Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MUZA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MUZA. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 czerwca 2014

[327] "Na końcu tęczy" Cecelia Ahern


Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2013
Stron: 383
Ocena:
8/10










   Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Do czasu - rodzina Alexa przenosi się z Irlandii do Ameryki, a chłopak wraz z nimi. Kontakt się nie urywa - prawdziwa przyjaźń nie znika. Ale ta odległość jest przyczyną zaskakujących zdarzeń - przyjaźń, która może przerodziłaby się w coś więcej przeżywa drobne kryzysy, do tego Rosie zostaje młodą mamusią, podczas gdy Alex znajduje sobie dziewczynę. Czy los na zawsze rozdzielił tych dwojga w sferze romantycznej i skazał na los trwania w przyjaźni? Czy już na zawsze Rosie będzie borykać się z problemami finansów i trudów macierzyństwa, a Alex pracoholizmu i kolejnych miłosnych zawodów?

   Cecelia Ahern to autorka, którą cenię za ciekawe pomysły i nietuzinkowe podejście w kwestii ich realizacji. Zawsze zaskakiwała mnie nutą magii w swoich książkach, bo jednak w większości przypadków czytelnik oczekiwał jedynie obyczajówki. Tym razem autorka zaskoczyła mnie ledwo otworzyłam książkę. Bowiem "Na końcu tęczy" to powieść... epistolarna! Listy, maile, z rzadka smsy, różne zaproszenia, kartki z życzeniami... W ten sposób poznajemy całe życie bohaterów, od dzieciństwa do starości. Książki w takiej formie chyba jeszcze nie czytałam, pomijając nieszczęsnego "Wertera". Na początku się obawiałam - jak ja mam niby poznać odczucia bohaterów? Ich wygląd, zachowanie? W ogóle rozeznać się w treści i wydarzeniach? Ku mojemu zaskoczeniu całość jest tak zgrabnie skomponowana, że po pewnym czasie przestałam odczuwać dyskomfort. Zaproszenia z datami czy kartki urodzinowe zapewniały mi stale informacje o wieku bohaterów a mnogość korespondujących ze sobą postaci opisały mi każdą z nich. Poznałam ich tajemnice, zachowanie, obawy i nadzieje. Obserwowałam jak spełniają się niektóre marzenia, a inne legną w gruzach. Jak jedno pokolenie powtarza błędy drugiego, w porę zawracając na właściwą ścieżkę. Wątek miłosny - istotny, ale poza tym ważne są ludzkie wybory, poszukiwanie odwagi i dość silnej woli, by walczyć - walczyć o to czego się pragnie!

   W pewnym momencie aż w duchu pytałam autorki - ile jeszcze? Jak długo będziesz męczyć jeszcze bohaterów? Ja już wiem, a wy moi drodzy czytelnicy, musicie przekonać się sami, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę. Ze swojej strony - polecam!

niedziela, 22 września 2013

[316] "Prymuska" Ewa Bagłaj


Autorka: Ewa Bagłaj
Wydawnictwo: Muza
Seria: Broszka, tom 3
Rok wydania: 2013
Stron: 222
Ocena:
8/10

 "Bo przecież, żeby trzymać kogoś za rękę, trzeba najpierw swoją dłoń otworzyć."


 
   Długo przyszło mi czekać na kolejny tom "Broszki". Szczerze mówiąc, myślałam, że już nie będzie kolejnego tomu, a tymczasem zostałam mile zaskoczona. Wspaniale móc było znowu poczytać o Broszce i jej skłonnościach do wpadania w kłopoty, i zamiłowania do kryminalistyki.

   Tym razem Broszka jest wolontariuszką na obozie dla niepełnosprawnych, w dobrze znanym już z serii miejscu, bo w Kostomłotach. Jednakże to nie wokół niepełnosprawnych dzieci kręci się akcja. Jednym z bohaterów jest nastoletni chłopak, prawdopodobnie narkoman, który musi odpracować w stadninie trochę godzin za to, że rzucił petardą w klacz, która straciła przez to oko. Jego ojciec to książkowy przykład rodzica, który syna trzyma twardą ręką (co w sumie i tak nie wyszło). Tytułowa prymuska to kolejna bohaterka, młoda dziewczyna, zawsze śliczna, mądra, zdolna, idealna. Ma jednak swoją tajemnicę. A Broszka, jak to Broszka, zawsze węsząca kryminalną intrygę i mająca całkiem niezłe podejście do ludzi, stara się wszystkim dookoła pomóc i wybadać, co się dzieje. I tylko do własnego chłopaka nie potrafi odpowiednio podejść... Bo jak na nowo odzyskać zaufanie?

"Ale kiedy mu ufam, to znaczy wierzę, że poradzę sobie z każdą sytuacją. Że ona mnie nie złamie, ale da na przyszłość większą siłę." 

   Książki Ewy Bagłaj to po trochu kryminał, przygoda, konie i psychologia. Czyta się je w mgnieniu oka, lekko i z przyjemnością. Nie są duże objętościowo, a akcja w tym tomie nie obejmuje zbyt wielu dni, poza końcowymi stronami, będącymi czymś w rodzaju epilogu. Przemyślenia bohaterki mogą przyprawiać o śmiech, gdy za daleko zapędza się w podejrzeniach, ale z kolei "złote myśli" nie męczą odbiorcy, są wypowiedziane naturalnie, są wnioskami bohaterki, które wyciąga z tego, co przeżyła i doświadczyła. Tym razem dotyczą problemów nastolatków: bycia ofiarą ambicji rodziców lub przeciwnie - braku miłości i zrozumienia z ich strony.

"Dzięki niej teraz to wiem. Że szczęście nie zależy od tego, jak wyglądam, co posiadam, co umiem, a czego nie. Ani kim jestem dla świata. Liczy się to, czy wierzę w siebie i czy siebie lubię."  

   Lubię tę serię, lubię do niej wracać, a najnowsza książka mnie nie zawiodła. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się i czwarty tom. Choć muszę przyznać, że tym w razem w pewien sposób historia została bardziej "domknięta" niż przy "Dublerce". A jednak... chciałabym poczytać dalej o Broszce.

niedziela, 15 kwietnia 2012

[182] "Hania Bania. Tornado seksualne." Hanna Bakuła

Autorka: Hanna Bakuła
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2010
Stron: 302



Hania Bania. Tornado seksualne” to trzecia część przygód Hani. Tym razem Hania ma 13 lat i więcej. Jest dziewczynką o dość sporej tuszy, która uwielbia tańczyć, śpiewać i rysować, a nade wszystko jeść, któremu to zajęciu oddaje się nieustannie. Bardzo często kłamie, na czym równie często ją przyłapują, nadto jest żywiołowa i wesoła. Zakochuje się bardzo często i zawsze bez wzajemności. Zmienia się to trochę po operacji wyrostka robaczkowego, który nie istniał, bo jednak pobyt w szpitalu sprawia, że się na wadze trochę traci. Wówczas pojawia się zainteresowanie od płci przeciwnej. Na jak długo?

Jestem żywym przykładem tego, że nie trzeba znać poprzednich, by zrozumieć tę, jednak może potrzeba tej znajomości, by książkę polubić. Zacznę od pierwszej rzeczy, która absolutnie od razu rzuca się w oczy. W tej książce nie ma dialogów. Jest niczym kazanie, długie, monotonne z kolejnymi mszami, znaczy, rozdziałami, pisane w trzeciej osobie, ale zawsze główną bohaterka jest Hania. To oraz główna bohaterka sprawiało, że męczyłam tę książkę dłużej niż zwykle. Szła mi bardzo opornie. Brak dialogów to dla mnie brak urozmaicenia, nie pomagały kolaże, bo nigdy nie lubiłam tej sztuki. Humor był, ale ja najwyraźniej mam inny, bo uśmiechnęłam się może kilka razy. Bohaterka niezwykle irytująca. Ciągle przypominałam sobie, że to lata 60’, że wtedy było trochę inaczej, ale jednak… Niestety, książka nie przypadła mi do gustu. Oczekiwałam czegoś innego, rozczarowałam się negatywnie. Nawet postaci nie polubiłam, może poza Babcią. W niej było coś intrygującego i lubiłam sceny z jej udziałem.

Nie odradzam Wam tej książki. Ogólnie lubię inną literaturę i spoza niej nie każda książka mi się podoba. Może dla Was historia Hani Bani będzie ciekawsza i spędzicie z nią lepsze chwile niż ja. Poprzednia „Włóczykija” przypadła mi do gustu o wiele bardziej. Niech ta powędruje i spróbuje przekonać do siebie inne osoby. Mnie się przekonać nie udało.

***

Książkę otrzymałam w ramach akcji „Włóczykijka”.



***

Wiem, spóźniona. Następna będzie o czasie. Po prostu uznałam, że książka krótka, dwa dni zajmie, a tu zajęła ok. 5. Niestety.