. Tytuł książki, która leży najbliżej ciebie?
6. Ulubiony gatunek literacki?
7. Gdybyś mogła/mógł zmienić się w zwierzę, jakie by ono było? 
8. Miejsce, w którym najchętniej byś zamieszkał/a to: centrum dużego miasta, małe senne miasteczko, wioska czy najlepiej bezludna wyspa (ew. środek lasu jak na nasze warunki)?
9. Plecak czy torebka/torba na ramię?
10. Ulubiona liczba?
11. Co o sobie myślisz?

Nominuję (Obserwatorów niektórzy mają wielu, ale mam taką chęć nominować te osoby :))
11. http://5elements.blog.onet.pl/ - Inscriptum, z blogspota nie jesteś, ale ja nie ominę żadnej okazji, byś odpowiedziała na parę pytań ;P

niedziela, 4 listopada 2012

[253] "Hyperversum" Cecilia Randall


Autorka: Cecilia Randall
Seria: Hyperversum
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2011
Stron: 752
Ocena:
10/10


"Hyperversum to akronim hyper universum - hiperwszechświata. Był to najlepszy dostępny na rynku produkt rozrywkowy, doceniony przez miliony graczy na całym świecie."


Myślę, że każdy kiedyś grał w jakąkolwiek grę, w której steruje się postacią. Kiedy chwyta się myszkę, palce układa na klawiaturze, wybiera wszelakie opcje, dostosuje wygląd, broń i rozpoczyna misję. I może nawet czasem następował moment, gdy gracz mówił - chciałbym być tą postacią. Mieliście kiedyś tak? Chcieliście choć przez chwilę wejść do gry?

Hyperversum to właśnie taka gra. Nakładasz wizjer 3D, wciągasz rękawiczki z optycznego włókna, podłączasz je do komputera i... uruchamiasz grę. Wybierasz swoją postać, scenariusz gry i... zatracasz się w tym świecie. Jesteś swoim awatarem. Za pomocą wyżej wymienionego sprzętu można biegać, skakać, wspinać się, słychać też dźwięki. Gracz nie odczuwa jednak dotyku, smaku, nie czuje zapachów. W każdej chwili można grę przerwać. No i są dodatkowe życia.

Ian, Daniel, Martin, Jodie, Donna i Carl. Sześcioro graczy, którzy wspólnie rozpoczęli grę w Hyperversum. Na scenariusz Ian wybrał rok 1214. Gra rozpoczyna się. Nie mija wiele czasu, gdy nagle ziemia się trzęsie, w grze i w rzeczywistości. Przez chwilę bohaterowie czują ból. A po chwili... czują zimno. Czują wodę, którą namokły ubrania w świecie gry. Czują piasek, na którym stoją, świeże powietrze, którym oddychają. Wygenerowany przez komputer las zmienia się we wrzosowisko, które naprawdę był w XIIIw. na tym terenie. Do przyjaciół dochodzi przerażająca prawda - nie grają już w Hyperversum. To prawdziwy XIIIw. i prawdziwe, jedno życie. I nie ma możliwości pauzy ani wyjścia z gry...

Przyszłość jest mglista, póki nie staje się teraźniejszością. Jedynie przeszłość jest pewna i znana.

Może to dziwne, ale raz już zaczęłam czytać tę książkę. Przeczytałam ledwie 150 stron, gdy coś innego wpadło mi do czytania, więc odłożyłam tę książkę. Nie miałam motywacji wrócić do tej cegły. Wreszcie przyszło natchnienie i sięgnęłam po nią ponownie. 300 stron minęło w mgnieniu oka. Po kolejnych dwóch dniach książka była już przeczytana.

"Hyperversum" opowiada głównie o Ianie i Danielu. Pozostali bohaterowie są bardziej drugoplanowi. Ian i Daniel, jako najstarsi, no i jako mężczyźni, muszą zapewnić bezpieczeństwo reszcie. Świat średniowiecza, jego zwyczaje, zachowania ludzi, język, czas wojny - wszystko to jest dużym niebezpieczeństwem dla przyjaciół. Już drugiego dnia trafiają do więzienia. Czy może być lepiej, a może już tylko gorzej? Jedno jest pewne - autorka nie ograniczała się w opisywaniu przygód. Nie żałowała stron na opisywanie zwyczajów, ludzi, wydarzeń, faktów historycznych. Wszystko opisywała dokładnie, ale nie na tyle, by zanudzić czytelnika. Sama nie przepadam za książkami historycznymi. Tymczasem "Hyperversum" za drugim podejściem, z właściwym nastawieniem, połknęłam błyskawicznie. Ba, wręcz po lekturze zaczęłam myszkować po internecie szukając informacji o ludziach, bitwach, porównując, gdzie autorkę poniosła wyobraźnia, a gdzie czerpała z prawdziwych przekazów. Gdyż jak sama napisała: "Hyperversum nie jest powieścią historyczną, lecz fantastyczną". Gruntownie przetrząsnęłam też internet w poszukiwaniu informacji o drugiej części, odkrywając, że w oryginale są już nawet trzy części. Ale w Polsce najwyraźniej wydania drugiej nie planują. A może ktoś mnie pocieszy, że jednak planują...?

Ach, żeby tak ładnie zakończyć... To myślę, że chyba jasne, że szczerze polecam tę książkę. Nie bójcie się tej prawie 800-stronnicowej księgi - jeśli lubicie fantastykę, a może czasy rycerzy, to książka z pewnością wam się spodoba.

 
Bardzo swobodnie opisali tę książkę i dobrali zdjęcia. Baaardzo swobodnie.


sobota, 27 października 2012

[252] "Belladonna" Anne Bishop


Autorka: Anne Bishop
Seria: Efemera, tom 2
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2012
Stron: 410
Ocena:
10/10



"Nadzieja mego serca leży w Belladonnie. Jej Mrok jest moim przeznaczeniem."



Ostatnia recenzja dotyczyła koszmarnej książki, więc dla równowagi kolej na książkę bardzo dobrą. A jest nią - "Belladonna".

Ku mojej uciesze dopięłam swego i dostałam ją na urodziny, a dnia następnego skończyłam ją czytać. "Belladonna" jest jeszcze lepsza niż "Sebastian"!

Ale wdech-wydech i zacznijmy od konkretów. "Belladonna" skupia się w dużej mierze na Gloriannie Belladonnie oraz na Michaelu. Glorianna to jedyna krajobrazczyni zdolna pokonać Zjadacza Świata, który od miesięcy wędruje po Efemerze. Michael to czarodziej, który pochodzi z kraju odległego od krajobrazu, gdzie żyje Glorianna. A jednak coś łączy tych dwoje - we śnie Michael dostaje wskazówki "Nadzieja serca leży w belladonnie". Mężczyzna rusza więc w podróż, aby walczyć ze złem, które krąży po miejscach, które uznał za swoje i aby odszyfrować wskazówki, jakie otrzymał. Poznajemy też kilku innych nowych bohaterów - mniej lub bardziej ważnych, ale każda z nich wnosi coś istotnego dla akcji książki.

Jeśli ktoś po pierwszej części nie do końca pojął sekrety Efemery, w tym tomie ma szansę tę wiedzę pogłębić. Michael wraz z siostrą, oboje pochodzący z odległego krajobrazu, choć mają dar zmieniania świata, rozmów z "dzikim dzieckiem" jak Michael nazywa Efemerę, to nie wiedzą, dlaczego to potrafią. Mieszkańcy ich krain zapomnieli o tym, co było. To co dla nich jest mitem, dla Glorianny, Lee czy Sebastiana jest codziennością. Gorzką codziennością. Krajobrazczyni musi więc wyjaśnić rodzeństwu zasady rządzące w Efemerze, a korzysta na tym czytelnik.

Ciągła akcja, zero szans na nudę, humor i porcja romantyczności - czyli taka Bishop jaką znamy i kochamy. Absolutnie nie zawiodłam się na kontynuacji "Sebastiana", końcówkę wręcz połknęłam, bojąc się tego, co może się stać, a ledwo przeczytawszy ostatnie zdanie zapytałam "A gdzie ciąg dalszy?". Pocieszająca jest jednak strona ostatnia, gdzie ktoś litościwy napisał, że w przygotowaniu tom 3: "Most snów". Nie mogę się doczekać!

środa, 17 października 2012

[251] "Gwiazda anioła" Jennifer Murgia


Autorka: Jennifer Murgia
Tytuł oryginalny: Angel Star
Seria: Gwiazda Anioła
Rok wydania: 2011
Stron: 256
Ocena:
4-/10

"Czy wierzysz, że różne rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu? Że niektórzy ludzie mogą pojawiać się w naszym życiu, spotkać nas w jakimś konkretnym celu? Że wszystko jest częścią jakiegoś większego planu?"


"Gwiazda anioła". Jak można się domyślić - książka o śmiertelniczce i dwóch aniołach. Chyba nie muszę dodawać, że oczywiście pociągają ją obydwaj? Książka czytałam dość dawno, a szczegóły uleciały mi z pamięci. Jednak pobieżne przejrzenie treści przypomniało mi w miarę fabułę, a drugi szczegół, o którym chcę napisać, tkwi w mojej pamięci cały czas.

Tak więc: główna bohaterka to Teagan. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się nowy chłopak, Garreth. Bardzo szybko ujawnia, że jest aniołem i tłumaczy dziewczynie swoją misję. Jest bowiem jej Stróżem, któremu na krótki czas pozwolono ujawnić się na Ziemi. Jego celem jest pomoc dziewczynie, która jest jedyną zdolną do zniszczenia upadłego anioła - Hadriana. Ach tak, takiego bardzo przystojnego i pociągającego, oczywiście. Bardzo przekonywującego. Pytanie brzmi: komu Tea ulegnie?

Książkę przeczytałam, ot bo była. Sama ją wybrałam, jako nagrodę dla siebie, bo myślałam, że będzie ciekawsza. Nie nastawiałam się na jakieś arcydzieło, ale mimo wszystko miałam nadzieję na w miarę interesującą lekturę. Cóż, była na pewno bardzo chaotyczna. I to jest ten szczegół, o którym wspomniałam na początku - miałam bowiem wrażenie, jakby autorka, co jakiś czas szła sobie na kawę, a wróciwszy nawet nie patrzyła, gdzie skończyła, tylko od razu pisała dalej. Czasem gubiłam się po prostu, gdzie w danym momencie bohaterka jest. Wracałam kilka akapitów wcześniej i nie znajdowałam wyjaśnienia jakim cudem nagle jsię przemieściła czy czego w ogóle ta scena dotyczy. Ten fakt wyjątkowo utkwił mi w pamięci. Sami bohaterowie byli mi obojętni. Byli bo byli, ktoś w książce musiał być. Hadrianowi daleko było do Damona czy Sadiego. Garreth - szału nie ma. O głównej bohaterce przemilczę, co najwyżej stwierdzę, że imię Teagan bardziej kojarzy mi się z mężczyzną, ze względu na inną serię książek.

Koniec końców - nie polecam. Patrząc na okładkę tej książki, muszę zaprzeczyć jej słowom - nie "zatopiłam się" w świecie stworzonym przez autorkę i stanowczo ciekawsi są "Upadli" i Szeptem". Jeśli macie książkę w planach, to lepiej zepchnijcie ją na sam ich koniec.

niedziela, 14 października 2012

Top na Maxa i zakładki :)

TOP na MAXA, czyli dziesięć ulubionych czytadeł, które pozwalają oderwać się od szarej rzeczywistości.... Do tej zabawy zaprosiła mnie Jane.

Były już podobne zabawy. Ja z uporem powstawiam tu w większości całe serie, takie do których non stop wracam i mogę je czytać setki razy. Dlatego nie trafią tu na przykład bardzo ciekawe książki: "Delirium", książki Evansa czy Ahern. Trafią tu te, które wymęczyłam tyle razy, że ich nie zliczę. 

1. Seria Harry Potter - Zawsze i wszędzie powiem, że do tych książek mam największy sentyment. Niezależnie czy ktoś zapyta o książki po prostu czy konkretnie fantastyczne. 

2. Ania z Zielonego Wzgórza - Seria, którą czytałam wiele razy, niezmiennie ganiąc Anię za odtrącenie Gilberta i płacząc przy śmierci Waltera. 

3. Mała Księżniczka - Uwielbiam ją. Książka w sumie krótka, bardziej dla dzieci... Ale ja uwielbiam czasem do niej wracać. Zakończenie potrafi naprawdę pozytywnie nastawić człowieka do świata. 

4. Felix, Net i Nika - Co jakiś czas wracam do tych książek. Niekoniecznie czytam je w całości - zwykle konkretne fragmenty, które zamieniają się w rozdziały. Ot, żeby poprawić sobie humor, przypomnieć co zabawniejsze rzeczy i zawsze śmiejąc się z nich tak samo szczerze, co za pierwszym razem.

5. Gobelin - O dziwo, bardzo lubię tę serię, ale co jakiś czas muszę sobie ją odświeżyć. W tym przypadku stwierdzenie "odkrywanie książki na nowo" jest jak najbardziej prawdziwą wypowiedzią. I zawsze czytam ją z tym samym entuzjazmem. A nawet większym.

6. Książki Cassandry Clare - Ten sam świat, więc co będę rozdzielać serie. Uwielbiam do nich wracać. No, może do Jace'a i Jema. Ale cii, to szczegóły ;)

7. Percy Jackson i bogowie olimpijscy - Ta seria ma w sobie "to coś", co przyciągnęło mnie, dobrze zakleszczyło i wypuścić nie chce. Jak tylko uznaję, że muszę przeczytać coś doskonale znanego, zabawnego i lekkiego, to sięgam właśnie po którykolwiek tom tej serii.

8. Pośredniczka - Argument z punktu wyżej. Jeśli potrzebuję oprócz zabawy i lekkiej lektury też wątku miłosnego lub w ogóle dziewczyńskiej perspektywy na świat, to sięgam po książki Meg Cabot. Ach, Jess i jego qerida :)

9. Czarne Kamienie - Nie ma nawet, o czym mówić. Kocham, wracam do tego często i nigdy mi się nie nudzi. Świat Czarnych Kamieni i ich bohaterowie wciągnął mnie i zaczarował na wieki.

10. O to miejsce walczy już wiele książek. Wiele jeszcze czytałam kilkakrotnie, lecz którą wybrać? Igrzyska? Może Jeźdźców smoków? Eragona? Broszkę? Artemisa Fowla? Czy którąś inną? Może wy podpowiedzcie, co sami byście tu wstawili? Waszą jedną książkę z takiego Top na Maxa? :)


Kto ma ochotę, niech stworzy taką listę. Zapraszam każdego, kto ma chęć ;)


***

A tu taki dodatek do listy - zakładki. Są to zakładki zebrane przeze mnie, które dostałam, kupiłam lub były w zakupionej książce. Trochę ich jest, ale i tak paru brakuje. Jedną znalazłam tuż po chwili - w książce, którą czytam. Przypuszczam, że ze 2-3 są w paru innych książkach, które zaczęłam czytać i jeszcze nie skończyłam, ale strona jest wciąż założona :)



Może sami macie którąś z nich? W ogóle używanie zakładek czy tego, co akurat nawinie się pod rękę? ;)

środa, 10 października 2012

[250] "Przedśmiertny neuroleptyk" Kamil Czepiel

Autor: Kamil Czepiel
Wydawnictwo: Radwan
Rok wydania: 2011
Stron: 64

"Różne potworności chodzą po tym świecie.
Najniebezpieczniejsze są jednak nasze demony.
Upiory szaleństwa, diabły własnej woli"
Złe duchy rozpaczy i chochliki obłędu.
Zjawy własnych myśli i gniewnych zapędów."


"Przedśmiertny neuroleptyk", jak dowiadujemy się ze wstępu, pierwotnie miał się nigdy nie ukazać. Ot, opowiadania "do szuflady". Tymczasem stały się one debiutancką książką autora.

Opowiadania w tej książce są króciutkie. Na 64 stronach jest ich dziewięć. "Ilwr" to historia karła i wróżki. "Pozwól mi żyć" opowiada tajemnicze pojawianie się małego chłopca w życiu żołnierz. "Spiritius insciens"... Czy tego człowieka naprawdę wszyscy ignorowali, czy może był jakiś inny powód, dla którego nie reagowali na jego słowa? "Czarny kruk" - ten ptak zwykle jest zwiastunem zła. Czy dla bohatera opowiadania też? "(Nie)winna Bajka." - Koszmar senny czy widok przyszłości? Jak wiele prawdy jest w naszych snach, jak wiele zależy od naszej psychiki? "W popiele Wezuwiusza" - co czuje człowiek, gdy jego dusza ulatuje? "Majówka" - nie dla każdego czas radości. Któż cierpi straszliwe męki dla czyjejś zabawy lub z powodu czyjegoś strachu? ""EL MAL" - pierworodny." Najbardziej rozbudowane, najbardziej krwawe opowiadanie. I ostatnia historia: "Zły Pan". Mężczyzna chce zaprzyjaźnić się z dzieckiem. Dziewczynka jest jednak bystra. Nie daje się omamić. Czy pan naprawdę był zły?

Opowiadania są krótkie, symboliczne z ukrytymi znaczeniami. Łączą je dwie rzeczy - często zawierają elementy fantastyczne... oraz każde opisuje śmierć. Albo prawie każde. Ostatnie bowiem nie zawiera śmierci. Zawiera nadzieję. Jak głosi okładka, właśnie ono jest swego rodzaju ochronnym środkiem w tej "pigułce".

Przeczytanie tych opowiadań zajęło chwilę. Dłużej zajmuje zastanowienie się nad nimi. Chcąc nie chcąc, człowiek bezwiednie analizuje każde opowiadanie. Jak? Dlaczego? Czy naprawdę? Każdy może interpretować je inaczej, dojść do innych wniosków... Dlatego właśnie nie oceniłam tej książki. Nie da się jej przyznać ilości punktów. Co o mniej myśleć, musi zadecydować każdy sam. Ze swojej strony zachęcam do sięgnięcia po nią i zastanowienia się nad każdym z opowiadań. Warto.

***


czwartek, 4 października 2012

[249] "Pandemonium" Lauren Oliver

Autorka: Lauren Oliver
Tytuł oryginalny: Pandemonium
Seria: Delirium, tom 2
Rok wydania: 2012
Stron: 374
Ocena:
10/10

"[...] powiedziałby "nienawidzę". Ale nie może tego powiedzieć. To zbyt bliskie namiętności, a namiętność zbyt blisko miłości, a miłość to amor deliria nervosa, najbardziej niebezpieczna choroba na świecie."


"Delirium" zakończyło się wśród płomieni, krzyków i strzałów. Towarzyszyliśmy Lenie w ucieczce w las, podczas gdy ukochany Alex, postrzelony w pierś, został za ogrodzeniem i bezgłośnie kazał jej uciekać... "Pandemonium" opowiada naprzemiennie dwie historie: Teraz i Wtedy.

Oto dziewczyna, jaką byłam wówczas: idąca chwiejnym krokiem, tonąca, zagubiona w jasności i przestrzeni. Moja przeszłość została wymazana, sprana do nieskazitelnej bieli.

Teraz dzieje się pół roku po ucieczce Leny w Głuszę. Jest członkinią jednej z grup Odmieńców, a jej misja polega na śledzeniu poczynań AWD, grupy będącej za leczeniem delirii, oraz Juliana, młodego przewodniczącego sekcji młodzieżowej. Pewne wydarzenia sprawią, że chłopak chcąc nie chcąc, zostanie jej towarzyszem. Czy nowa Lena Morgan Jones będzie umiała zachować swój sekret? Czy poradzi sobie w nowym życiu, w nowej misji i będzie potrafiła zapomnieć o tym, dla którego podjęła próbę ucieczki?

Wtedy to historia zaczynająca się od razu po tomie pierwszym. Autorka opisuje, jak Lena odnalazła się w Głuszy, kto jej w tym pomógł i jak stała się tym, kim jest Teraz. I tu ponownie muszę podkreślić, jak dobrze autorka posługuje się opisami. Pisze nienachalnie, delikatnie. Potrafi prostymi, ładnymi słowami sprawić, że do oczu cisną się łzy. Jednocześnie wzbudza też głębokie emocje, gdy Lena wspomina Alexa, przeszłe życie, lub gdy w chwili obecnej walczy o życie i szczęście.

Uzmysławiam sobie nagle, że ludzie sami są jak tunele: jak kręte, ciemne przestrzenie i głębokie jaskinie. Nie da się poznać wszystkich zakamarków ich duszy. Nie można ich sobie nawet wyobrazić. 

Akcja nie ustaje choć na chwilę. Trzyma nas w napięciu, stopniowo uwalniając tajemnice. Razem z Leną przeżywamy każdą chwilę, każdą podjętą decyzję i każde wspomnienie. Pisząc recenzję "Delirium" wspomniałam, że nie mogłam uwierzyć w zakończenie. Nie wiem w takim razie, czy istnieje słowo, by opisać, co czułam czytając końcówkę "Pandemonium". Szok? Zadziwienie? Przerażenie? Radość? Może wszystko po trochu. Jedno jest pewne - nie wiem jak wytrzymam w niewiedzy do tomu trzeciego.

Na koniec wspomnę o okładce. Szczerze mówiąc, niespecjalnie przypadła mi do gustu, bo wydaje się być bardziej "nachalna" niż ta "Delirum". Ma jednak pewne zalety, którym wcześniej nie dostrzegłam: kwiat, którego płatki na końcówkach zamieniają się w krople krwi, a na tylnej okładce: uliczki miasta i celownik, na którego środku jest serce. Obie okładki miały też widoczne pod światło słowa: w "Delirium" [miłość], tutaj [walcz], [kochaj], [poczuj].

Często widziałam opinie, że drugi tom zwykle jest gorszy. Jeśli ktoś waha się, czy sięgać po "Pandemonium", zapewniam - ten tom z pewnością nie jest gorszy od pierwszego. Wręcz przeciwnie - książka wciągnie was szybciej niż jesteście się w stanie zorientować.

***

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Otwarte, za co serdecznie dziękuję.

sobota, 29 września 2012

[248] "Delirium" Lauren Oliver


Autorka: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2012
Stron: 360
Ocena:
10/10



"Oto najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija człowieka, gdy go dopada, i wtedy gdy go omija."




Debiutancka książka Lauren Oliver podobała mi się, ale nie zachwyciła. Mimo to miałam w planach "Delirium" - i fabuła mnie bardziej ciekawiła, jak i sama książka była bardziej chwalona niż "7 razy dziś". Po przeczytaniu "Delirium" stwierdzam, że warto było sięgnąć po kolejną książkę tej pisarki.

W "Delirium" autorka przedstawia nam przyszłość, w której uznano miłość za chorobę. Minęły 64 lata od tego momentu, a 43, odkąd udoskonalono metodę jej leczenia. Osoba wyleczona nie zna już wtedy pojęcia miłość i nie potrafi jej odczuć. A dokładniej - nie czuje prawie nic. Pocieszyć dziecko, gdy się wywróci? Nie, niech po prostu wstanie i nie płacze. Spotykasz dziewczynę, która kiedyś, przed wyleczeniem, była twoją najbliższą przyjaciółką? Obojętnie witasz się skinieniem głowy. Żenisz się? Twój małżonek jest dla ciebie równie ważny jak sąsiadka z domu obok. Żadnego przytulenia, pocałunków, pocieszenia. Żadnych głośnych zabaw, nadmiernej ekscytacji. Zakaz miłości, ale i cieplejszych uczuć.

W takim świecie żyje Lena. Odlicza dni do swojego zabiegu, nie może się go doczekać. Pragnie zostać wyleczona, boi się, że mogłaby zachorować. Nie chce powielić błędów matki, na którą remedium kilkakrotnie nie zadziałało, aż wreszcie popełniła samobójstwo. I wtedy Lena poznaje Alexa, chłopaka, który pochodzi z Głuszy, gdzie ludzie są wolni. Z dnia na dzień, po ukradkowych spotkaniach, zdaje sobie sprawę, że i ją dopadła amor deliria nervosa... I że wcale nie chce być z niej wyleczona. Czy można kochać w świecie, w którym miłość to choroba, a ludzie nią zarażeni są szkodliwymi odmieńcami? Co zrobić, gdy kochasz w świecie, gdzie jest to uczucie zakazane? Czy odważysz się przekroczyć Granicę i zostawić przeszłość za sobą? Dla.. miłości?

Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron.
P r z e d  i  p o.  I  w  t r a k c i e - moment na krawędzi.

"Delirium" od początku było intrygujące. Wizja świata, gdzie miłość jest chorobą, jest po prostu nie do pomyślenia i była ogromnie ciekawa jak autorka chce to opisać. A opisała doskonale. Już w "7 razy dziś" było widać, jak ciekawie autorka potrafi opisywać uczucia i wydarzenia. Tutaj popisała się tą umiejętnością jeszcze bardziej, ale na dokładkę byli też ciekawi bohaterowie. Lena do pewnego stopnia przypominała mi mnie samą. Alex to z pewnością największy plus tej książki, bardzo intrygująca postać, nieprzerysowana. Reszta bohaterów, może była już mniej istotna, ale mimo to posiadali jakieś szczególne cechy, tak że nie byli bezbarwnym tłem.

Do tego zakończenie... Czytałam je z zapartym tchem, siedząc jak na szpilkach, a gdy już je skończyłam, cofałam się kilka stron i zaczynałam od nowa. Nie mogłam w nie uwierzyć. "Delirium" naprawdę polecam. To nie jest słodkie love story. Warto przeczytać.

A Wy? Klikniecie Yes... czy No?




niedziela, 23 września 2012

[247] "Gobelin. Demon i kuźnia" Henry H. Neff + relacja ze spotkania

Autor: Henry H. Neff
Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginalny: The Tapestry. The Fiend and the Forge
Seria: Gobelin, tom 3
Rok wydania: 2012
Stron: 558
Ocena:
9/10

 "W czterech królestwach jest sporo dość potężnych demonów, które mają własne cele, stronnictwa i rywali. [...] Sam znam ze dwunastu, którzy mogliby mieć interes w zatopieniu statku. A więc czy to David Menlo potrząsa pajęczyną, czy może konkurencyjny pająk?
- To niebezpieczna gra.
- Być może - przyznał David. - Ale zabawniej jest być rewolucjonistą niż rządzącym."

Nie wiem, skąd wzięłam przekonanie, że Gobelin to trylogia. Naprawdę nie wiem. I gdy ujrzałam tę książkę w katalogu Świata Książki, nie było takiej siły, która odciągnęła mnie od postanowienia, że właśnie ją musimy zamówić. Sądziłam, że nareszcie poznam zakończenie tej trylogii, a tymczasem wyszło na to, że jeszcze będzie czwarty tom. I piąty tom. Mam nadzieję, że bez szóstego. Bo szkoda byłoby zepsuć tak wspaniałą serię. Bo Gobelin właśnie taki jest. A jednocześnie, bez reklam, bez jakiejś takiej promocji, etc, jest mało popularny (choć na szczęście wystarczająco, by wciąż go wydawano w Polsce), nad czym ubolewam. Bo to naprawdę dobra seria.

Trzeci tom zaczyna się kilka miesięcy po pierwszym. W bitwie na terenie Rowan, siły szkoły i agentów uległy armii demonów. Księga trafiła w ręce Astarotha, a szkołę zostawiono w spokoju. Pozwolono się jej odbudować, ale nie rekrutować nowych mistyków. Pozwolono im żyć, ale nadano wiele ograniczeń i zakazów. Dla Maxa, pogodzenie się z takim losem, jest nie do przyjęcia. Pies Rowan, ze swoją gwałtowną naturą, nie potrafi się pogodzić z tą uległością wobec demonów, chce walczyć. Początkowo biernie obserwuje wydarzenia, ale pewne zdarzenie wyprowadza go z równowagi. Niewiele później opuszcza Rowan i w tajemnicy udaje się w poszukiwaniu zemsty. W szkole natomiast pozostaje David. Chłopak o ogromnej sile mistycznej, młody Czarnoksiężnik. Eksperymentuje z mrocznymi mocami, mimo zakazu wzywania demonów - kontaktuje się z nimi. Szkodzi Wrogowi w aspekcie magicznym, a przeciwnicy nie potrafią sobie z tym poradzić. Obmyśla plan, który kosztuje go wiele wysiłku. Jak długo wytrwa w swoim "drugim" życiu? Czy w decydującej chwili, nie zawiedzie go jego "pożyczone" serce?

Pierwszy tom serii był dość niewinny. Książka była przygodówką, z magią, tajemnicami, zagadkami. Drugi tom był brutalniejszy, a bohaterowie "dorośli". Fabuła była znacznie obszerniejsza i na poważnie rozpoczęła się walka z Demonem. Trzeci tom upewnił mnie, co do jednego - autor nie zamierza oszczędzać bohaterów. Nie brakuje śmierci, ran, tortur, zniewolenia. Starannie dopracował książkę, świat i podział demonów, postępowanie Astarotha z księgą. Z błyskawicznym tempie przewracałam kartki, pragnąc wiedzieć, co dalej. Ostatnie kartki czytałam z takim skupieniem, że aż dziwnie, że stron nie wypaliło. Szczerze mówiąc, nie mogłam uwierzyć, w to co czytam. Jestem totalnie zdezorientowana, co spotka bohaterów w tomie czwartym.

Serię bardzo polecam. Nie ma ona wielkiej reklamy, wytwórnie nie biją się o prawa do ekranizacji, nazwisko nie jest słynne, a książki nie promuje trailer - ale jest to seria naprawdę godna przeczytania.

***

Nie będę poświęcać na tę króciutką relację osobnej notki, ale pochwalić się chcę :) We wtorek byłam w Szczecinie na promocji filmu Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa. Był obecny oczywiście autor książki, Rafał Kosik i jeden z aktorów - w Szczecinie funkcja reprezentowania filmowej trójcy przypadła Maćkowi Stolarczykowi (grającego Neta). Początkowo było niewiele osób, ale z czasem przybył spory tłumek. Najpierw był oczywiście czas na pytania, później rozdano nam kartki konkursowe i odpowiadaliśmy na 15 pytań, dotyczących książki i trailera. Wyłożyłam się niestety na jednym z pytań o trailer, no i zyskałam tylko 14 punktów. Nie wygrałam budzika na wodę, szkoda ;) Ale za to wygrałam książkę TMK i kubek. Kubek zgarnęłam, książkę oddałam przyjaciółce.


Ponieważ zwolniłam się z połowy lekcji w szkole, nie byłam w stanie przywieźć wszystkich książek z serii :) Przywiozłam więc właśnie swój egzemplarz TMK, a na samym spotkaniu dostałam też opowiadanie FNiN oraz Metoda Sześciopalczastego - w obu egzemplarzach mam więc autografy p. Kosika i Maćka. No i pamiątkowe zdjęcie. 

Tym razem, za pozwoleniem przyjaciółki, szastam naszym zdjęciem. Która to ja, ta niebieska czy brązowa? Macie jedną szansę ;)

 Już po uzyskaniu autografu, nudząc się, postanowiłam zrobić jeszcze jedno zdjęcie. Maciek i p. Kosik spokojnie sobie podpisywali kolejne książki. Więc wyobraźcie sobie, jaki miałam ubaw, gdy po zrobieniu zdjęcia, okazało się, że Maciek akurat spojrzał prosto w moją stronę ;)

No i autografy. Ten na egzemplarzu TMK.

A ten na egzemplarzu opowiadania. Nie jestem w stanie odczytać, co dokładnie napisał autor ;) Poprosiłabym o pomoc, ale dla Was z kolei za mało ostre zdjęcie. Więc trudno się mówi, a żyje się dalej. Może kiedyś się dowiem, co za tajemnicze słowo tu jest.


Tutaj jest więcej zdjęć (nie moich, tylko obecnego tam fotografa) - klik. A tu relacja pana Kosika z wizyty - klik.
A w piątek premiera filmu. Wybieracie się? Ktoś jest fanem FNiN?