Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 7. Włóczykijka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 7. Włóczykijka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 kwietnia 2013

[291] "Wiedźma.com.pl" Ewa Białołęcka


Autorka: Ewa Białołęcka
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2008
Stron: 360
Cena: 28.99zł
Ocena:
9/10


„Ludzie wiele rzeczy powinni, ale nic z nich nie wychodzi.”






   Bohaterką książki jest typowa kobieta XXIw. - niezamężna, ale z dzieckiem, uzależniona od komputera, o zjadliwym poczuciu humoru i ciętym języku. Jednym słowem: Reszka. Reszka z dnia na dzień dowiaduje się, że dostała spadek. Nie byle jaki - dom na wsi. Jednakże... najdokładniejsze wojskowe mapy nie są w stanie znaleźć tajemniczej miejscowości. O wioseczce wiedzą chyba tylko ci, co w niej mieszkają. Ale cóż, to jednak dom na wsi. Reszka wyrusza więc do tajemniczej wsi, gdzie internetu brak, miejscowa ludność patrzy na nią ze strachem, co najwyraźniej ma związek z nie-sławą ciotki, ale za to niezwykle towarzyskie okazują się być... duchy. I, cytując okładkę, Reszka "sama nie wie - szajba to czy gen...".

Normalna kobieta boi się myszy, pająków i zmarszczek. Normalne kobiety boją się też duchów. Nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna.

   Na początku było mi dość trudno wczuć się w język jakim posługuje się autorka. Dość kwieciste porównania (już na pierwszej stronie znokautowały mnie "dawno zmarłe powidła śliwkowe")  trochę mnie zniechęcały, ale o dziwo po kilkunastu stronach czytałam już bez problemu. Wręcz już było z górki - razem z Reszką i jej ciętym humorem wędrowałam do i po Czcince, poznawałam kolejne fakty i osoby i odkrywałam mniej lub bardziej paskudne sekrety zmarłej ciotki i nie tylko. To co mi się podobało to postawa Reszki - bohaterka błyskotliwa i pewna siebie, która nie uwierzyła nim nie sprawdziła  - w większości przypadków. Nawet stuknięta ciotka, wtrącająca się w jej życie zza grobu, miała z nią ciężką przeprawę.

Miałam ochotę się upić aż do przerwy w życiorysie, zjeść kilo maryśki w sałatce albo strzelić sobie w łeb z procy - cokolwiek, byle odpłynąć i pozostawić za sobą tę wstrętną rzeczywistość.

   Z chęcią dałabym 10/10, bo to jest książka, nad którą naprawdę wspaniale spędziłam czas. Jednakże w pewnym momencie mam wrażenie, że autorka przesadziła trochę w kreowaniu całego spisku, gdzie wszelkie fakty i motywy odnalazły się w parę stron. Dwa punkty odjęłam, za ciekawie spędzony czas jeden dodałam, wyszło 9. A książkę ogólnie polecam, bo "Wiedźma.com.pl" to kawał dobrego humoru i akcji.

   Przybyła do mnie z Włóczykijki, może ktoś jeszcze nie słyszał o tej akcji, to link jest poniżej w logo.


czwartek, 10 stycznia 2013

[265] "Siódmy rok" Agata Kołakowska


Autorka: Agata Kołakowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 318
Ocena:
7/10


"To, że się rozstajemy, nie musi oznaczać końca przyjaźni, która, jak widać, wychodzi nam najlepiej."





"Siódmy rok" to dość zaskakująca historia pewnego małżeństwa. Małżeństwa, które po siedmiu latach uznało, że miłość, która kiedyś ich połączyła, dawno się wypaliła. Została jedynie przyjaźń. Ponadto każde z nich woli inny tryb życia: Eliza to spokojna domatorka, Adam wciąż poszukuje wrażeń i podróży. Więc w zgodzie dzielą majątek na pół, życie na pół i w spokoju się rozstają. Los jednak sprawia, że zarówno Eliza, jak i Adam "opijają" rozwód tej samej knajpie. Pod wpływem alkoholu, dla żartu, zakładają się, że każde z nich znalazłoby lepszą osobę dla byłego współmałżonka. I o ile początkowo Eliza nie wzięła tego na poważnie, o tyle Adam już następnego dnia wyruszył na poszukiwania idealnego mężczyzny dla swojej eks. No to Eliza nie mogła być gorsza...

Książka przybyła do mnie w połowie grudnia. Ciągle jakoś nie miałam czasu za nią się zabrać. Przyznam też, że spodziewałam się, mimo wszystko, innego przebiegu fabuły. Tymczasem okazało się, że jak sięgnęłam po nią wczoraj wieczorem, tak dziś ją skończyłam. "Siódmy rok" to historia napisana jakoś tak lekko, płynnie i zabawnie, że nawet nie zauważyłam upływu czasu. I choć początkowo uderzyła mnie trochę schematyczność książki, tak że praktycznie od razu uznałam, że znam już zakończenie, to okazało się to prawdą tylko po części. W pewnym momencie stwierdziłam, że książka jednak potrafi mnie zaskoczyć i że nie potrafię się od niej oderwać. Miejscami śmiałam się w głos, zwłaszcza przy kolejnych zaaranżowanych "randkach" Elizy i Adama.W połowie lektury zaczęłam się zastanawiać, czemu tak długo zwlekałam, by po nią sięgnąć.

Zabawna, lekka, romantyczna książka. Tak można w skrócie określić "Siódmy rok". Serdecznie polecam.

***

Książkę otrzymałam w ramach akcji "Włóczykijka".

środa, 10 października 2012

[250] "Przedśmiertny neuroleptyk" Kamil Czepiel

Autor: Kamil Czepiel
Wydawnictwo: Radwan
Rok wydania: 2011
Stron: 64

"Różne potworności chodzą po tym świecie.
Najniebezpieczniejsze są jednak nasze demony.
Upiory szaleństwa, diabły własnej woli"
Złe duchy rozpaczy i chochliki obłędu.
Zjawy własnych myśli i gniewnych zapędów."


"Przedśmiertny neuroleptyk", jak dowiadujemy się ze wstępu, pierwotnie miał się nigdy nie ukazać. Ot, opowiadania "do szuflady". Tymczasem stały się one debiutancką książką autora.

Opowiadania w tej książce są króciutkie. Na 64 stronach jest ich dziewięć. "Ilwr" to historia karła i wróżki. "Pozwól mi żyć" opowiada tajemnicze pojawianie się małego chłopca w życiu żołnierz. "Spiritius insciens"... Czy tego człowieka naprawdę wszyscy ignorowali, czy może był jakiś inny powód, dla którego nie reagowali na jego słowa? "Czarny kruk" - ten ptak zwykle jest zwiastunem zła. Czy dla bohatera opowiadania też? "(Nie)winna Bajka." - Koszmar senny czy widok przyszłości? Jak wiele prawdy jest w naszych snach, jak wiele zależy od naszej psychiki? "W popiele Wezuwiusza" - co czuje człowiek, gdy jego dusza ulatuje? "Majówka" - nie dla każdego czas radości. Któż cierpi straszliwe męki dla czyjejś zabawy lub z powodu czyjegoś strachu? ""EL MAL" - pierworodny." Najbardziej rozbudowane, najbardziej krwawe opowiadanie. I ostatnia historia: "Zły Pan". Mężczyzna chce zaprzyjaźnić się z dzieckiem. Dziewczynka jest jednak bystra. Nie daje się omamić. Czy pan naprawdę był zły?

Opowiadania są krótkie, symboliczne z ukrytymi znaczeniami. Łączą je dwie rzeczy - często zawierają elementy fantastyczne... oraz każde opisuje śmierć. Albo prawie każde. Ostatnie bowiem nie zawiera śmierci. Zawiera nadzieję. Jak głosi okładka, właśnie ono jest swego rodzaju ochronnym środkiem w tej "pigułce".

Przeczytanie tych opowiadań zajęło chwilę. Dłużej zajmuje zastanowienie się nad nimi. Chcąc nie chcąc, człowiek bezwiednie analizuje każde opowiadanie. Jak? Dlaczego? Czy naprawdę? Każdy może interpretować je inaczej, dojść do innych wniosków... Dlatego właśnie nie oceniłam tej książki. Nie da się jej przyznać ilości punktów. Co o mniej myśleć, musi zadecydować każdy sam. Ze swojej strony zachęcam do sięgnięcia po nią i zastanowienia się nad każdym z opowiadań. Warto.

***


piątek, 24 sierpnia 2012

[243] "Magiczne miejsce" Agnieszka Krawczyk


Autorka: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: SOL
Rok wydania: 2010
Stron: 284
Ocena:
 7/10

"Ida była wioską z dziecięcej bajeczki, rozrzuconą w malowniczy sposób na kilku pagórkach. parę drewnianych chałup majaczyło się w półmroku, niezbyt wyraźnie widać było płoty, małe ogródki i zarysy sylwetek wiosennych kwiatów."


"Magiczne miejsce" to książka... prawie dosłownie magiczna i o pewnej uroczej wiosce o nazwie Ida. Główny bohater, Witold Mossakowski, kupuje dwór w tymże miejscu. Poznajemy go, gdy brnie przez wszelakie błota, usiłując znaleźć samą wioskę. Początkowo nieprzekonany do tego pomysłu, z czasem aklimatyzuje się w tej małej miejscowości.  Bardzo szybko poznaje sołtys Idy - tajemniczą, małomówną Milę, Teklę Tyczyńską - byłą mieszkankę dworu, która naturalnymi sposobami wytwarza perfumy, pełną energii małą Alinę vel Hermionę Granger, zakochaną w książkach o Harrym Potterze i nie rozstającą się z różdżką i wiele innych ciekawych osób.

- Co ja, twoim zdaniem, mam zrobić ze 100 hektarami ziemi?
- Nie wiem, może zaczniesz coś uprawiać, na przykład rzepak albo wierzbę energetyczną... [...] albo krowy zaczniesz osobiście wypasać, to by ci dobrze zrobiło na zszargane dyplomacją nerwy.
- Daj spokój... Nie widzę się raczej w malowniczej roli pastuszka... - Po drugiej stronie zapadła cisza, jakby Marek Wilczyński przez chwilę naprawdę rozważał pomysł, że jego szkolny kolega, obecnie wiceminister, w niedługim czasie zostanie bosonogim sierotką (w nieco podeszłym wieku) i z witką z wierzby energetycznej zacznie nadzorować stado jakiegoś bydła, trzody lub nawet ptactwa. 

Książka jest praktycznie o wszystkim - w narracji trzecioosobowej autorka opisywała wiele przeróżnych sytuacji i zaczynała wiele wątków - mamy tu tajemnice, zagadki, historie o duchach i piratach, których uwielbia Witold. Są tajemnice sióstr Rojas, tajemnica przeszłości Mili czy wątek miłosny. Można by rzec - dla każdego coś dobrego.

Książka mimo wszystko z początku szła mi dość opornie - "Chichot losu" dostałam później, przeczytałam szybciej. "Magiczne miejsce" nie poszło mi już tak błyskawicznie, ale jak dotarłam gdzieś do połowy, potem czytanie szło jak z płatka. Polubiłam bohaterów, Alberta i Wojtka za humor, Witolda za całokształt, tak samo Milę. Alina urzekła mnie swoją miłością do Harry'ego Pottera, a pani Tekla swym spokojem i mądrością.Choć Ida to wioska oddalona od większych miast, to jej mieszkańcy nie są zacofani, wręcz przeciwnie, a każdy z nich jest oryginalny, mający swoje pasje i marzenia. Gdy już się czytelnik wczuje w klimat książki, kolejne strony mijają szybko.Warto dać szansę tej książce - polska nie znaczy zła, tylko trzeba najpierw przeczytać, by się o tym przekonać.

 
***

Książka przewędrowała do mnie w ramach akcji ""Włóczykijka"


środa, 15 sierpnia 2012

[242] "Chichot losu" Hanka Lemańska


Autorka: Hanka Lemańska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2006
Stron: 270
Ocena:
7/10



"Wracałam do domu, słysząc za plecami drwiący chichot losu."





O książce "Chichot losu" stało się głośniej za sprawą serialu, nakręconego jakiś czas temu. Z moją cierpliwością serialu nawet nie zaczęłam oglądać, ale książka mnie ciekawiła. W sumie wydaje mi się, że lepiej zrobiłam. Znając jedynie opis serialu od razu zauważyłam, jak bardzo różni się on od książki.

"Chichot losu" zaczyna się w momencie, gdy główna bohaterka odbiera późno w nocy telefon. Niby nic, prawda? Ot, komuś przypomniało się coś istotnego i natychmiast musiał wykonać telefon. W tym przypadku tym "kimś" była koleżanka Joanny, Elżbieta. Kobieta pilnie musiała wyjechać, a ta, która miała zająć się dziećmi trafiła do szpitala. I w ten oto sposób, młoda, energiczna pracocholiczka, została z dwójką dzieci pod opieką. Ale to nic, to tylko dwa dni... Które zamieniają się w długie tygodnie, gdy Elżbieta ginie w wypadku w drodze powrotnej.

Jak Joanna, która do tej pory żyła w wolnym związku i była na każde wezwanie do pracy i jeździła na każde szkolenia jak daleko by nie były i jak długo by nie trwały, ma zaopiekować się dziećmi? Ta, która dziecko do przedszkola wysłała w aksamitnym garniturku i nie ma pojęcia, że surowe płatki owsiane z zimnym mlekiem nie są raczej zbyt strawne? Perypetie Joanny mamy opisywane z jej punktu widzenia. Jest dość sporo jej przemyśleń i rozważań jak ma postąpić. Obserwujemy jak próbuje dogadać się z dzieciakami i nie ustaje w poszukiwaniach ich ojca. Jak stara się nie stracić pracy i rozważa, czy Łukasz i Asia mają trafić do domu dziecka.

"Chichot losu" to książka, którą przeczytałam błyskawicznie. Wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie raz miałam ochotę potrząsnąć Joasią, i zapytać "Co ty w ogóle robisz?". Pod koniec miałam deja ve z książki "Diabeł ubiera się u Prady". Ogólnie, mimo początkowej tragedii, często było nawet zabawnie i książkę chętnie oceniłabym wyżej. Wiec dlaczego tylko 7/10? Nie pasowało mi... że książka jest tak krótka. I mam tu na myśli, że czasem autorka za bardzo przeskakiwała niektóre wydarzenia. Ot, nagle kilka tygodni przeminęło, o czym dowiedzieliśmy się w dwóch suchych zdaniach. Brakowało mi większego rozwinięcia. Szczerze jednak przyznam, że chętnie przeczytałabym drugi tom, może jakieś nowe perypetie. Szkoda, że takowy nie ma szans powstać.

Mimo to książkę polecam. Uważam, że jest ciekawą lekturą, która szybko wciąga czytelnika. A może ktoś oglądał serial? Wobec tego polecam zapoznać się z książką, bo warto.

***

Książka przewędrowała do mnie w ramach akcji ""Włóczykijka"


niedziela, 22 lipca 2012

[238] "Sklepik z niespodzianką. Bogusia" Katarzyna Michalak

Autorka: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Seria z kokardką
Rok wydania: 2011
Stron: 314
Ocena: 
9+/10



Pierwszą książką pani Michalak, która przykuła moją  uwagę w sklepie była "Gra o Ferrin" - czyli książka fantastyczna. Niestety, do tej pory nie miałam jej okazji przeczytać, za to widziałam recenzje innych jej książek - pozytywne, wychwalane. Zaczęłam też podczytywać czasem bloga pani Michalak, ale książek - dalej żadnych nie poznałam. Nie byłam pewna czy kupić, od nikogo nie ma pożyczyć, w bibliotece nic nie wiem by jakaś była, aż tu nagle - pojawiła się książka we "Włóczykijce". Czym prędzej się zapisałam, ciekawa, czy i mi się spodoba?

"Sklepik z niespodzianką. Bogusia" to pierwsza część serii. Jej bohaterką jest Bogusia, młoda dziewczyna, która dopiero co wróciła z Holandii, gdzie pracowała przy tulipanach. Traf chciał, że wracając do Warszawy jechała wzdłuż morza... I trafiła do małej uroczej miejscowości o nazwie Pogodna... A tam było mieszkanie ze sklepikiem do wynajęcia... I które Bogusia oczywiście wynajęła.

Tego dnia zaczęła się moja wielka przygoda, choć oczywiście nie miałam o tym wtedy pojęcia.

Wraz z tą decyzją zmieniło się wszystko. Bogusia zamieszkała w małym miasteczku i z pomocą nowych sąsiadów wyremontowała mały sklepik, gdzie zamierzała sprzedawać różne drobiazgi, które zwała kurzołapkami. Do tego na klientów czekały pyszne domowe wypieki oraz czarodziejski napój zwany potocznie czekoladą na gorąco. 

Sympatyczna atmosfera, nowe znajomości - jak tap madl Konstancja, życzliwa Stasia, pani weterynarz Lidka i radna Adela, to wszystko spotyka Bogusię w tym nowym miejscu. Nie brakuje też przeróżnych kłopotów, smutków i chwil zwątpienia. Innymi słowy - niczym w prawdziwym życiu. Bo taka jest ta książka - prawdziwa. Raz wesoła, raz smutna, realnie opisana, czyta się z przyjemnością, chłonąc każde słowo, i przewracając kolejne kartki. Co pewien czas nasz wzrok trafia na przepis - a to na czekoladę, a to na sernik, a to na jeszcze inne słodkie cudo. Natychmiast obudziła się we mnie dusza odpowiedzialna za uwielbienie słodyczy i zamiłowanie do pieczenia ciast. No i jeszcze ta okładka - śliczna, pasująca do fabuły, która tak przykuwa wzrok, że po prostu trzeba wziąć książkę do ręki i... zacząć czytać.

Będąc w połowie zaczęłam myśleć nad kupieniem własnego egzemplarza. Teraz, gdy skończyłam, jestem o tym przekonana. Zaznajomiwszy się z tomem pierwszym, jestem pewna, że polubię i drugi, który na dniach ma premierę. A znając tę książkę, z pewnością warto zaryzykować, aby poznać którąś z pozostałych serii. Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecić Wam tę książkę. Sprawdźcie czy i Was "Sklepik z niespodzianką" miło zaskoczy.

***

Książka przewędrowała do mnie w ramach akcji ""Włóczykijka"

niedziela, 17 czerwca 2012

[234] "Dłoń" Michał Dąbrowski

Autor: Michał Dąbrowski
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Seria: Zbliżenia
Stron: 210
Ocena:
8/10



 "Dłoń" to historia człowieka kalekiego od urodzenia - mężczyzny, który urodził się bez prawej dłoni. Historia zaczyna się od samego początku, od narodzin bohatera. W narracji pierwszoosobowej przedstawia nam po kolei wszystkie zdarzenia i uczucia. Dzieciństwo, kiedy wiedział, że jest inny od rówieśników, ale nie wiedział dlaczego. Dni, kiedy uczył się wykonywania różnych czynności lewą ręką. Pierwsze chwile w szkole, gdy ukrywał swoje kalectwo chowając rękę w kieszeni. Chwile spędzone ze znienawidzoną ciotką. Pierwsze dziewczyny i próby znalezienia pracy. 

Bohater na przestrzeni lat próbował zrozumieć i pogodzić się ze swoim kalectwem. Przyjął wiele postaw - od prób ukrycia się do agresji. Sam ze sobą walczył o akceptację. Pytał "Dlaczego?". Ukrywał swoją prawą rękę i nie zdawał sobie nawet sprawy, że ta prawa dłoń cały czas jest. Że cały czas mu towarzyszy, w każdej chwili życia. W książce jego historia jest przerywana właśnie monologami dłoni, jego "towarzyszki".

Bo cały czas byłam razem z nim. Zgoda, w pewnym sensie urodził się beze mnie, ale przecież cały czas mnie czuje. [...] Wie, że ja nie istnieję, ale jednak mnie ma. To ja. Jego niewidzialna część.

Książka ma zaledwie 200 stron. Dwieście stron opisu życia bohatera, który na swej drodze spotkał dziesiątki, setki ludzi. I wtedy można zauważyć, że najgorsze tkwi w ludziach, którzy są zdrowi. Osoba w jakiś sposób okaleczona, z czasem pogodzi się z tym. Jednak będzie jej tym łatwiej, ile będzie miała wsparcia w otoczeniu. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto wyśmieje. Wytknie palcem. Dziecko się odwróci i nie zechce się bawić. Pracodawca od razu odrzuci podanie, bo niepełnosprawny to niby do czego się nadaje? Wszyscy dostrzegali brak ręki, nikt możliwości jakie się kryją w samym człowieku, tego, że on sam chce żyć normalnie. 

Każdy z was zna kogoś bez dłoni, bez ręki, na wózku, sparaliżowanego. I każdy z was myśli, że żywo mnie to obchodzi. Wszyscy sądzicie, że chcę, że muszę, że powinienem tego słuchać. [...] Słyszałem podobne relacje setki razy. Nie robią już na mnie żadnego wrażenia. I wiecie co? Nie wierzę w nie, bo to niemożliwe, żebyście wszyscy mieli wśród swoich przyjaciół osobę niepełnosprawną, w dodatku bardzo podobną do mnie.

Michał Dąbrowski w niewielkiej objętościowo książce przekazał wiele emocji. Zasiadłam do '"Dłoni" z zakładką w ręce, której ani razu nie użyłam. Tak zagłębiłam się w historię, jaką nam przekazał, że nie dostrzegałam nic poza kolejnymi kartkami i zapisanymi na ich słowami. Tak wczułam się w postać bohatera, że w pierwszych chwilach po zamknięciu książki dziwnie było mi poruszyć prawa ręką, a później długo myślałam nad tą książką.

"Dłoń" jest prawdziwa i szczera. Naprawdę warta przeczytania i szczerze ją polecam. Wysyłam ją do kolejnej uczestniczki z nadzieją, że i jej się spodoba ta historia, choć jej przekaz powinien trafić do wszystkich ludzi - żeby nigdy nie dyskryminować niepełnosprawnych, a zauważyć, że wielu z nich to wspaniali ludzie, którzy znają swoje możliwości, nie potrzebują litości i nie zasługują na wrogość.

***

Książka przewędrowała do mnie w ramach akcji ""Włóczykijka".


niedziela, 15 kwietnia 2012

[216] "Opowieści z Wilżyńskiej Doliny" Anna Brzezińska

Autorka: Anna Brzezińska
Seria: Wilżyńska Dolina
Wydawnictwo: Runa
Rok wydania: 2011
(wyd. I - 2002)
Stron: 386
Ocena:
6/10



Babunia Jagódka to typowa wiedźma - mieszka z dala ode wsi, w środku lasu. Ma wygląd starszej kobiety, posiada w domu kota, a na zewnątrz zaczarowaną studnię, a jeśli kto ją zezłości to zamieni w capa lub inne podłe stworzenie. Rzadko chodzi do wioski, a i rzadko kto ją odwiedza. Chyba, że jest zdesperowany i gotowy dać wiele za spełnienie swych pragnień. Lecz Babunia pamięta wszystko i wie wszystko, potrafi bardzo zamącić, zwłaszcza, gdy odmienia się zaklęciem "młoda-i-piękna".

"Opowieści z Wilżyńskiej Doliny" to zbiór opowiadań, a przywędrowały do mnie od Włóczykijki. Gdy zapisywałam się do tej książki, miałam na jej temat inne wyobrażenie, więc gdy zaczęłam czytać i odkryłam język jakim została napisana, pomyślałam sobie "Będzie kiepsko". Mam awersję do starszych języków. Części lektur nie przeczytałam, bo nie rozumiałam języka, który to choć mój ojczysty polski to starodawny i bez tłumaczeń ani rusz. Tutaj większość znaczeń raczej znałam i może dlatego dobrnęłam do końca. Inna sprawa to fabuła. Też mnie nie zaciekawiła aż tak, może i ze względu na słownictwo. Opowiadania następują po sobie w porządku chronologicznym, tak, że przedstawia nam się pełna historia mieszkańców Wilżyńskiej Doliny, w których nieodmiennie uczestniczy Babunia Jagódka. Średnio zainteresowana czytałam i czytałam, nie po więcej niż jedno opowiadanie, a czasem tylko kilkanaście stron. Ożywiłam się na opowieści o Kocie Wiedźmy i na kolejnym o ladacznicy Gronostaj i szczurze. Jednocześnie były to dwa ostatnie, zupełnie jakby mi na przekór, abym przeczytała wszystko.

Babunia Jagódka to osoba cyniczna, złośliwa i przewrotna. Jej humor zależy od dnia, osoby i ilości wypitego procentowego trunku. Z pewnością bardzo wyrazista postać. Wiele innych, które się przewijają na stronach powieści jest równie charakterystycznych, lecz szybko znikają. Najczęściej pojawiająca się osoba to chyba Gronostaj, co rusz wpadająca w tarapaty, bo nawet zwykły szczur nie jest tylko zwierzęciem...

Czy książkę polecam? To zależy od was. Czy lubicie fantastykę, książki w formie zbiorów opowiadań, a nade wszystko język stylizowany na stary - i wtedy podejmijcie decyzję.
Potem zaczął wieśniakom kadzić. Znaczy się, gadał, żem ich niby omamiła. Niby sami z siebie ku szlachetności się skłaniają, zacni są i bogobojni, tylko bez rozmysłu. Zdałoby się im podsunąć jaką śmiałą i doniosłą ideę. No to im podsunął. Wiedźmobicie.
***
Książka przywędrowała z "Włóczykijki", podarowana do wędrowania przez Wydawnictwo Runa.