niedziela, 22 września 2013

[316] "Prymuska" Ewa Bagłaj


Autorka: Ewa Bagłaj
Wydawnictwo: Muza
Seria: Broszka, tom 3
Rok wydania: 2013
Stron: 222
Ocena:
8/10

 "Bo przecież, żeby trzymać kogoś za rękę, trzeba najpierw swoją dłoń otworzyć."


 
   Długo przyszło mi czekać na kolejny tom "Broszki". Szczerze mówiąc, myślałam, że już nie będzie kolejnego tomu, a tymczasem zostałam mile zaskoczona. Wspaniale móc było znowu poczytać o Broszce i jej skłonnościach do wpadania w kłopoty, i zamiłowania do kryminalistyki.

   Tym razem Broszka jest wolontariuszką na obozie dla niepełnosprawnych, w dobrze znanym już z serii miejscu, bo w Kostomłotach. Jednakże to nie wokół niepełnosprawnych dzieci kręci się akcja. Jednym z bohaterów jest nastoletni chłopak, prawdopodobnie narkoman, który musi odpracować w stadninie trochę godzin za to, że rzucił petardą w klacz, która straciła przez to oko. Jego ojciec to książkowy przykład rodzica, który syna trzyma twardą ręką (co w sumie i tak nie wyszło). Tytułowa prymuska to kolejna bohaterka, młoda dziewczyna, zawsze śliczna, mądra, zdolna, idealna. Ma jednak swoją tajemnicę. A Broszka, jak to Broszka, zawsze węsząca kryminalną intrygę i mająca całkiem niezłe podejście do ludzi, stara się wszystkim dookoła pomóc i wybadać, co się dzieje. I tylko do własnego chłopaka nie potrafi odpowiednio podejść... Bo jak na nowo odzyskać zaufanie?

"Ale kiedy mu ufam, to znaczy wierzę, że poradzę sobie z każdą sytuacją. Że ona mnie nie złamie, ale da na przyszłość większą siłę." 

   Książki Ewy Bagłaj to po trochu kryminał, przygoda, konie i psychologia. Czyta się je w mgnieniu oka, lekko i z przyjemnością. Nie są duże objętościowo, a akcja w tym tomie nie obejmuje zbyt wielu dni, poza końcowymi stronami, będącymi czymś w rodzaju epilogu. Przemyślenia bohaterki mogą przyprawiać o śmiech, gdy za daleko zapędza się w podejrzeniach, ale z kolei "złote myśli" nie męczą odbiorcy, są wypowiedziane naturalnie, są wnioskami bohaterki, które wyciąga z tego, co przeżyła i doświadczyła. Tym razem dotyczą problemów nastolatków: bycia ofiarą ambicji rodziców lub przeciwnie - braku miłości i zrozumienia z ich strony.

"Dzięki niej teraz to wiem. Że szczęście nie zależy od tego, jak wyglądam, co posiadam, co umiem, a czego nie. Ani kim jestem dla świata. Liczy się to, czy wierzę w siebie i czy siebie lubię."  

   Lubię tę serię, lubię do niej wracać, a najnowsza książka mnie nie zawiodła. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się i czwarty tom. Choć muszę przyznać, że tym w razem w pewien sposób historia została bardziej "domknięta" niż przy "Dublerce". A jednak... chciałabym poczytać dalej o Broszce.

poniedziałek, 16 września 2013

[315] "Gra o tron" George R.R. Martin


Autor: George R.R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Pieśń Lodu i Ognia
Stron: 778
Ocena:
10/10



 "Nadchodzi zima"






   Grunt to uważać, o co się prosi, nieprawdaż? Poprosiłam przyjaciółkę, by pożyczyła mi "Grę o tron" od kogoś z jej rodziny. Oczekiwałam pierwszego tomu, by móc się wstępnie zapoznać z historią. A tymczasem dostałam osiem grubych ksiąg, a przecież pierwszy rok studiów za pasem. Książkę czytałam pięć dni. I wierzcie mi, codziennie nad nią zasiadałam.

   "Gra o tron" to książka na topie. Głównie za sprawą serialu. I ja zainteresowałam się serią, chciałam jednak wpierw przeczytać książkę nim sięgnę po serial. Gdy w końcu zyskałam możliwość jej przeczytania zdałam sobie sprawę, że w sumie nawet nie wiem o czym konkretnie ona jest. W internecie padały różne nazwiska, rody, nazwy, które kompletnie nic nie mówiły. Takie ciekawostki, strzępki informacji, a jak człowiek tak się zastanowi to zupełnie nic konkretnego.

„Serce kłamie, a głowa nas zwodzi. Jedynie oczy widzą prawdę. Patrz oczyma. Słuchaj uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę. Potem dopiero myśl. W ten sposób poznasz prawdę.”

   Umiera Namiestnik, druga najważniejsza osoba w Królestwie - zaraz po Królu. Król Robert osobiście przybywa więc do Winterfell, gdzie władzę sprawuje Eddard Stark i składa mu propozycję nie do odrzucenia - aby to on przejął ten zaszczytny urząd. Mężczyzna przyjmuje propozycję z różnych powodów - w tym tego, że Namiestnik najpewniej został zamordowany przez żonę Króla lub jej rodzinę. A to tylko początek przeróżnych sekretów, intryg i walk, rozpoczynających grę o tron. Narracja podzielona jest między ośmiu bohaterów (pomijając prolog), głównie Starków, choć nie tylko. Nie każdy bohater jest pozytywny, niektórzy są dziećmi, niektórzy dopiero muszą szybko dorosnąć. Bohaterowie są w różnych miejscach, o różnych misjach, co daje czytelnikowi dość szerokie pojęcie o sytuacji w Królestwie i prawdziwości różnych zdarzeń.

„W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi niczyjej.”

   Z początku książkę czytało się ciężko. Prawie byłam gotowa zaopatrzyć się w kartkę i długopis, i notować wszystkie imiona i rody, bo sądziłam, że pogubię się całkiem. Jednak po kilkudziesięciu stronach, a już zwłaszcza po kilkuset już całkiem swobodnie operowałam nazwami i imionami. Jednak z pewnością nie jest to lekka i szybka lektura. Jest zawiła, wielowątkowa, bohaterowie nie są tym kim wydają się na pierwszy rzut oka. Z pewnością każda postać jest dopracowana, ma swoją przeszłość, cele i motywację. Spędzałam nad książką kilka godzin dziennie, ale musiałam czytać wolno i uważnie. Nie żałuję jednak ani chwili czasu nad nią spędzonego. I z chęcią zabiorę się za drugi tom.


środa, 11 września 2013

[314] "Isola" Isabel Abedi


Autorka: Isabel Abedi
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Rok wydania: 2008
Stron: 280
Ocena:
7/10


„Grupa składa się z tych, którzy mówią, i z tych, którzy milczą.”





   Isola czyli wyspa. Do tego dwanaścioro młodych ludzi o przybranych imionach i trzy rzeczy, które mogą ze sobą zabrać. Mnóstwo kamer, które ich obserwują. Trzy tygodnie pobytu na wyspie. Jest dom, mnóstwo jedzenia, prąd, wszelkie wygody. Nastolatkowie mają się po prostu spędzić tam czas. Tak im mówiono. Szybko znajdują skrzynkę z nowymi instrukcjami. Denerwują się nimi, ale akceptują. A jakie to instrukcje? Jedenaścioro jest ofiarami. Plus jeden morderca. Nie na serio - ot, łapie "ofiarę" za rękę, zaprowadza do kryjówki, "ofiara" bezpiecznie jest odtransportowana do domu.

„Nie trzeba mówić, by kłamać.”

   Całą historię poznajemy z punktu widzenia Very. Ona jest "ofiarą" na tej wyspie, więc razem z nią zastanawiamy się, kto jest "mordercą". Są nerwy, podejrzliwość, ale bohaterowie początkowo spędzają czas nawet swobodnie. Uwagę Very zwraca małomowny Solo, zaprzyjaźnia się z Elfe, prawie sielankowo. Jest sporo śmiechu, zabawy. Do czasu. Do momentu, gdy zostaje popełnione prawdziwie morderstwo i strach ogarnia wszystkich tych, co mieli nieszczęście jeszcze przebywać na wyspie. Kto jest mordercą? Gdzie jest zaginiona dziewczyna? Dlaczego reżyser nie interweniuje, a uczestnicy wydają się być pozostawieni sami sobie?

„My, ludzie, spędzamy całe nasze życie jak w jaskini i wszystko, co w nim odczuwamy jako prawdziwe, to tylko cienie rzeczywistości - to chciał wyrazić Platon swoją parabolą. Aby dotrzeć do światła, a tym samym do rzeczywistości, musimy opuścić bezpieczne schronienie w jaskini, a oślepiająca jasność na ziemi najpierw napędzi nam strachu i przysporzy bólu.”

   Przyznam szczerze, że takiego rozwoju akcji się nie spodziewałam. Tego całego zakończenia, tej intrygi. Myślałam, że cała ta akcja książki przebiegnie inaczej, sądziłam, że będzie w końcu nudno, a tu nagle sytuacja zmieniła się diametralnie. Od tego momentu czytałam jednym tchem. I choć uważam, że autorka trochę przesadziła z zawiłością tej intrygi, to książkę całościowo czytało mi się bardzo dobrze. I jestem zadowolona, że w końcu się za "Isolę" zabrałam.

niedziela, 8 września 2013

[313] "Wampir z M-3" Andrzej Pilipiuk


Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2011
Stron: 330
Ocena:
8/10



„Życie ogólnie jest proste. Tylko ludzie je sobie niepotrzebnie komplikują.”





   Kiedyś czytałam książkę tego autora, ale jak to się mówi "dawno temu i nie prawda". Praktycznie nic już nie pamiętam. Uznałam, że pora sięgnąć po książki fantasy polskich autorów i akurat "Wampir z M-3" trafił się w bibliotece. No cóż, uznałam, że w sumie można i od tego zacząć.

   Że to polska odpowiedź na "Zmierzch" odkryłam dopiero, gdy natrafiłam na mały fragment o Edwardzie i jego rodzeństwie. Poza tym książka w sumie nie ma nic wspólnego z wizją Stephanie Meyer. Może poza młodą bohaterką, ale zdecydowanie różniącą się od Belli. I, no właśnie, to mnie zdziwiło. Nie spodziewałam się, że bohaterką będzie nastolatka. A mówiąc ściślej, Gosia. Po udanym samobójstwie budzi się po pół roku w rodzinnym grobowcu jako wampirzyca. Oczywiście pierwsze kroki kieruje do domu, a tam... rodzina próbuje ją zabić strzelając z dubeltówki i sypiąc czosnkiem w proszku importowanym z Czechosłowacji. Ciężkie to życie wampira w PRL-u.

"- Obława? [..]
- Wali tu oddział weteranów z AK pod dowództwem twojej babci. Niosą kanister nafty!
- Yyyy...?
- Chodu, dziewczyno, zaraz cię tu spalą!"
   Oprócz Gosi mamy całą masę innych bohaterów: ślusarza Marka, Pana Samochodzika, Profesora, egipską mumię szukającą ukochanej, przystojnego wilkołaka Grega, trafiła się nawet Czarna Wołga. Losy postaci poznajemy w kolejnych opowiadaniach, które łączą się w spójną całość. Mamy więc poszukiwania zaginionej wieki wcześniej księgi, która pomogłaby współczesnym wampirom odzyskać wiedzę o nadnaturalnych mocach. Jest historia o mumii, która szuka ukochanej, porachunki z właścicielami Czarnej Wołgi, a nawet o wystrzeleniu rakiety w kosmos z biednym Profesorem na pokładzie. Komunizm niekoniecznie sprzyja wampirom.

„- Czy wy w tej ubecji w ogóle wiecie, co to znaczy starożytny, obdarzony mocą, wkurzony byt bionekrotyczny?”

   Narracja w tej książce jest specyficzna, a i do tego typu humoru trzeba mieć przekonanie, podobnie jak akceptować przekleństwa i nie zawsze wyszukane rozmowy. Ot, typowo polskie zachowanie. Samo umiejscowienie akcji w PRL-u jest niecodzienne. Do mnie jednak to trafia. I jeśli się uda, będę wypożyczać kolejne książki Pilipiuka.

piątek, 6 września 2013

Kącik kulinarny: Wafelki

Przepis jeszcze prostszy niż poprzedni, bo bez pieczenia :)

Składniki:
  • 1 szklanka cukru
  • 1 kostka margaryny
  • 1/4 szklanki wody
  • 2 łyżki kakao
  • 1,5 szklanki mleka w proszku (Jest to ilość umowna. Zależy od rodzaju mleka, itp. Może wyjść więcej) 
  • paczka wafli
Cukier, margarynę, wodę i kakao rozpuszczamy w garnku.  Gdy masa trochę wystygnie dodajemy mleko w proszku i miksujemy. Masa ma być gęsta, dobrze się smarować.

Wafle przekładamy masą. Można zrobić cienkie wafelki (jak te na zdjęciu), można grubsze, zależy od upodobania. Po przełożeniu warto czymś wafle docisnąć, aby warstwy dobrze się trzymały. Można je też udekorować, np. polać polewą i posypać wiórkami, orzechami. itd. Kwestia fantazji i chęci.

I koniec filozofii :)

Smacznego!

środa, 4 września 2013

[312] "Bogowie i wojownicy" Michelle Paver


Autorka: Michelle Paver
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2013
Seria: Bogowie i wojownicy
Stron: 304
Ocena:
9/10









   Michelle Paver poznałam przy czytaniu Kronik Pradawnego Mroku, gdzie wraz z Torakiem i jego wilkiem wędrowałam po lasach sprzed tysięcy lat. Przygody chłopca szybko mnie wciągnęły, a choć ta lektura jest dla młodych czytelników to jednak autorka nie traktowała ich/nas "po macoszemu". Wystarczy poczytać końcowe komentarze od autorki, by docenić jej przygotowanie do pisania serii. I czytając, czuło się jak wiernie autorka przedstawia zwyczaje wilków, ich zachowania a także życie Toraka i wierzenia.

  A jak ma się sprawa z "Bogami i wojownikami"? Bohater - Hylas - jest młody, ma 12 lat. Jest Osobnym - wykluczonym ze społeczności. Nie obca jest mu kradzież czy kłamstwo. Do tej pory żył względnie bezpiecznie, dopóki nie został zaatakowany przez wojowników, zwanych Krukami. To przez nich został rozdzielony z młodszą siostrzyczką, Issi. Gdy gubi napastników, rozpoczyna poszukiwania dziewczynki. Jednak z depczącymi mu na piętach Krukami nie trafia tam, gdzie trzeba. Koniec końców ląduje na wyspie, za wiernego przyjaciela ma Ducha, za niespodziewaną towarzyszkę - Pirrę, córkę Kapłanki, która uciekła nie godząc się na obowiązki nakazywane przez matkę. Ale Kruki nie spoczną, póki nie odzyskają ważnego dla nich przedmiotu, który przypadkowo wpadł w ręce Hylasa...

"Oni wiedzą, że nadchodzisz. [...] Szukają cię w swoim głębokim, błękitnym świecie... Znajdą cię... [...] Płetwowy Lud zabierze się na swoją wyspę... latające ryby i śpiewające jaskinie... wzgórza, które potrafią chodzić... drzewa z brązu..."

    Jestem pod wrażeniem tego jak pisze Michelle Paver. Z szacunkiem dla młodszych czytelników, tworzy zgrabnie skonstruowaną, dopracowaną książkę, którą czyta się z zaciekawieniem i w napięciu. Bohaterowie, choć młodzi, to podobnie jak w "Kronikach..." są bystrzy, popełniają błędy, ale wyciągają z nich wnioski. Początkowo sobie nie ufają, ale łączy ich jedno - chęć przetrwania. Istotnym elementem są wierzenia i bóstwa, co odzwierciedla się w takim zachowaniu jak: składanie ofiary, magiczne znaki, modlitwa, wiara w boskie zwierzęta.

"A mimo to Hylas wiedział, że delfin nie należy do świata, z którym on sam był związany. Jego spojrzenie zdawało się głębokie jak Morze, a choć był on żyjącym stworzeniem z ciała, krwi i kości, był również duchem Morza, który należał do Pani Dzikich Stworzeń."

    W "Kronikach Pradawnego Mroku" istotny był wilk. Tutaj, przynajmniej w tej części, ważny był... delfin. Delfin, zwierzę święte i inteligentne (z czym w książce spotykam się nie pierwszy raz). On i jego pobratymcy mieli swoją rolę do odegrania w przygodach Hylasa i mam nadzieję, że i w kolejnych tomach się pojawią.

    Jedno jest pewne - nie zawiodłam się na Michelle Paver. I zdecydowanie polecam tę książkę jak i "Kroniki Pradawnego Mroku". Polecane są dla czytelników 9+, ale zapewniam że i starsi będą zadowoleni z tej lektury.

niedziela, 1 września 2013

Kącik kulinarny: Ciasteczka czekoladowe

Te ciasteczka są tak banalne, że nie sposób je zepsuć. Są szybkie w przygotowaniu, nie wymagają wielkich umiejętności i są naprawdę pyszne.


Składniki:
  • 300g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 250g masła
  • 30g kakao
  • 125g cukru pudru
Przygotowanie:
Mąkę mieszamy z kakao, proszkiem i sodą.

Masło miksujemy z cukrem, stopniowo dodajemy mąkę z kakao. NIE POTRZEBA żadnego płynu, wszystko się zmiksuje na gładką masę.

Z ciasta lepimy kulki wielkości orzecha włoskiego, rozpłaszczamy. Układamy na blaszce wysmarowanej tłuszczem, zachowując lekkie odstępy.

Pieczemy 5 minut w 170stopniach, później zmniejszamy do 150 i pieczemy jeszcze ok. 10 minut.

Smacznego!