czwartek, 27 czerwca 2013

[300] "Gone. Zniknęli. Faza szósta: Światło" Michael Grant


Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Gone, tom 6
Rok wydania: 2013
Cena: 39,90zł
Stron: 376
Ocena:
9/10

 "Toto rzadziej niż kiedyś rozmawiał ze Spidermanem [...] Czasami jednak Toto wracał do dawnych przyzwyczajeń. Na nikim nie robiło to wrażenia: żaden z mieszkańców ETAP-u nie był całkiem zdrowy na umyśle."


 
   Czy zgodzicie się ze mną, że słowo "światło" brzmi bardzo optymistycznie? Światło, a więc słońce, ogień, jakaś żarówka, coś jasnego, co dodaje otuchy, rozjaśnia mrok, daje nadzieję... Ale nie wtedy, gdy dotyczy serii Gone. Bo to ETAP. Ostatni etap tej serii, ale nie najlżejszy, najbardziej optymistyczny. Nie ma tak, że pyk! i bariery nie ma, o nie. To ETAP. Tu od dawna nie ma już miejsca na optymizm.

   Od momentu, gdy bariera stała się przezroczysta ETAP ujrzał świat zewnętrzny, a tenże świat zerknął do ETAP-u. Wszyscy po drugiej strony są przerażeni, ale i zafascynowani tym, co się dzieje w środku. A dzieci? A dzieci siedzą tłumnie przed barierą, porozumiewają się z rodzicami czy dziennikarzami pisząc na kartkach czy piasku. Ale bariera nie znika. O nie. I wygłodzone dzieci, które przestały pracować, czeka jedynie śmierć. Śmierć w chwili, gdy patrzą się na budkę z hamburgerami i wielkie neony barów.

   Ale to nie jedyne zagrożenie. Prawdziwym zagrożeniem w ETAP-ie, w momencie, gdy wszystko już tak "pięknie" się układało jest Gaja, Gaiaphage w ludzkiej postaci. Czerpiąc moce od innych terroryzuje mieszkańców ETAP-u. Jedna mała dziewczynka... A przeciwstawić się jej może... jeden mały chłopiec. Czy jednak Petey podoła wyzwaniu? Czy z r o z u m i e zagrożenie?

"Ale ten nagły atak... To było złe. Nie zasłużył na coś takiego. To było nie w porządku. Wzbudziło gniew Pete'a. Nie waż się mnie znowu uderzyć, pomyślał. Bo jak nie..."

   W ETAP-ie przez te wszystkie tomy przeżyliśmy wiele: walkę o władzę, głód, niszczycielskie choroby, niebezpieczne mutacje zwierząt. Zginęło wiele dzieci, w tym lubianych bohaterów. I choć ta ostatnia książka jest krótsza od wszystkich poprzednich, to jednak na jej stronach znajdziemy jedne z najgorszych wydarzeń jakie miały w miejsce w ETAP-ie - bo Gaja ma zabawę. Bo Gai brak rozrywki.

   To zabawne, bo ostatnio czytam same zakończenia serii. I mogąc je porównać, stwierdzam, że to jak tę serię zakończył Grant bardzo mi się podoba. Konkretnie. Rzeczowo. Z maleńką nutką niepewności, która jednak nie spędzi snu z powiek. Ale to nie znaczy, że zakończenie nie wzbudza emocji - oj, wzbudza ich wiele. Ale cała ta seria jest dla mnie jedną wielką Emocją, przez duże E. I dobitnie pokazuje, że świat bez dorosłych nie byłby wcale różowy, ani nawet szary. On byłby prawie czarny, okrutny i pełen śmierci.

"Koniec gry. Te słowa prędko weszły na stałe do słownika mieszkańców ETAP-u."

   Przy szóstym tomie to w sumie nie ma co pisać o polecaniu. Ktoś, kto przeczytał pięć pierwszych tomów po szósty sięgnie w najbliższym czasie. Chyba, że skusi się ktoś, kto przerwał czytanie na początku i jednak uzna, że warto wrócić. Ja sama ogromnie się cieszę, że Wydawnictwo Jaguar wydało wszystkie części i to dość sprawnie czasowo. I dzięki temu na mojej półce gości kolejna zakończona, naprawdę dobra seria.

niedziela, 23 czerwca 2013

[299] "Zieleń Szmaragdu" Kerstin Gier


Autorka: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Trylogia Czasu
Rok wydania: 2012
Stron: 360
Ocena:
10/10


„Nie da się zatrzymać czasu, lecz dla miłości czas może stanąć w miejscu.”





   Trylogia Czasu to trylogia zaskakująca. Pierwszy tom przeszedł dla mnie bez echa - nie porwał mnie, nie zachwycił, był dobry, ale czegoś brakowało. To coś odnalazłam w drugim tomie, który bardziej mnie zainteresował a i Gideon nie był taki zły. A trzeci tom... Oj, syndrom "jeszcze jedna strona" sprawił, że z północy zrobiła się druga w nocy i tylko rozsądek kazał mi iść spać.

   To zabawne, ale ta trylogia trwa w przeciągu kilkunastu dni. To natężenie wypraw w czasie sprawia wrażenie, że trwa ona znacznie dłużej. I tak, "Zieleń Szmaragdu" zaczyna się w momencie, gdy Gwendolyn wypłakuje się przyjaciółce z powodu kłamstw Gideona. Jednakże na leczenie złamanego serca ma mało czasu. Kolejne podróże w przeszłość, kolejne zagadki i szukanie odpowiedzi, niespodziewani sojusznicy, niespodziewani wrogowie... I przepowiednie, rozwiązanie przepowiedni, to było zaskakujące. Bo Gideon dalej denerwujący, choć na swój sposób uroczy, Gwendolyn wciąż uparta, a Xemerius wciąż niesłychanie taktowny i pomocny -  na swój demoniczno - fontannowy sposób.

„ - Nie chcemy żeby twoja wścibska ciotka dorwała nas, kiedy znajdziemy diamenty. 
- Jakie diamenty?
- Raz pomyśl optymistycznie - Xemerius już odlatywał z łopotem - A co byś wolała? Diamenty czy zgniłe szczątki rozwiązłej pokojówki? To wszystko kwestia nastawienia. Spotkamy się przed grubym wujem z chabetą.”

   Po przeczytaniu całości, stwierdzam, że największą zaletą tej trylogii jest właśnie jej humor, ciekawi bohaterowie oraz same podróże w czasie, do których opisywania autorka się przyłożyła. Czyta się szybko, z zainteresowaniem, a miejscami wręcz nie idzie się oderwać i ciekawość bierze górę nad zdrowym rozsądkiem (patrz akapit 1.) Do tego bardzo ładna oprawa tych książek - śliczne okładki, kolorystycznie pasujące do tytułów, które z przyjemnością można ustawić na półce.

   Warto przypomnieć, że powstał film "Rubinrot". Wprawdzie do polskich kin nie zawitał, ale można znaleźć dobrą wersję z napisami w necie. Obejrzałam i mam mieszane uczucia. Już u kogoś czytałam recenzję, że są w nim zmieszane wątki z każdego tomu, więc zwlekałam z obejrzeniem filmu, póki nie przeczytam "Zieleni...". I muszę przyznać, że to była dobra decyzja. Miejscami sądziłam, że nieźle trzymają się książki, a później śmiałam się do komputera widząc niektóre sceny. Ostatecznie jednak... W sumie czego było się spodziewać? Książki przełożonej żywcem na ekran? Byłoby zbyt pięknie. Więc myślę, że warto docenić scenografię, Gideon był naprawdę fajny, Gwen i Leslie też, a James to wymiótł konkurencję. Ciekawe, czy w kolejnych filmach będzie Xemerius? Pewnie nie, a szkoda. Ale pamiętajcie - najpierw cała seria, potem film.

niedziela, 16 czerwca 2013

[297] - [298] "Cisza" & "Finale" Becca Fitzpatrick


Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2011
Stron: 398
Ocena: 6/10
"Cisza" i Finale". Tom trzeci i czwarty, a zarazem ostatni. Postanowiłam napisać o tych książkach jedną notkę, bo nie ma co się rozwodzić nad nimi szerzej. Jedno jest pewne - "Cisza" to ta gorsza część, "Finale" to ta lepsza część.

Tom drugi, "Crescendo", zakończył się w naprawdę ciekawym momencie. Dlatego początek "Ciszy" może początkowo dezorientować - Nora budzi się na cmentarzu, szczerze przekonana, że jest kwiecień. Szybko zostaje uświadomiona, że jest wrzesień, a ona była przez kogoś porwana i przetrzymywana przez kilka miesięcy. I tu zaczyna się ta niedorzeczna trochę dla mnie część wydarzeń, gdy Nora ot tak wraca na cmentarz w środku nocy czy pcha się do podejrzanych klubów, co kwitowałam myślą, że chyba chce zamienić amnezję na miły odpoczynek po śmierci.

 "Jeżeli uznali, że zamierzam siedzieć z założonymi rękami jak wcielenie posłuszeństwa i słodyczy, to byli mniej rozgarnięci niż im się wydawało."

Jednak po paru takich akcjach, uznałam, że jednak warto to czytać - no bo przecież ktoś ją musi uratować, nieprawdaż? W krytycznym momencie zawsze pojawiał się Jev alias Patch i było się czym cieszyć, naprawdę. Nie można zaprzeczyć, że Patch jest w tej serii najbardziej intrygującą, tajemniczą postacią, która potrafi zyskać rzeszę fanek. Plus dorzućmy humor Vee, ew. sprzeczki Patcha i Nory, ale nie te mówiące o zazdrości. Ogółem jednak ten tom trzeba w sumie przetrwać, by móc przeczytać kolejny. Atutem "Ciszy" jest zaskakujące zakończenie, które sprawiło, że choć najpierw miałam przeczytać inną książkę, to jednak wpierw sięgnęłam po zakończenie serii.

Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2012
Stron: 418
Ocena: 8+/10
A ono praktycznie zaczyna się w tym samym momencie, gdzie zakończył się tom trzeci. No, może dzień później. Przed Norą i Patchem jest spore wyzwanie. Dla niej los szykuje śmierć, a jeśli zdoła przeżyć - to wówczas Patcha może czekać wieczne potępienie u boku Rixona w piekle. Przez wiele stron obserwujemy klasyczny przykład uwięzienia między młotem a kowadłem, choć powiedziałabym, że równie idealnie pasuje Scylla i Harybda. Nie znaczy jednak, że jest nudno, o nie. 

 "Nie wiedziałabym, czym jest normalność, nawet gdybym się o nią potknęła."

Akcja porządnie się rozwinęła i zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż w "Ciszy" czy "Crescendo". A zakończenie... To jest to. Jedna z Was napisała, że miała wrażenie, że w tym mieście żyje więcej Nefilim i upadłych niż zwykłych ludzi. Coś w tym jest, chociaż większość po prostu zjechała się do dowódcy. I choć z pewną osobą autorka przesadziła, to z kolei sytuacja z innym aniołem mi się podobała, bo jak to pisałam w poprzedniej recenzji...? Lubię happy endy, a to chyba nie będzie wielkie odkrycie, że happy end jest. Ale droga do niego... Cóż... Po prostu polecam.

„Nie zasługujesz na mnie - zgodził się.- Zasługujesz na kogoś lepszego, ale utknęłaś tu ze mną i musisz sobie z tym jakoś poradzić.” 

A te okładki serii... Co jedna, to lepsza. Cud, miód i orzeszki w karmelu. Ale moją faworytką jest "Cisza", zdecydowanie. A Wam się podobają czy z zapalniczką do nich? ;)

środa, 12 czerwca 2013

[296] "Requiem" Lauren Oliver


Autorka: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Otwarte
Seria: Delirium, tom 3
Rok wydania: 2013
Cena: 34,90zł
Stron: 390
Ocena:
9+/10

        [amor deliria nervosa]
                                                               [live free or die]

                 [I love revolution]
                                                        [fight for love]


   Rewolucja rozpoczęła się na dobre. Ruch oporu działa w całym kraju. Niestety i porządkowi wdzierają się do Głuszy, by u źródła skutecznie usuwać zagrożenie, co sprawia, że już nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. A sama Lena jest rozdarta wewnętrznie - od momentu, gdy ujrzała Aleksa, całego i zdrowego, ale już nie tego samego, co kiedyś. A ona... ona zdążyła pokochać Juliana. Więc jak walczyć o wolność, gdy samemu jest się rozdartym?

"Jak ktoś może mieć taką moc, by sprawić, że drugi człowiek rozpada się na tysiąc kawałków albo doświadcza uczucia pełni?"

   Bałam się zakończenia tej trylogii. Naprawdę, szczerze się bałam tego, co wyniknie z najnowszego miłosnego trójkąta pt. Lena-Julian-Aleks. Sądziłam się, że wyniknie z tego łzawa historyjka, a chociaż potrafię czytać takie masowo, w tej książce, w tej serii, jej nie chciałam. I na szczęście autorka tak zręcznie poprowadziła akcję, że mimo tych paru łzawych scen czytało się naprawdę dobrze. Wręcz bym powiedziała, że ten wewnętrzny konflikt Leny dopełnił całości książki. Osobiście ciężko mi powiedzieć, co było głównym tematem serii. W pierwszym tomie może to poznanie miłości przez Lenę; gdy było romantycznie, trochę ryzykownie, a trochę dramatycznie. W drugim tomie Lena się zmieniła, zmieniła się cała sytuacja, nastał czas buntu, pierwszych walk. A trzeci tom... To z jednej strony dalsza historia o miłości, która płynnie połączyła się z walką o wolność - o wolność tejże miłości, wolność uczuć.

"Zburzcie mury."

   Narracja jest tym razem prowadzona przez dwie osoby - Lenę i wyleczoną Hanę, która szykuje się do ślubu z nowym burmistrzem. W pewnym momencie obie dziewczyny się spotkają - i będzie to bardzo ciekawe spotkanie. Wyjdzie na jaw parę tajemnic skrywanych przez Hanę, a które zmieniają spojrzenie na początkową historię. Samo zakończenie jest otwarte. Rzekłabym - bardzo otwarte i bardzo intrygujące. Przyznam, że gdy skończyłam czytać, kolejne pół godziny siedziałam i patrzyłam się w jezioro, i zastanawiałam się "I co dalej? Jak mogło potoczyć się to dalej? Co z Haną, Aleksem, Julianem, Leną, Grace i innymi członkami ruchu oporu i wyleczonymi?" Nie przepadam za takimi zakończeniami. Lubię mieć wszystko jasno powiedziane. Ale tutaj... Tutaj to zakończenie pasuje. I choć pozostawia w człowieku jakąś pustkę, to można wypełnić ją według swojego pomysłu, co do losu bohaterów. Ja lubię wierzyć w szczęśliwie zakończenia. Lubię myśleć "I żyli długo i szczęśliwie".

wtorek, 11 czerwca 2013

Każdy lubi stosiki...

... najlepiej własnych książek, ale i na inne można popatrzeć :)

Byłam dziś w bibliotece i odkryłam, że muszę wpadać tam częściej - dokończę wtedy parę serii. Jednak to małe przemeblowanie musiało wyjść im na lepsze, bo i nagle książek więcej:)


Szereg ostatnich zdobyczy - z wymian i biblioteki.

1. "Morze Potworów" i "Klątwa Tytana" - zdobyte w wymianie na LC i bez znaczenia, że to środkowe tomy. Czytałam to tyle razy, że mogę zacząć zbieranie i od końca. Byle mieć wszytskie :) Mknie już w dodatku do mnie (a raczej pomknie za tydzień) tom 1, a wędrówkę zaczęło już Archiwum Herosów. Powoli idzie zbieranie do kolekcji :)

2. "Ogród Popiołu" i "Klub Podróżników w Wyobraźni" - ostatnie dwa tomy Ulyssesa Moore'a. Na usta ciśnie się tylko dwa słowa "w końcu". Z biblioteki.

3. "Zieleń Szmaragdu" - byłam gotowa wyfrunąć z tej biblioteki i natychmiast czytać, a najlepiej przehandlować na inną, aby ten tom u mnie został. Ale się powstrzymałam, dalej czytam grzecznie Ciszę, a książkę po przeczytaniu oddam. Wytrwale będę szukać własnego egzemplarza :) Z biblioteki.

4. "Ostatnia Spowiedź" - sama nie wiem, czemu na nią się wymieniłam. Chyba głównie z ciekawości. Z wymiany na LC.

5. "Światła pochylenie" - Jakoś tak długo ta książka za mną chodzi, że w końcu przygarnęłam. Z wymiany na LC.

6. "Cisza" i "Finale" - z wymian na LC, pora w końcu serię dokończyć. Czytam teraz Ciszę i zastanawiam się, że czy po porwaniu, obudzeniu się na cmentarzu i mając kilkumiesięczną amnezję wymknęłabym się z domu i poszłabym z powrotem w środku nocy na cmentarz i łaziła po podejrzanych miejscach, gdzie są chętni mnie zabić. Hmm, nie, raczej nie. Ale może jestem jakaś dziwna, cóż.

7. "Wywiad z Wampirem" i "Wampir Lestat" - od dawna chciałam przeczytać "Wywiad...". Film oglądałam i jestem bardzo ciekawa książki. A że kontynuacja wpadła dodatkowo, no to czemu nie? Z wymian na LC.

Co powiecie o dzisiejszym stosie? Co czytaliście, polecacie, podkradlibyście? ;)

Jutro coś naskrobię o "Requiem", a wkrótce pewnie i o "Ciszy". Kolejna w kolejce będzie zapewne "Zieleń Szmaragdu", bo ciekawość aż mnie roznosi, co tam jest. Aczkolwiek pewnej rzeczy się domyślałam, a w zabawie na LC przypadkowo zostało mi to potwierdzone, ha! :)

Wkrótce, w lipcu, będzie też konkurs z okazji 4 rocznicy bloga (taka stara już jestem...). Jakieś pomysły na formę konkursu?