Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1.Recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1.Recenzja. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 października 2015

Książki, których nie dałam rady przeczytać...

Taka trochę inna forma dzisiejszego wpisu - kilka książek, których nie zmogłam, nie przebrnęłam i które tak mnie zniechęciły, że - poza jednym wyjątkiem - nie zamierzam do nich wrócić.

W kolejności losowej.

1. "Duma i uprzedzenie"
Autor: Jane Austen
To jest ta jedyna, do której zamierzam wrócić, gdy będę miała czas porządnie do niej przysiąść i poradzić sobie z językiem, i ogarnąć wszystkie zwyczaje i grzeczności. Silna jest moja ciekawość, więc na pewno ją przeczytam prędzej czy później.


2. Gra o Ferrin
Autor: Katarzyna Michalak
Przeczytałam ją. Może nawet doszłam do połowy (z 430 stron). Najlepsza w tej książce jest okładka - słowo honoru i harcerki, którą nie byłam. Główna bohaterka jest po prostu bezdennie głupia, naiwna, a w swej głupocie i niewiedzy tak porażająco skuteczna, by niszczyć wszystko czego się napotka, że to aż mistrzowskie. Zamiast uciekać przed najeźdźcami - ona chce popatrzeć(!), a że ci najeźdźcy zabiją jej przyjaciela, ciężko ranią drugiego - "ojej, nie pomyślałam". I poza tym "ojej" to jest autentyczny cytat! I nie żeby po tym wydarzeniu się zmieniła. Przykład kolejny - seks. A raczej nie nawet seks tylko jakieś takie, hm... Dopowiedzcie sobie w odpowiednio niecenzuralnym słowie. Jakiś młody bohater zamiast walczyć na miecze ze złą postacią kobiecą, zauroczony jej wyglądem "pieprzy się" z nią, a potem płacząc (!) wciąga spodnie. I to nie jest pojedyncza sytuacja, takich są pęczki. Więc może nawet nie zdziwicie się, że tego nie doczytałam. Zapoznałam się z recenzjami, że będzie już tylko gorzej. I tak mam mało czasu, by sobie czytać dla przyjemności, więc nie traciłam czasu na to. A myślałam, że będzie dobra książka... Jak ktoś przetrwał tę lekturę do końca, to może mi streścić. Pośmieję się...

3. Uczennica maga
Autor: Trudi Canavan
Tu akurat będę grzeczna. Książka po prostu mnie zanudziła. Czytałam dawno, wytrwałam chyba ze 300 stron (z ponad 800) , ale nie porwało mnie w niej nic. Ani bohaterka, ani wydarzenia, wszystko ciągało się jak flaki z olejem. Chyba wybredna byłam, bo wiele ludzi się zachwycało książką i w ogóle dziełami tej autorki. Możliwe, że potrzebuję większego tempa akcji a mniej opisów, tak myślę, patrząc po dalszych punktach tej listy.

4. Cień wiatru
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Podobna sytuacja. Książka mnie nudziła, a na dodatek gubiłam się w niej: kto, co, gdzie, jak, z kim i kiedy. Nie w mojej naturze chyba takie przeskoki czasowe, tematyczne i nudne opisy. A że ilość stron słuszna (ponad 500) nie porwałam się na czytanie do końca, mimo świetnych opinii i namowom kuzynki. Nie każda książka dla każdego.

5. Godzina czarownic. Tom 1
Autor: Anne Rice
Myślałam, że będzie coś na miarę "Wywiadu z wampirem", równowaga opisów, historii i dumania do spółki z akcją i ciekawymi wydarzeniami. Niestety, prawie 8 setek stron, ja wytrwałam z ponad 200, na których absolutnie nic się nie działo. Czytał ktoś i mógłby zapewnić, że jakaś akcja, by potem była? To może nawet się przeproszę z książką. Choć z mojego kartkowania nie dostrzegłam nic ciekawego w dalszym czytaniu.

6. Klątwa Tygrysa
Autor: Colleen Houck
Moment, w którym stwierdziłam, że już wiem jak się skończy książka, a jak się wysilę to i cała seria, była tym momentem, kiedy stwierdziłam, że chyba już niewiele książek paranormal przeczytam. Tak po prostu.

7. Różany labirynt
Autor: Titania Hardie
Czytana dawno, więc słabo pamiętam to co zdążyłam przeczytać. Ale pamiętam, że liczyłam na jakiś ciekawszy kryminał, takie rozwiązywanie tajemnic, ale tymczasem książka była zwyczajnie nudna, bez jakiegokolwiek deszczyku emocji i zainteresowania.

8. Zielone jabłuszko
Autor: Izabela Sowa
Historia Ani niespecjalnie mnie zainteresowała. Liczyłam na coś w innym stylu, tutaj wszystko było takie... nijakie, bezbarwne i trudno się czytało. Mimo więc, że książka jest cienka to nawet nie przeczytałam jej w całości. Może kiedyś skuszę się na jakieś inne książki tej autorki. Tej - zdecydowanie mówię nie.


A Wy, też nie dałyście rady którejś z tych książek czy wręcz przeciwnie - któraś jest przez Was przeczytana, lubiana, polecana?

wtorek, 1 września 2015

[330] "W lustrze snów" Catherine Webb



Autorka: Catherine Webb
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2003
Stron: 263
Ocena:
6+/10 (Dobra)









   Każdej nocy śnimy. Jeśli twierdzimy, że nie śniliśmy nic - mylimy się. Po prostu nie pamiętamy tych snów. Ile razy obudziliście się ze snu, już, już mieliście mówić co wam się śniło, bo jeszcze mieliście to przed oczami a chwilę później nie umieliście ubrać tego snu w słowa? Nasz mózg to bardzo tajemnicza rzecz...

   Sny są dobre i złe - koszmary. A  każdy z nich ma swoje miejsce, w którym zaistniał i zaistnieje. Swoje Królestwo Snów i swoje Królestwo Koszmarów. Tam mieszka też nasz bohater, mag Laenan Latawiec. Ma już swoje lata i zabłysnął we właściwych bitwach, a teraz od wielu lat mieszka w swoim odludnym zamku i prowadzi spokojne życie. Jednak zawirowania w Królestwie - śmierć króla, koronacja kolejnego, rośnięcie w siłę armii Koszmarów, znikanie Śniących (nas ludzi!) - sprawiają, że musi opuścić swoje bezpieczne lokum i znów pojawić się na arenie głównych wydarzeń.

   Książkę pożyczyła mi koleżanka zapewniając, że chociaż napisała ją 14-latka to naprawdę dobrze się czyta. I faktycznie tak jest. Bohaterem jest postać stara i doświadczona - Laenan swoje już przeżył, ma ogromną wiedzę, którą czerpie też z naszego świata, o którym śni. Żywość, barwność świata i pomysłowość zdarzeń naprawdę jest godna podziwu, to jak miesza się nasz ludzki świat ze Światem Snów - ciekawie poprowadzone i wytłumaczone. Humor i dystans głównego bohatera wobec samego siebie i innych gwarantuje lekką, ale nie głupią lekturę. Przyjemnie się ją czyta, a po skończonej książce obiecująca wydaje się kontynuacja, którą poznam w niedługim czasie.

   Książka została wydana już dawno - być może zaskoczę was, jeśli napiszę nazwisko Kate Griffin. Jest to pseudonim jaki przybrała pisząc książki dla dorosłych. Może je znacie, bo były ukazane też w Polsce (np. Szaleństwo aniołów) - znak, że dziewczyna, a w sumie kobieta nie spoczęła na laurach i szkoli swoje pisarskie umiejętności. Tym bardziej ciekawym doświadczeniem może być przeczytanie jej książek po kolei - jak pisała jako czternastolatka a jak jako dorosła kobieta zbliżająca się do trzydziestki...

czwartek, 21 maja 2015

[329] "Uroczysko" Magdalena Kordel


Autorka: Magdalena Kordel
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 256
Ocena:
8/10









"Uroczysko" - nazwa co najmniej dziwna, ale pasująca do książki. Długo u mnie przeleżała i jakoś nie miałam czasu do niej sięgnąć, ale w ferie naszła mnie na nią chęć i cóż - warto było!

Bohaterką książki jest Majka, świeżo zdradzona kobieta, w trakcie rozwodu, bez domu (dzięki mężowi!), za to z nastoletnią córką i zwierzyńcem. Załamana kobieta podrzuca cały ten przychówek rodzicom i wyjeżdża na krótki odpoczynek w Sudety z wiarą na nabranie sił i motywacji. W Sudetach odnajduje wiele więcej, co zaowocuje wieloma zmianami w życiu, poważnymi decyzjami i nowymi znajomościami. Tak w skrócie można opisać fabułę, ale też opiszę Wam tę książkę inaczej.

Wiele z Was zna zapewne film "Nigdy w życiu". (Tak, jest też książka, ale ja jej nie czytałam. Podobno gorsza od filmu ;)) Czytając "Uroczysko" widziałam wiele podobieństw co do niektórych sytuacji, bohaterów, wydarzeń, ale też i nade wszystko do humoru i lekkości czytania. Bo przyznacie same, że rozwód, nastoletnia córka, zmiany w życiu w postaci wyjazdu gdzieś daleko i posiadania nowego domu brzmią znajomo. Wszystko to jednak opakowane w innych bohaterów i wcale nie czułam się jakbym czytała kopię tegoż filmu. Towarzyszenie przygodom bohaterki dostarczyło mi niemało uśmiechu i w spokoju, i odprężeniu czytałam sobie w ciepłym domku tę książkę, gdy za oknem choć słoneczko świeci to i wiatr wieje paskudnie zimny. Nieco ponad 250 stron to akurat rozrywka na parę godzin dla uspokojenia i oderwania od świata, i choć w życiu ciężko o taką sielankę, to miło o niej poczytać. Nie bez znaczenia jest też dla mnie postępowanie głównej bohaterki. Po żenującym poziomie książki, którą czytałam przed "Uroczyskiem" taką ogromną ulgę sprawiła mi bohaterka, która mężczyzn traktowała z humorem i z dystansem obserwowała ich zaloty, że to była aż podwójna przyjemność to czytać. Słowo daję!

Podsumowując, polecam tę książkę, pełną humoru i ciepła, na parę godzin lenistwa. "Uroczysko" z pewnością sprawdzi się jako nieskomplikowana lektura czytana pod ciepłym kocykiem na wieczór.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

[328] "Miasto Niebiańskiego Ognia" Cassandra Clare


Autorka: Cassandra Clare
Wydawnictwo: MAG
Seria: Dary Anioła, tom 6
Rok wydania: 2014
Stron: 704
Ocena:
9+/10

"Bohaterami nie zawsze są ci, którzy wygrywają. Czasami są nimi ci, którzy przegrywają, ale nie poddają się i nadal walczą. To właśnie czyni ich bohaterami."



   Po raz drugi opisuję finał serii "Dary Anioła" Najpierw był to tom trzeci, "Miasto szkła". Teraz jest to "Miasto Niebiańskiego Ognia", ostateczna i nieodwołalna ostatnia część serii, którą uwielbiałam i uwielbiam dalej. Przyznam, że napisana z rozmachem (700 stron!), z rozmachem też padają ofiary, choć wyznam szczerze, że po przeczytaniu całej serii "Pieśni Lodu i Ognia" jakoś padające trupy robią już na mnie mniejsze wrażenie. No cóż... Valar morghulis. 

    W poprzednim tomie Sebastian Morgenstern wszedł w posiadanie Piekielnego Kielicha. Korzysta z niego skutecznie, atakując Instytuty, siłą zmieniając ich mieszkańców w Mrocznych Łowców, odrywając ich od rodzin i przyjaciół, zamieniając w okrutne posłuszne istoty, które już tylko wyglądem przypominają ludzi. Ich dusz już nie ma... Pośród tego chaosu tylko dwie osoby rozumieją działania Sebastiana. Jego siostra Clary i przyszywany brat Jace. To oni wiedzą czym kieruje się Sebastian i czego pragnie w swych krwawych poczynaniach. To oni, z garstką przyjaciół, schodzą do królestwa demonów, by tam, na terenie Sebastiana stoczyć z nim ostatnią walkę. 

    Muszę przyznać, że pierwsze co rzuca się w oczy to zgrabne połączenie wszystkich trzech serii, które autorka napisała - cyklu o Tessie, Clary i Jasie, i niewydanego jeszcze cyklu o Emmie i Julianie. Miło było, nawet przelotnie, dowiedzieć się o losach Tessy, poznać historię Emmy, gdy jest jeszcze dzieckiem, i nade wszystko spotkać Jema! (Jak to rzekła Isabelle: Brat Zachariasz. Ciacho wszystkich miesięcy od stycznia do grudnia w kalendarzu Cichych Braci.)

"Myślę, że brat Zachariasz właśnie ukradł naszego kota. Przysięgam, że widziałam, jak wsadza go na tylne siedzenie samochodu."

   No i brawa dla Clare za naturalność postaci! Jak na 5 tomów serii byli w pewnym momencie już ZA grzeczni, na szczęście ożywili się w tym tomie, a wypadło wszystko tak naturalnie i właściwie, że gratuluję autorce, z przyjemnością czytałam wszystkie te (nie)złośliwe dialogi, żarty i przekomarzania. Nie żeby były tylko zabawne chwile, wręcz przeciwnie, było równie dużo przykrych scen, smutnych wspomnień i podnoszenia na duchu.

    Sam epilog mnie zadziwił - tyle stron jeszcze nie widziałam! Ale zdecydowanie było ich tyle trzeba, by oddać wszystko w zakończeniu co oddane być powinno. To było dobre pożegnanie z przygodami Clary, Jace'a, Aleca, Magnusa, Isabelle, Simona i innych... A żeby dowiedzieć się pewnej "drobnej", bardzo istotnej rzeczy.... Czekam na książki o Emmie!

"Służymy swobodnie, bowiem swobodnie kochamy
Mogąc wybierać: kochać lub nie kochać;
I tym stoimy albo upadamy."

 ***************************************

czwartek, 12 czerwca 2014

[327] "Na końcu tęczy" Cecelia Ahern


Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2013
Stron: 383
Ocena:
8/10










   Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Do czasu - rodzina Alexa przenosi się z Irlandii do Ameryki, a chłopak wraz z nimi. Kontakt się nie urywa - prawdziwa przyjaźń nie znika. Ale ta odległość jest przyczyną zaskakujących zdarzeń - przyjaźń, która może przerodziłaby się w coś więcej przeżywa drobne kryzysy, do tego Rosie zostaje młodą mamusią, podczas gdy Alex znajduje sobie dziewczynę. Czy los na zawsze rozdzielił tych dwojga w sferze romantycznej i skazał na los trwania w przyjaźni? Czy już na zawsze Rosie będzie borykać się z problemami finansów i trudów macierzyństwa, a Alex pracoholizmu i kolejnych miłosnych zawodów?

   Cecelia Ahern to autorka, którą cenię za ciekawe pomysły i nietuzinkowe podejście w kwestii ich realizacji. Zawsze zaskakiwała mnie nutą magii w swoich książkach, bo jednak w większości przypadków czytelnik oczekiwał jedynie obyczajówki. Tym razem autorka zaskoczyła mnie ledwo otworzyłam książkę. Bowiem "Na końcu tęczy" to powieść... epistolarna! Listy, maile, z rzadka smsy, różne zaproszenia, kartki z życzeniami... W ten sposób poznajemy całe życie bohaterów, od dzieciństwa do starości. Książki w takiej formie chyba jeszcze nie czytałam, pomijając nieszczęsnego "Wertera". Na początku się obawiałam - jak ja mam niby poznać odczucia bohaterów? Ich wygląd, zachowanie? W ogóle rozeznać się w treści i wydarzeniach? Ku mojemu zaskoczeniu całość jest tak zgrabnie skomponowana, że po pewnym czasie przestałam odczuwać dyskomfort. Zaproszenia z datami czy kartki urodzinowe zapewniały mi stale informacje o wieku bohaterów a mnogość korespondujących ze sobą postaci opisały mi każdą z nich. Poznałam ich tajemnice, zachowanie, obawy i nadzieje. Obserwowałam jak spełniają się niektóre marzenia, a inne legną w gruzach. Jak jedno pokolenie powtarza błędy drugiego, w porę zawracając na właściwą ścieżkę. Wątek miłosny - istotny, ale poza tym ważne są ludzkie wybory, poszukiwanie odwagi i dość silnej woli, by walczyć - walczyć o to czego się pragnie!

   W pewnym momencie aż w duchu pytałam autorki - ile jeszcze? Jak długo będziesz męczyć jeszcze bohaterów? Ja już wiem, a wy moi drodzy czytelnicy, musicie przekonać się sami, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę. Ze swojej strony - polecam!

niedziela, 16 marca 2014

[326] "Kroniki Ellie" John Marsden


Autor: John Marsden
Seria: Kroniki Ellie
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013
Stron: 304
Ocena:
7+/10









   Wojna się skończyła. To fakt. Ale walki niekoniecznie ustały. Granice się zmieniły, sytuacja w państwie nie do końca ustabilizowała, wciąż są przetrzymywani jeńcy. Oczywiście Ellie też nie zaznała spokoju zbyt długo. Od momentu, gdy będąc na spacerze w okolicach Piekła, usłyszała strzały dochodzące z jej domu, nic nie będzie takie jak wcześniej. Od tej pory przyjdzie jej walczyć w zupełnie innym sensie - musi na nowo poukładać swoje życie, walczyć o swój dom i prawo opieki nad Gavinem, a po drodze wplątuje się w nietypowe akcje powojenne.

   Zastanawiałam się, o czym mogą być Kroniki Ellie. W końcu wojna się skończyła, miano zacząć prowadzić normalne życie. Byłam więc ciekawa, co autor mógł wymyślić. I przekonałam się, że autor zrzucił na barki Ellie tak wiele zmartwień i kłopotów, że aż pomyślałam, że trochę przesadził. Jednakże, wbrew moim obawom akcję tak przeprowadzono, że wyszła naprawdę interesująca. Martwiłam się też, że przyjdzie mi czytać tylko o Ellie. Na szczęście, choć bohaterowie "Jutra" mieszkają w różnych miejscach, to jednak pojawili się w tym tomie m.in. Lee oraz Fi oraz kilku nowych ciekawych bohaterów, którzy namieszają nie tylko w tym tomie, ale i w dwóch kolejnych.

   Ogólnie miałam wrażenie, że książka jest zdecydowanie spokojniejsza jeśli chodzi o wydarzenia. Nie było już spektakularnych strzelanin i wysadzania stacji benzynowych.  Nie brakowało wprawdzie emocji i brutalnych scen, ale autor jakby bardziej skupił się na bólu Ellie i jej wspólnych starań z Gavinem o ratowanie farmy.

   Podsumowując, Kroniki Ellie uważam za ciekawe uzupełnienie serii "Jutro". A już zwłaszcza dobitnie one pokazują, że wojna nie kończy się wraz z podpisaniem kilku papierków przez rządy.

piątek, 7 marca 2014

[325] "Eona.Ostatni lord Smocze Oko" Alison Goodman


Autorka: Alison Goodman
Wydawnictwo: Telbit
Rok wydania: 2011
Stron: 656
Ocena:
6/10







   Długo czekałam na możliwość przeczytania drugiej części "Eona". Nie było jej jednak w bibliotece, do której wcześniej chodziłam i dopiero teraz, kilka lat po przeczytaniu części pierwszej, znalazłam "Eonę" w bibliotece w Szczecinie. Jak to z tak długim czekaniem czasem bywa - książka była interesująca, ale czegoś jej zabrakło. Jednak zacznijmy od początku.

   Eona jest teraz jedynym, poza lordem Ido, lordem Smocze Oko i do tego pierwszą od pięciuset lat kobietą na tym stanowisku. Pozostała dziesiątka została zamordowana przez Szczurzego Lorda. W kraju panuje chaos, poprzez zamach stanu krajem rządzi fałszywy cesarz, a prawowity następca, Kygo, kryje się wśród buntowników. Mężczyzna musi jak najszybciej objąć władzę, lecz potrzebuje do tego mocy Eony. A Eona, niewyszkolona, atakowana w świecie duchów przez osierocone smoki i męczona wściekłymi wspomnieniami swej przodkini, nie jest w stanie udzielić mu pomocy. Bohaterowie wyruszają więc na poszukiwanie uwięzionego lorda Ido, jedynej osoby, która może wesprzeć Eonę.

   Książka fascynowała mnie od początku. Główna bohaterka, silna i odważna dziewczyna to ostatnio rzadki typ w książkach. Do tego tematyka smoków, ciekawe przygody, doza brutalności i miłości - to wystarczyło bym książkę pragnęła przeczytać jak najprędzej. Tak właśnie przeczytałam pierwszy tom, z zapartym tchem, z pełnym zainteresowaniem. A ten tom?

   Ten tom pozostawił niedosyt. Postać Eony jakby się "wypaliła" i stała się dość irytująco nieporadną bohaterką. Ciągle czytałam o jej braku mocy i narzekaniu na niewyszkolenie. Sama fabuła, na tylu stronach, miejscami była bardzo ślamazarna, a gdy nabrała tempa - koniec! Koniec książki, czytelniku, wymyśl sobie zakończenie. I to nie jest tak, że zżyłam się z bohaterami i chciałabym wiedzieć wszystko, ale jednak zostało tyle niewyjaśnionych wątków, których nie chcę sama sobie dopowiadać... Rozczarowało mnie to. Mimo wszystko dobrze było poznać ciąg dalszy przygód Eony, ale jednak drugi tom oceniam niestety gorzej niż pierwszy.

czwartek, 26 grudnia 2013

[324] "Pisane szkarłatem" Anne Bishop


Autorka: Anne Bishop
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2013
Seria: Inni
Stron: 448











   Jak tu nie kochać Anne Bishop? No jak, skoro ta autorka serwuje nam książkę za książką, z których każda jeszcze mocniej podbija serce niż poprzednia, a przynajmniej równie mocno?

   "Pisane szkarłatem" rozpoczyna serię "Inni". Jej bohaterka, Meg Corbyn, to wieszczka krwi. To znaczy, że odpowiednie nacięcie na skórze pozwala jej zobaczyć przyszłość. Jest też uciekinierką - uciekła z miejsca, gdzie trzymano kobiety takie jak ona. Była tam więźniem z powodu swojego daru, a życie codzienne znała ze szkolenia, ze zdjęć i filmów instruktażowych.

   Oczywiście  pojawia się odpowiedni bohater męski. Simon Wilcza straż - jeden z Innych - Wilk. Kierowany podszeptem intuicji, zatrudnia Meg na stanowisko łącznika z ludźmi na Dziedzińcu. Ostatecznie, jeśli kobieta się nie sprawdzi, zawsze może ją zjeść i po kłopocie. Ale zarówno Simon jak i pozostali Inni odkrywają w sobie dziwny szacunek wobec przybyłej kobiety. Jednakże Kolekcjoner, "właściciel" Meg nie odda łatwo swojej najlepszej wieszczki i uparcie jej poszukuje. Również i inny wróg czyha na Dziedzińcu, więc zdecydowanie wokół Meg nie jest nudno.

   U Bishop zawsze mogę liczyć na kilka rzeczy: świetnych bohaterów, interesującą fabułę, równą dawkę humoru i grozy zawartą na sporej liczbie stron, które i tak pochłonę w dwa dni. Wprawdzie tym razem autorka nie wprowadziła bezwzględnie groźnej bohaterki. Meg to nie Jaenelle Angelline czy Belladonna. To jednak nie znaczy, że jest nudna czy bezbronna. Siłą Meg jest wytrwałość, intuicja, życzliwość, dar wieszczenia i upór. Była bohaterką uroczo zagubioną i niewinną, ale w głębi duszy odważną i silną. A Simon Wilcza Straż... Cóż, Bishop potrafi stworzyć tak fascynujących mężczyzn, że chciałoby się samemu znaleźć w takiej książce - myślę, że to wystarczy za jego opis.

   Bishop jednak nie próżnuje - mamy tu oczywiście całą plejadę bohaterów, które początkowo niepozorne, z czasem okazują się być przyczyną niezłego zamieszania, jedni zostają się nieoczekiwanymi sojusznikami, inni wrogami. Narracja podzielona jest między kilku bohaterów, co pozwala spojrzeć na wydarzenia z szerszej perspektywy - i niekiedy Bishop naprawdę czytelnika.

   Wydawać by się mogło, że Bishop poszła na łatwiznę - na topie są wilki, wampiry więc i ona pisze o wilkach i wampirach. O nie. Bishop buduje inny świat o "Innych", wprowadza swoje zasady, swoje pomysły i ciekawych bohaterów (jak choćby niepozorna dziewczynka w białej sukieneczce - ucieleśniona Zima), a wszystko okrasza stylem, który pokochałam w "Czarnych Kamieniach".

   Jednego jestem pewna - Bishop polecam zawsze z pełnym przekonaniem, a i teraz nie ma wyjątku. Kto polubił już Bishop - długo nie trzeba go namawiać. Jeśli "Czarne Kamienie" zdały się wam "przyciężkie" proponuję skusić się na "Pisane szkarłatem". Warto!

czwartek, 21 listopada 2013

[323] "Michael Vey. Więzień celi nr 25" Richard Paul Evans


Autor:








wtorek, 12 listopada 2013

[322] "Gra Endera" Orson Scott Card


Autor:





















sobota, 9 listopada 2013

[321] "Światła pochylenie" Laura Whitcomb


Autorka: Laura Whitcomb
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2010
Stron: 232
Ocena:
4/10


"Ktoś na mnie patrzył. To dość niezwykłe uczucie, gdy jest się martwym."





   Helen nie żyje. To fakt. Od 130 lat jest Światłem, duchem. Zna jedynie swoje imię, wiek i to, że jest kobietą. Ma swojego gospodarza, którym się "opiekuje" w nadziei, że jej niedola w końcu się skończy. Tymczasem dużo czasu spędza w szkole, u boku gospodarza, który jest nauczycielem. I to właśnie tam, pierwszy raz od dziesiątek lat, Helen czuje, że ktoś na nią patrzy. Prosto na nią, a nie przez nią. Kobieta jest tym wstrząśnięta, ale w miarę swoich możliwości rozpoczyna śledztwo. Wyniki są zaskakujące, ale Helen się nie poddaje. Wspólnie z chłopakiem, który ją widzi, chce rozwikłać tajemnicę śmierci i być w końcu szczęśliwą. Odnaleźć spokój i przebaczenie.

   Przyznam, że spodziewałam się czegoś lepszego. Tematyka śmierci w książkach zawsze przyciąga uwagę i choć nie sądziłam, że dostanę "Nostalgię anioła", to też nie sądziłam, że dostanę coś zupełnie przeciwnego. Wiek bohaterów też był obiecujący, bo byli nimi dorośli ludzie, choć w ciałach nastolatków. I z początku sądziłam, że będzie ciekawie. Zdawało się, że będzie o odkupieniu, o dobru i złu, jakieś głębsze przemyślenia... Szybko sprowadzono mnie na ziemię i oblano wiadrem zimnej wody. Książka ze strony na stronę okazywała się coraz nudniejsza, płytsza, wręcz naciągana. Historia Helen zamiast mnie zaciekawić, jedynie mnie zanudziła. Jej relacja z chłopakiem, który ją widział rozwinęła się w tempie godnym książek paranormal romans, a nawet szybciej. Aż zaczęłam sprawdzać, czy na pewno nikt mi kilku rozdziałów nie wyrwał. No i opisy. Moją udręka w tej książce, naprawdę. Były tak chaotyczne, a kwieciste porównania tak naciągane, że aż wszystko stało się bezsensowne i na granicy komizmu. Wręcz znienacka traciłam w czasie czytania wątek i nie mogłam go odnaleźć.

   Nie jest to książka, którą polecam. A przynajmniej ostrzegam, że z pewnością nie powali was ona na kolana. Lepiej sięgnąć po coś innego, a "Światła pochylenie" przesunąć na dół listy książek planowanych do przeczytania lub wręcz całkowicie ją z niej skreślić.

niedziela, 27 października 2013

[320] "Starcie królów" George R.R. Martin


Autor: George R.R. Martin
Seria: Pieśń lodu i ognia, tom 2
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2000
Stron: 928
Ocena:
8/10



 „Władzę ma ten, kogo ludzie uważają za sprawującego władzę.”





   "Starcie królów" to drugi tom sagi "Pieśni Lodu i ognia". Ponownie przyglądamy się wydarzeniom z punktu widzenia wielu bohaterów, w tym kilku nowych. A w Królestwie nie jest dobrze. Kilku lordów ogłosiło się królami, po śmierci króla Roberta. Wśród osób roszczących sobie prawa do tronu jest młody Robb Stark. Rozpoczyna się zatem wiele bitew pustoszących ziemie, pojawiają się kolejne spiski, knowania i zdrady. Oprócz tego obserwujemy też ponure przygody Aryi, udającej chłopca, by ocalić życie. W Winterfell nie dzieje się wiele lepiej, Bran zmaga się ze swoim kalectwem, jednocześnie próbując sprostać obowiązkom lorda. Nadciąga też niebezpieczeństwo, którego chłopiec się nie spodziewa. Natomiast za morzem, Deanerys wędruje ze swoim khalasarem  i smokami w poszukiwaniu żywności, ludzi, a nade wszystko statku, by móc odzyskać swoje dziedzictwo, swoje królestwo.

„Słyszałem, że odwaga i szaleństwo są kuzynami.”

   Przeczytanie książki trochę mi zajęło, po części z braku czasu, a po części dlatego, że niektóre rozdziały mnie nużyły. Choć były też takie momenty, kiedy serce biło mi szybciej i czym prędzej kontynuowałam lekturę, by poznać losy bohaterów. To zabawne, bo przywiązałam się do postaci głównie dziecięcych oraz Tyriona. Aryi dlatego, że jestem niesamowicie ciekawa jak dziewczynka sobie poradzi, zaś Bran ciekawi mnie ze względu na jego więź z Latem. Natomiast Tyrion zaskakuje mnie swoją bystrością i zachowaniem, złożona postać. Zawiodłam się natomiast na Deanerys. Ciekawił mnie jej wątek ze względu na smoki i choć lubię o niej czytać, jednocześnie mnie ona trochę nudzi. Brakuje jakiś większych akcji, emocji z nią. No i Jon Snow. Jak do tej pory, najchętniej czytam rozdziały o nim. Sama nie wiem, dlaczego tak go lubię, może za odwagę, a może za tę dozę tajemnicy życia w Straży i za Murem, ale rozdziałów z nim wyczekuję zawsze.

„Kiedy spada śnieg i wieje biały wiatr, samotny wilk umiera, ale stado przeżyje.”

   Podsumowując, nie potrafię ocenić, czy było lepiej czy gorzej niż w tomie pierwszym. Wtedy dopiero wdrażałam się w świat, teraz czytałam dość długo, książka miała lepsze i gorsze momenty. Jakby nie było, zabrałam się za tom trzeci, bo po prostu warto.

niedziela, 20 października 2013

[319] "Dziewięć żyć Chloe King. Upadła." Liz Braswell


Autorka:









wtorek, 15 października 2013

[318] "Wybrani" C.J. Daugherty


Autorka: C.J. Daugherty
Seria: Wybrani
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2013
Cena: 34,90zł
Stron: 436
Ocena:
8-/10








   "Wybrani" to książka, która nie zaszokowała okładką czy opisem. Po prostu kolejny paranormal. I każdy był mocno zdziwiony, gdy okazywało się, że paranormal to to nie jest w żadnym stopniu. I najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że przez wiele stron miałam wrażenie, że zaraz z krzaków wyskoczy wilkołak, a zza kaplicy zombie czy inny wampir.

 „Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają.”

   Książka rozpoczyna się w momencie, gdy Allie zostaje aresztowana. Trzeci raz. W ciągu jednego roku. Rodzice odsyłają ją więc do szkoły z internatem, gdzie gadżety z XXIw. typu laptop czy komórka są zabronione. Za to jest wysoki poziom nauki i tradycyjne rozrywki, typu: rozmowy czy szachy. Ponadto część uczniów należy do elitarnej Nocnej Szkoły. A co to za szkoła i kim są jej członkowie? To tajemnica. I takich tajemnic oraz dziwnych zjawisk jest więcej. Dochodzi nawet do morderstwa, ale bohaterce nikt nie chce nic zdradzić, a intryga się zagęszcza. W dodatku na drodze Allie staje oczywiście dwóch chłopaków: czarujący Sylvain i ponury Carter.
„Nic nie wiesz. Naprawdę nic nie wiesz. To... głupie. Nikt ci nic nie powie. Nikt ci nic nie powie...”
   Ta książka mnie zadziwiła. Naprawdę. Autorka zaskakiwała mnie na każdym kroku. Nie mówię, że fabuła jest mega oryginalna, a powieść wybitna. Ale autorka zaskakuje już w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę, że to zwykła powieść, a nie paranormalny romans, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały. Zaskoczyła mnie też bohaterka i jej postępowanie oraz przebieg akcji. Z przyzwyczajenia do książek wyżej wymienionych spodziewałam się zupełnie innego obrotu spraw. Tymczasem autorka kierowała wszystkim wręcz rozsądnie. Pewnym minusem jest to, że początek wydaje się być trochę nudny. Akcja później jednak tak się rozkręca, że lektura błyskawicznie mi minęła, zostawiając pewien niedosyt. I mam nadzieję, że tak jak "Wybrani" mile mnie zaskoczyli, tak i "Dziedzictwo" pochłonie mnie zupełnie.

piątek, 11 października 2013

[317] "Jutro 5. Gorączka" John Marsden


Autor: John Marsden
Seria: Jutro, tom 5
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012
Stron: 272
Ocena:
7/10









   Długo czekałam, by móc przeczytać kolejny tom. Kupić za co nie miałam, wymienić się nikt nie chciał... W końcu natrafiłam na "Jutro" w bibliotece. I choć przyszłam tam w zupełnie innym celu (książka na studia) to gdy zobaczyłam właśnie tę serię, te brakujące tomy... to czym prędzej je wypożyczyłam, zagłuszając ten wredny głosik w głowie, który zdecydowanie to odradzał.

 Po wydarzeniach z tomu czwartego, Ellie, Fi, Homer, Kevin i Lee przebywają w Piekle. Porucznik Finley nie chce/nie może ich zabrać, a oni w końcu mają dość bezczynności. Odchodzą więc z kryjówki, a jednym z przystanków w ich wędrówce jest wysypisko śmieci. Zostają tam zaskoczeni przyjazdem ciężarówek. W wyniku niespodziewanego przebiegu akcji bohaterowie trafiają w sam środek jednego z najważniejszych, najbardziej chronionych terenów wroga. Znajdują się w miejscu, w którym nawet nie śmieli marzyć, że się znajdą.

„Gdybyśmy nadal mogli żyć tak jak dawniej, oglądając cudze wojny w telewizji.”

   Muszę przyznać, że kolejny tom wydaje się być powtórką poprzednich. Znowu najpierw marazm, potem nagła decyzja, akcja, wybuchy i strzelaniny, dość spokojne zakończenie. Ponownie czytałam o wątpliwościach i strachu bohaterów, a za chwilę o ich odważnych wyczynach. Ale z drugiej strony byłam tak ciekawa jak to wszystko się potoczy, że pochłonęłam książkę błyskawicznie. Nie można odmówić autorowi lekkości pióra, a opisy są tak dynamiczne, że aż czasem w napięciu wstrzymywałam oddech, czekając na nieuniknione. Bo z jednej strony jestem pewna, że Ellie przeżyje - ona to pisze. Ale reszta? Tu już nie mam gwarancji. Zresztą - nie mam nawet gwarancji, że Ellie ma wszystkie kończyny... Jednakże, mimo powtórki schematów, autor przynajmniej zaskakuje wciąż nowymi akcjami, pomysłami bohaterów i nie sposób długo się nudzić.

   Cieszę się, że po tak długiej przerwie przygody nastolatków z Piekła mogły towarzyszyć mi w podróżach pociągiem. Cała seria już za mną, opinie już wkrótce, a tymczasem szczerze zachęcam do sięgnięcia po serię lub jej kontynuowania.


niedziela, 22 września 2013

[316] "Prymuska" Ewa Bagłaj


Autorka: Ewa Bagłaj
Wydawnictwo: Muza
Seria: Broszka, tom 3
Rok wydania: 2013
Stron: 222
Ocena:
8/10

 "Bo przecież, żeby trzymać kogoś za rękę, trzeba najpierw swoją dłoń otworzyć."


 
   Długo przyszło mi czekać na kolejny tom "Broszki". Szczerze mówiąc, myślałam, że już nie będzie kolejnego tomu, a tymczasem zostałam mile zaskoczona. Wspaniale móc było znowu poczytać o Broszce i jej skłonnościach do wpadania w kłopoty, i zamiłowania do kryminalistyki.

   Tym razem Broszka jest wolontariuszką na obozie dla niepełnosprawnych, w dobrze znanym już z serii miejscu, bo w Kostomłotach. Jednakże to nie wokół niepełnosprawnych dzieci kręci się akcja. Jednym z bohaterów jest nastoletni chłopak, prawdopodobnie narkoman, który musi odpracować w stadninie trochę godzin za to, że rzucił petardą w klacz, która straciła przez to oko. Jego ojciec to książkowy przykład rodzica, który syna trzyma twardą ręką (co w sumie i tak nie wyszło). Tytułowa prymuska to kolejna bohaterka, młoda dziewczyna, zawsze śliczna, mądra, zdolna, idealna. Ma jednak swoją tajemnicę. A Broszka, jak to Broszka, zawsze węsząca kryminalną intrygę i mająca całkiem niezłe podejście do ludzi, stara się wszystkim dookoła pomóc i wybadać, co się dzieje. I tylko do własnego chłopaka nie potrafi odpowiednio podejść... Bo jak na nowo odzyskać zaufanie?

"Ale kiedy mu ufam, to znaczy wierzę, że poradzę sobie z każdą sytuacją. Że ona mnie nie złamie, ale da na przyszłość większą siłę." 

   Książki Ewy Bagłaj to po trochu kryminał, przygoda, konie i psychologia. Czyta się je w mgnieniu oka, lekko i z przyjemnością. Nie są duże objętościowo, a akcja w tym tomie nie obejmuje zbyt wielu dni, poza końcowymi stronami, będącymi czymś w rodzaju epilogu. Przemyślenia bohaterki mogą przyprawiać o śmiech, gdy za daleko zapędza się w podejrzeniach, ale z kolei "złote myśli" nie męczą odbiorcy, są wypowiedziane naturalnie, są wnioskami bohaterki, które wyciąga z tego, co przeżyła i doświadczyła. Tym razem dotyczą problemów nastolatków: bycia ofiarą ambicji rodziców lub przeciwnie - braku miłości i zrozumienia z ich strony.

"Dzięki niej teraz to wiem. Że szczęście nie zależy od tego, jak wyglądam, co posiadam, co umiem, a czego nie. Ani kim jestem dla świata. Liczy się to, czy wierzę w siebie i czy siebie lubię."  

   Lubię tę serię, lubię do niej wracać, a najnowsza książka mnie nie zawiodła. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się i czwarty tom. Choć muszę przyznać, że tym w razem w pewien sposób historia została bardziej "domknięta" niż przy "Dublerce". A jednak... chciałabym poczytać dalej o Broszce.

poniedziałek, 16 września 2013

[315] "Gra o tron" George R.R. Martin


Autor: George R.R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Pieśń Lodu i Ognia
Stron: 778
Ocena:
10/10



 "Nadchodzi zima"






   Grunt to uważać, o co się prosi, nieprawdaż? Poprosiłam przyjaciółkę, by pożyczyła mi "Grę o tron" od kogoś z jej rodziny. Oczekiwałam pierwszego tomu, by móc się wstępnie zapoznać z historią. A tymczasem dostałam osiem grubych ksiąg, a przecież pierwszy rok studiów za pasem. Książkę czytałam pięć dni. I wierzcie mi, codziennie nad nią zasiadałam.

   "Gra o tron" to książka na topie. Głównie za sprawą serialu. I ja zainteresowałam się serią, chciałam jednak wpierw przeczytać książkę nim sięgnę po serial. Gdy w końcu zyskałam możliwość jej przeczytania zdałam sobie sprawę, że w sumie nawet nie wiem o czym konkretnie ona jest. W internecie padały różne nazwiska, rody, nazwy, które kompletnie nic nie mówiły. Takie ciekawostki, strzępki informacji, a jak człowiek tak się zastanowi to zupełnie nic konkretnego.

„Serce kłamie, a głowa nas zwodzi. Jedynie oczy widzą prawdę. Patrz oczyma. Słuchaj uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę. Potem dopiero myśl. W ten sposób poznasz prawdę.”

   Umiera Namiestnik, druga najważniejsza osoba w Królestwie - zaraz po Królu. Król Robert osobiście przybywa więc do Winterfell, gdzie władzę sprawuje Eddard Stark i składa mu propozycję nie do odrzucenia - aby to on przejął ten zaszczytny urząd. Mężczyzna przyjmuje propozycję z różnych powodów - w tym tego, że Namiestnik najpewniej został zamordowany przez żonę Króla lub jej rodzinę. A to tylko początek przeróżnych sekretów, intryg i walk, rozpoczynających grę o tron. Narracja podzielona jest między ośmiu bohaterów (pomijając prolog), głównie Starków, choć nie tylko. Nie każdy bohater jest pozytywny, niektórzy są dziećmi, niektórzy dopiero muszą szybko dorosnąć. Bohaterowie są w różnych miejscach, o różnych misjach, co daje czytelnikowi dość szerokie pojęcie o sytuacji w Królestwie i prawdziwości różnych zdarzeń.

„W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi niczyjej.”

   Z początku książkę czytało się ciężko. Prawie byłam gotowa zaopatrzyć się w kartkę i długopis, i notować wszystkie imiona i rody, bo sądziłam, że pogubię się całkiem. Jednak po kilkudziesięciu stronach, a już zwłaszcza po kilkuset już całkiem swobodnie operowałam nazwami i imionami. Jednak z pewnością nie jest to lekka i szybka lektura. Jest zawiła, wielowątkowa, bohaterowie nie są tym kim wydają się na pierwszy rzut oka. Z pewnością każda postać jest dopracowana, ma swoją przeszłość, cele i motywację. Spędzałam nad książką kilka godzin dziennie, ale musiałam czytać wolno i uważnie. Nie żałuję jednak ani chwili czasu nad nią spędzonego. I z chęcią zabiorę się za drugi tom.


środa, 11 września 2013

[314] "Isola" Isabel Abedi


Autorka: Isabel Abedi
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Rok wydania: 2008
Stron: 280
Ocena:
7/10


„Grupa składa się z tych, którzy mówią, i z tych, którzy milczą.”





   Isola czyli wyspa. Do tego dwanaścioro młodych ludzi o przybranych imionach i trzy rzeczy, które mogą ze sobą zabrać. Mnóstwo kamer, które ich obserwują. Trzy tygodnie pobytu na wyspie. Jest dom, mnóstwo jedzenia, prąd, wszelkie wygody. Nastolatkowie mają się po prostu spędzić tam czas. Tak im mówiono. Szybko znajdują skrzynkę z nowymi instrukcjami. Denerwują się nimi, ale akceptują. A jakie to instrukcje? Jedenaścioro jest ofiarami. Plus jeden morderca. Nie na serio - ot, łapie "ofiarę" za rękę, zaprowadza do kryjówki, "ofiara" bezpiecznie jest odtransportowana do domu.

„Nie trzeba mówić, by kłamać.”

   Całą historię poznajemy z punktu widzenia Very. Ona jest "ofiarą" na tej wyspie, więc razem z nią zastanawiamy się, kto jest "mordercą". Są nerwy, podejrzliwość, ale bohaterowie początkowo spędzają czas nawet swobodnie. Uwagę Very zwraca małomowny Solo, zaprzyjaźnia się z Elfe, prawie sielankowo. Jest sporo śmiechu, zabawy. Do czasu. Do momentu, gdy zostaje popełnione prawdziwie morderstwo i strach ogarnia wszystkich tych, co mieli nieszczęście jeszcze przebywać na wyspie. Kto jest mordercą? Gdzie jest zaginiona dziewczyna? Dlaczego reżyser nie interweniuje, a uczestnicy wydają się być pozostawieni sami sobie?

„My, ludzie, spędzamy całe nasze życie jak w jaskini i wszystko, co w nim odczuwamy jako prawdziwe, to tylko cienie rzeczywistości - to chciał wyrazić Platon swoją parabolą. Aby dotrzeć do światła, a tym samym do rzeczywistości, musimy opuścić bezpieczne schronienie w jaskini, a oślepiająca jasność na ziemi najpierw napędzi nam strachu i przysporzy bólu.”

   Przyznam szczerze, że takiego rozwoju akcji się nie spodziewałam. Tego całego zakończenia, tej intrygi. Myślałam, że cała ta akcja książki przebiegnie inaczej, sądziłam, że będzie w końcu nudno, a tu nagle sytuacja zmieniła się diametralnie. Od tego momentu czytałam jednym tchem. I choć uważam, że autorka trochę przesadziła z zawiłością tej intrygi, to książkę całościowo czytało mi się bardzo dobrze. I jestem zadowolona, że w końcu się za "Isolę" zabrałam.

niedziela, 8 września 2013

[313] "Wampir z M-3" Andrzej Pilipiuk


Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Stron: 330
Ocena:
8/10



„Życie ogólnie jest proste. Tylko ludzie je sobie niepotrzebnie komplikują.”





   Kiedyś czytałam książkę tego autora, ale jak to się mówi "dawno temu i nie prawda". Praktycznie nic już nie pamiętam. Uznałam, że pora sięgnąć po książki fantasy polskich autorów i akurat "Wampir z M-3" trafił się w bibliotece. No cóż, uznałam, że w sumie można i od tego zacząć.

   Że to polska odpowiedź na "Zmierzch" odkryłam dopiero, gdy natrafiłam na mały fragment o Edwardzie i jego rodzeństwie. Poza tym książka w sumie nie ma nic wspólnego z wizją Stephanie Meyer. Może poza młodą bohaterką, ale zdecydowanie różniącą się od Belli. I, no właśnie, to mnie zdziwiło. Nie spodziewałam się, że bohaterką będzie nastolatka. A mówiąc ściślej, Gosia. Po udanym samobójstwie budzi się po pół roku w rodzinnym grobowcu jako wampirzyca. Oczywiście pierwsze kroki kieruje do domu, a tam... rodzina próbuje ją zabić strzelając z dubeltówki i sypiąc czosnkiem w proszku importowanym z Czechosłowacji. Ciężkie to życie wampira w PRL-u.

"- Obława? [..]
- Wali tu oddział weteranów z AK pod dowództwem twojej babci. Niosą kanister nafty!
- Yyyy...?
- Chodu, dziewczyno, zaraz cię tu spalą!"
   Oprócz Gosi mamy całą masę innych bohaterów: ślusarza Marka, Pana Samochodzika, Profesora, egipską mumię szukającą ukochanej, przystojnego wilkołaka Grega, trafiła się nawet Czarna Wołga. Losy postaci poznajemy w kolejnych opowiadaniach, które łączą się w spójną całość. Mamy więc poszukiwania zaginionej wieki wcześniej księgi, która pomogłaby współczesnym wampirom odzyskać wiedzę o nadnaturalnych mocach. Jest historia o mumii, która szuka ukochanej, porachunki z właścicielami Czarnej Wołgi, a nawet o wystrzeleniu rakiety w kosmos z biednym Profesorem na pokładzie. Komunizm niekoniecznie sprzyja wampirom.

„- Czy wy w tej ubecji w ogóle wiecie, co to znaczy starożytny, obdarzony mocą, wkurzony byt bionekrotyczny?”

   Narracja w tej książce jest specyficzna, a i do tego typu humoru trzeba mieć przekonanie, podobnie jak akceptować przekleństwa i nie zawsze wyszukane rozmowy. Ot, typowo polskie zachowanie. Samo umiejscowienie akcji w PRL-u jest niecodzienne. Do mnie jednak to trafia. I jeśli się uda, będę wypożyczać kolejne książki Pilipiuka.

środa, 4 września 2013

[312] "Bogowie i wojownicy" Michelle Paver


Autorka: Michelle Paver
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2013
Seria: Bogowie i wojownicy
Stron: 304
Ocena:
9/10









   Michelle Paver poznałam przy czytaniu Kronik Pradawnego Mroku, gdzie wraz z Torakiem i jego wilkiem wędrowałam po lasach sprzed tysięcy lat. Przygody chłopca szybko mnie wciągnęły, a choć ta lektura jest dla młodych czytelników to jednak autorka nie traktowała ich/nas "po macoszemu". Wystarczy poczytać końcowe komentarze od autorki, by docenić jej przygotowanie do pisania serii. I czytając, czuło się jak wiernie autorka przedstawia zwyczaje wilków, ich zachowania a także życie Toraka i wierzenia.

  A jak ma się sprawa z "Bogami i wojownikami"? Bohater - Hylas - jest młody, ma 12 lat. Jest Osobnym - wykluczonym ze społeczności. Nie obca jest mu kradzież czy kłamstwo. Do tej pory żył względnie bezpiecznie, dopóki nie został zaatakowany przez wojowników, zwanych Krukami. To przez nich został rozdzielony z młodszą siostrzyczką, Issi. Gdy gubi napastników, rozpoczyna poszukiwania dziewczynki. Jednak z depczącymi mu na piętach Krukami nie trafia tam, gdzie trzeba. Koniec końców ląduje na wyspie, za wiernego przyjaciela ma Ducha, za niespodziewaną towarzyszkę - Pirrę, córkę Kapłanki, która uciekła nie godząc się na obowiązki nakazywane przez matkę. Ale Kruki nie spoczną, póki nie odzyskają ważnego dla nich przedmiotu, który przypadkowo wpadł w ręce Hylasa...

"Oni wiedzą, że nadchodzisz. [...] Szukają cię w swoim głębokim, błękitnym świecie... Znajdą cię... [...] Płetwowy Lud zabierze się na swoją wyspę... latające ryby i śpiewające jaskinie... wzgórza, które potrafią chodzić... drzewa z brązu..."

    Jestem pod wrażeniem tego jak pisze Michelle Paver. Z szacunkiem dla młodszych czytelników, tworzy zgrabnie skonstruowaną, dopracowaną książkę, którą czyta się z zaciekawieniem i w napięciu. Bohaterowie, choć młodzi, to podobnie jak w "Kronikach..." są bystrzy, popełniają błędy, ale wyciągają z nich wnioski. Początkowo sobie nie ufają, ale łączy ich jedno - chęć przetrwania. Istotnym elementem są wierzenia i bóstwa, co odzwierciedla się w takim zachowaniu jak: składanie ofiary, magiczne znaki, modlitwa, wiara w boskie zwierzęta.

"A mimo to Hylas wiedział, że delfin nie należy do świata, z którym on sam był związany. Jego spojrzenie zdawało się głębokie jak Morze, a choć był on żyjącym stworzeniem z ciała, krwi i kości, był również duchem Morza, który należał do Pani Dzikich Stworzeń."

    W "Kronikach Pradawnego Mroku" istotny był wilk. Tutaj, przynajmniej w tej części, ważny był... delfin. Delfin, zwierzę święte i inteligentne (z czym w książce spotykam się nie pierwszy raz). On i jego pobratymcy mieli swoją rolę do odegrania w przygodach Hylasa i mam nadzieję, że i w kolejnych tomach się pojawią.

    Jedno jest pewne - nie zawiodłam się na Michelle Paver. I zdecydowanie polecam tę książkę jak i "Kroniki Pradawnego Mroku". Polecane są dla czytelników 9+, ale zapewniam że i starsi będą zadowoleni z tej lektury.