środa, 29 sierpnia 2012

[245] "Wieczni wygnańcy" Cynthia Leitich Smith


Autorka: Cynthia Leitich Smith
Wydawnictwo: Amber
Tytuł oryginału: Eternal
Rok wydania: 2010
Stron: 298
Ocena:
4/10


"Teraz, kiedy umarłam, mam wrażenie, że każdy wieczór jest premierą, wszystkie doświadczenia improwizacją, a ja jestem supergwiazdą (bez doświadczenia)."


Zwracam się teraz do dziewczyn: kim chciałyście być w dzieciństwie? Na pewno u większości z was był etap księżniczki - zamek, książę, robienie co się chce, dużo zabawek i nie wykonywania żadnych obowiązków. Byłyście piękne i wolne. A teraz pytanie, co to ma do książki? Otóż wszystko.

"Wieczni wygnańcy" to książka o wampirach. I aniołach. Zachariasz jest aniołem stróżem, który opiekuje się Mirandą. Dziewczyna wraz z przyjaciółką pewnego dnia trafia na cmentarz, rozdzielają się. Miranda w ciemnościach nie widzi głębokiego dołu, w którym niechybnie zginęłaby. Anioł, mimo że to zabronione, oświetla jej drogę. No i cóż, uratował ją przed śmiercią, nie uratował przed zmianą w wampira. A sam utracił skrzydła za niesubordynację. Wkrótce jednak zyskuje szansę - za zabicie potężnego wampira, odzyska skrzydła, a może i ocali Mirandę.

I w ten sposób dochodzimy do kwestii księżniczki. Miranda zaatakowana i zamieniona w wampira przez władcę, trafia, a to niespodzianka, do pałacu ze służbą, staje się piękna, odważna i najwyraźniej poddania praniu mózgu, bo inaczej tego nazwać nie można. Kiedyś nieśmiała, dziś bez przeszkód pije krew prosto od ludzi. Gdy przez przypadek mówi o parę słów za dużo, przez co pokojówkom zostały urwane języki (dosłownie) wzdryga się, ale nie więcej. Nieczuła, a jednocześnie wrażliwa, silna a bezbronna, potężna a... głupia. Denerwująca i irytująca.

Gdyby nie Zachariasz, ta książka byłaby kompletnym dnem. Chociaż z początku też mi się nie spodobał, później czekałam na momenty, gdy rozdział będzie z jego punktu widzenia (narracja pierwszoosobowa). Za niego i za zakończenie, które o dziwo mnie zaskoczyło, bo byłam pewna standardu, książka ma liche 4. Ale jeśli zastanawiacie się nad tą książką zdecydowanie nie polecam. Dość ładna okładka nie nadrobi treści.  Lepiej sięgnijcie po kolejną książkę z listy planów czytelniczych.

*****

Podoba się Wam dodatek muzyczny?

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

[244] "Rok w Poziomce" Katarzyna Michalak

Autorka: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Literackie
Seria: Owocowa
Rok wydania: 2010
Stron: 262
Ocena:
7/10

 "No, był! Stał sobie na polanie otoczonej sosnami, grzał białe ściany w promieniach wiosennego słońca, dzikie wino pracowicie wspinało się aż po dach. Z zamkniętymi oknami zdawał się drzemać w oczekiwaniu na tę, która go odnajdzie i pokocha.
- Czyli na mnie! Na mnie!"

Pierwszą książką Kasi Michalak, jaką przeczytałam, był "Sklepik z niespodzianką. Bogusia", czyli w sumie chyba najnowsza z dotychczas wydanych. "Rok w Poziomce" to tom I serii owocowej i druga przygoda z twórczością tej autorki. Nieco mniej udana, ale wciąż dobra.

Zaczynając od konkretów, a więc fabuły... Bohaterką książki jest 32-letnia Ewa. Po przykrych doświadczeniach z dzieciństwa i późniejszego małżeństwa, nade wszystko pragnie znaleźć dla siebie swój wymarzony mały biały domek bez łap. I gdy już go znajduje - okazuje się, że bank nie udzieli jej pożyczki. Mimo to goni za tym marzeniem - zwraca się po pomoc do swojego przyjaciela Andrzeja (w którym skądinąd się podkochuje). Ten zamiast gotówki, proponuje jej pracę - zamierza założyć wydawnictwo, a ona by je poprowadziła. Znajdzie bestseller i wyda z zyskiem, i kupi swój wymarzony domek. Ewa zgadza się na to. I tu pojawia się problem - gdzie znaleźć jakąś poczytną książkę, potencjalny bestseller?

Książkę czyta się błyskawicznie, podobnie jak "Sklepik...". Autorka pisze lekko, szybko wciągając czytelnika w życie bohaterów. Główna bohaterka to nieco roztrzepana, zbyt swobodnie podejmująca decyzje kobieta, ale też bardzo życzliwa i chętna do pomocy. Andrzej, w którym skrycie się podkochuje, to kobieciarz, ale dla tej jedynej jest w stanie zrobić wszystko. Autorka bestsellera, Karolina, to energiczna młoda kobieta, w książce pojawia się nawet sama autorka... Drogi wszystkich występujących w tej książce osób krzyżują się, każda jakoś wpływa na drugą. Podobnie jak w "Sklepiku..." czuć w tej książce ciepło i nadzieję, pozytywną energię.

Więc dlaczego ocena nie wynosi 10? Otóż po przeczytaniu książki, wspólnie z mamą stwierdziłyśmy, że happy endów i szczęśliwych zbiegów okoliczności (co tu ukrywać), pod koniec książki jest tyle, że starczyłoby na pięć innych. Po prostu... zbyt dużo było tego wszystkiego, co zdało się trochę nierealne. Prócz tego - książka naprawdę warta przeczytania. Czas spędzony z nią w dłoni, to w żadnym stopniu czas stracony. Wręcz przeciwnie. "Rok w Poziomce" bardzo polecam.

piątek, 24 sierpnia 2012

[243] "Magiczne miejsce" Agnieszka Krawczyk


Autorka: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: SOL
Rok wydania: 2010
Stron: 284
Ocena:
 7/10

"Ida była wioską z dziecięcej bajeczki, rozrzuconą w malowniczy sposób na kilku pagórkach. parę drewnianych chałup majaczyło się w półmroku, niezbyt wyraźnie widać było płoty, małe ogródki i zarysy sylwetek wiosennych kwiatów."


"Magiczne miejsce" to książka... prawie dosłownie magiczna i o pewnej uroczej wiosce o nazwie Ida. Główny bohater, Witold Mossakowski, kupuje dwór w tymże miejscu. Poznajemy go, gdy brnie przez wszelakie błota, usiłując znaleźć samą wioskę. Początkowo nieprzekonany do tego pomysłu, z czasem aklimatyzuje się w tej małej miejscowości.  Bardzo szybko poznaje sołtys Idy - tajemniczą, małomówną Milę, Teklę Tyczyńską - byłą mieszkankę dworu, która naturalnymi sposobami wytwarza perfumy, pełną energii małą Alinę vel Hermionę Granger, zakochaną w książkach o Harrym Potterze i nie rozstającą się z różdżką i wiele innych ciekawych osób.

- Co ja, twoim zdaniem, mam zrobić ze 100 hektarami ziemi?
- Nie wiem, może zaczniesz coś uprawiać, na przykład rzepak albo wierzbę energetyczną... [...] albo krowy zaczniesz osobiście wypasać, to by ci dobrze zrobiło na zszargane dyplomacją nerwy.
- Daj spokój... Nie widzę się raczej w malowniczej roli pastuszka... - Po drugiej stronie zapadła cisza, jakby Marek Wilczyński przez chwilę naprawdę rozważał pomysł, że jego szkolny kolega, obecnie wiceminister, w niedługim czasie zostanie bosonogim sierotką (w nieco podeszłym wieku) i z witką z wierzby energetycznej zacznie nadzorować stado jakiegoś bydła, trzody lub nawet ptactwa. 

Książka jest praktycznie o wszystkim - w narracji trzecioosobowej autorka opisywała wiele przeróżnych sytuacji i zaczynała wiele wątków - mamy tu tajemnice, zagadki, historie o duchach i piratach, których uwielbia Witold. Są tajemnice sióstr Rojas, tajemnica przeszłości Mili czy wątek miłosny. Można by rzec - dla każdego coś dobrego.

Książka mimo wszystko z początku szła mi dość opornie - "Chichot losu" dostałam później, przeczytałam szybciej. "Magiczne miejsce" nie poszło mi już tak błyskawicznie, ale jak dotarłam gdzieś do połowy, potem czytanie szło jak z płatka. Polubiłam bohaterów, Alberta i Wojtka za humor, Witolda za całokształt, tak samo Milę. Alina urzekła mnie swoją miłością do Harry'ego Pottera, a pani Tekla swym spokojem i mądrością.Choć Ida to wioska oddalona od większych miast, to jej mieszkańcy nie są zacofani, wręcz przeciwnie, a każdy z nich jest oryginalny, mający swoje pasje i marzenia. Gdy już się czytelnik wczuje w klimat książki, kolejne strony mijają szybko.Warto dać szansę tej książce - polska nie znaczy zła, tylko trzeba najpierw przeczytać, by się o tym przekonać.

 
***

Książka przewędrowała do mnie w ramach akcji ""Włóczykijka"


środa, 15 sierpnia 2012

[242] "Chichot losu" Hanka Lemańska


Autorka: Hanka Lemańska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2006
Stron: 270
Ocena:
7/10



"Wracałam do domu, słysząc za plecami drwiący chichot losu."





O książce "Chichot losu" stało się głośniej za sprawą serialu, nakręconego jakiś czas temu. Z moją cierpliwością serialu nawet nie zaczęłam oglądać, ale książka mnie ciekawiła. W sumie wydaje mi się, że lepiej zrobiłam. Znając jedynie opis serialu od razu zauważyłam, jak bardzo różni się on od książki.

"Chichot losu" zaczyna się w momencie, gdy główna bohaterka odbiera późno w nocy telefon. Niby nic, prawda? Ot, komuś przypomniało się coś istotnego i natychmiast musiał wykonać telefon. W tym przypadku tym "kimś" była koleżanka Joanny, Elżbieta. Kobieta pilnie musiała wyjechać, a ta, która miała zająć się dziećmi trafiła do szpitala. I w ten oto sposób, młoda, energiczna pracocholiczka, została z dwójką dzieci pod opieką. Ale to nic, to tylko dwa dni... Które zamieniają się w długie tygodnie, gdy Elżbieta ginie w wypadku w drodze powrotnej.

Jak Joanna, która do tej pory żyła w wolnym związku i była na każde wezwanie do pracy i jeździła na każde szkolenia jak daleko by nie były i jak długo by nie trwały, ma zaopiekować się dziećmi? Ta, która dziecko do przedszkola wysłała w aksamitnym garniturku i nie ma pojęcia, że surowe płatki owsiane z zimnym mlekiem nie są raczej zbyt strawne? Perypetie Joanny mamy opisywane z jej punktu widzenia. Jest dość sporo jej przemyśleń i rozważań jak ma postąpić. Obserwujemy jak próbuje dogadać się z dzieciakami i nie ustaje w poszukiwaniach ich ojca. Jak stara się nie stracić pracy i rozważa, czy Łukasz i Asia mają trafić do domu dziecka.

"Chichot losu" to książka, którą przeczytałam błyskawicznie. Wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie raz miałam ochotę potrząsnąć Joasią, i zapytać "Co ty w ogóle robisz?". Pod koniec miałam deja ve z książki "Diabeł ubiera się u Prady". Ogólnie, mimo początkowej tragedii, często było nawet zabawnie i książkę chętnie oceniłabym wyżej. Wiec dlaczego tylko 7/10? Nie pasowało mi... że książka jest tak krótka. I mam tu na myśli, że czasem autorka za bardzo przeskakiwała niektóre wydarzenia. Ot, nagle kilka tygodni przeminęło, o czym dowiedzieliśmy się w dwóch suchych zdaniach. Brakowało mi większego rozwinięcia. Szczerze jednak przyznam, że chętnie przeczytałabym drugi tom, może jakieś nowe perypetie. Szkoda, że takowy nie ma szans powstać.

Mimo to książkę polecam. Uważam, że jest ciekawą lekturą, która szybko wciąga czytelnika. A może ktoś oglądał serial? Wobec tego polecam zapoznać się z książką, bo warto.

***

Książka przewędrowała do mnie w ramach akcji ""Włóczykijka"


czwartek, 9 sierpnia 2012

[241] "Sebastian" Anne Bishop

Autorka: Anne Bishop
Tytuł oryginału: Sebastian
Wydawnictwo: Initium
Seria: Efemera
Rok wydania: 2012
Stron: 400
Ocena: 
10/10

 "Dawno, dawno temu, w czasie, który zniknął z pamięci, łzy matki stworzyły most, który już na zawsze połączył moc żyjącego, wciąż zmieniającego się świata z ludzkim sercem." 
- Mit


 Wieki temu, gdy Zjadacz Świata zagroził światu, Efemera została podzielona na krajobrazy, a agresora zamknięto w jednym z nich. Tworzeniem tych krain zajmują się krajobrazczynie, a łączące ich mosty tworzą mężczyźni - zwani mostowymi. Każdy człowiek, który wjedzie na taki most zostanie przeniesiony do tego krajobrazu, do którego tak naprawdę przynależy. I bardzo ciężko jest to zmienić, bowiem cała tajemnica leży w ludzkim sercu, a nie w życzeniach wypowiadanych w umyśle.

W jednym z krajobrazów, miejscu dla demonów, zwanym Gniazdem Rozpusty, żyje półkrwi inkub Sebastian. Jego kuzynką jest Glorianna Belladonna - najpotężniejsza żyjąca krajobrazczyni. To między innymi na ich barki spada walka ze Zjadaczem Świata, który został uwolniony ze swego więzienia.

"Sebastian" to druga seria Anne Bishop wydawana w Polsce. Ktoś obeznany z serią "Czarnych Kamieni" bardzo szybko dostrzeże podobieństwa między nimi dwoma. Sebastian jest niczym całe trio: Deamon, Lucivar i Seatan. Lynnea, dziewczyna, która pozornie przypadkowo trafia do Gniazda Rozpusty, kojarzyć się może z Marian. Belladonna to swoisty odpowiednik Jeanelle. Jednak nie myślcie, że "Sebastian" to zwykła kopia pierwszej serii, o nie. Anne Bishop popisała się swoją wyobraźnią tworząc kolejną wspaniałą książkę, pełną intryg, zagadek i humoru. Choć książka skupia się w dużej mierze na Sebastianie, to jednak ukazuje nam też punkt widzenia Glorianny, ojca Sebastiana, innych krajobrazczyń czy nawet Zjadacza Świata. Stopniowo uwalniane tajemnice i zamieszczane kartki z ksiąg wzbogacają naszą wiedzę o funkcjonowaniu Efemery.

Podróżuj bez bagażu

"Sebastiana" uważam za kolejną wspaniałą książkę, jaka wyszła spod pióra Bishop. Zachęcam do niej nie tylko tych, co pokochali świat "Czarnych Kamieni", ale też tych, którzy z Bishop nie mieli jeszcze do czynienia.

Na koniec muszę dodać, że cieszę się, że Wydawnictwo Initium zachowuje oryginalne okładki książek Bishop. Mnie one bardzo się podobają i z czystą przyjemnością można postawić je na półce. Już szukam na swojej miejsca dla "Sebastiana" z uwzględnieniem dodatkowego dla "Belladonny", która, mam nadzieję, już wkrótce się pojawi u nas.

środa, 8 sierpnia 2012

Stosik :)

Pomyślałam, że może i pora, aby przedstawić moje plany książkowe, a więc - stos :)


 Patrząc od dołu:
1. Gobelin. Demon i kuźnia" - trzeci tom serii Gobelin. Bardzo ciekawa seria, a tak mało popularna... Szkoda. Zakupiona w Świecie Książki.
2. "Żelazny książę" - wygrana w konkursie na Paranormalbooks.
3. "Chichot losu" - włóczykijka, którą dziś odebrałam. Wraz ze słodkościami, które u mnie długo nie wytrwają, o nie :)
4. "Duma i uprzedzenie" - Grzecznie czeka na swoją kolej od dłuższego czasu, ale jeszcze w te wakacje to przeczytam. Pożyczona od przyjaciółki.
5. "Mąż z ogłoszenia" - Ta też od przyjaciółki. Zapowiada się ciekawie.
6. "Magiczne miejsce" - Druga włóczykijka. Dostarczona dwa dni temu wraz z nagrodą z Paranormalbooks. Także pełna słodkości :)
7. "Rok w Poziomce" - Zakupiona w Empiku, w wersji kieszonkowej.


A tak prezentują się zakładki. Jak Wam się podobają? Ta po lewej jest oczywiście z paranormalbooks, pozostałe z włóczykijek.
 
 Które byście sobie zostawiły? Ja na pewną zostawię sobie tę po prawej, a nad drugą myślę...


I to koniec stosu :) Na pierwszy rzut pójdą włóczykijki, coby szybko powędrowały dalej, a wtedy zacznę Gobelin. Natomiast jutro wstawię recenzję "Sebastiana".

niedziela, 5 sierpnia 2012

[240] "Moja wielka grecka przygoda" John Mole

 
Autor: John Mole
Tytuł oryginału: It's all Greek to me. A Tale of a Mad Dog and an Englishman, Ruins, Retsina - and Real Greeks.
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2012
Stron: 384
Ocena:
7+/10






To było ponad dwadzieścia pięć lat temu. Walutą była jeszcze drachma i jakimś cudem udawało nam się przeżyć bez telefonów komórkowych, laptopów i internetu. [...] Marzył nam się mały biały domek, z niebieskimi drzwiami i niebieskimi okiennicami, na prawie dziewiczej wyspie w malowniczej wiosce nieopodal plaży, z tawerną tuż za rogiem. Więc jakim cudem skończyliśmy w rozpadającej się ruinie na zboczu jakiegoś wzgórza, niedaleko wsi, nazywanej po prostu Chorio, bez drogi dojazdowej, bez wody, bez prądu, bez dachu, bez podłogi, bez drzwi, bez okien, za to z perspektywą dwudziestu lat sprzątania koziego gówna?
 No właśnie, jakim cudem? Zdaje się, że głównie winny był malowniczy widok z okna, dzięki któremu nawet stojąc w kozim łajnie można było poczuć się jak w Arkadii. I z tego banalnego powodu autor, a zarazem bohater tej książki kupił rozpadającą się "szopę" z postanowieniem wyremontowania jej i zamieszkania tam wraz z rodziną.

"Moja wielka grecka przygoda" to historia opowiadana przez Johny'ego Mole'a. Ze swoistym humorem relacjonuje nam po kolei swoje przygody, począwszy od zakupu domu, jego remont i relacje z mieszkańcami. Jeśli ktoś chce poznać kulturę Grecji, ale taką typowo sprzed dwudziestu, trzydziestu laty - to jest to dobra książka na początek. Autor bez ogródek opowiada o wielu swoich wpadkach związanych z językiem greckim, zasadami targowania się i próbach przeforsowania swojego zdania przeciw niezmiennemu greckiemu zdaniu "My, Grecy, robimy to inaczej.", gdzie w nawiasie można dodać "I najlepiej". Dowiemy się jak wyglądały zaślubiny, pogrzeby, a także jak zabić jagnię czy łowić ryby.

Nie zamierzałem rezygnować. Jedną z pierwszych życiowych lekcji, jakie dane było mi odebrać z Grecji, była ta, że wszystko jest trudne, ale nic nie jest niemożliwe.

W książce autor często wprowadza przeróżne dygresje, dotyczące historii, mitologii, powiązań rodzinnych czy greckich tradycji. Niekiedy były one nużące i czytanie szło mi topornie, kiedy indziej ciekawe lub nawet lekko szokujące, jak w przypadku ekshumacji. Nierzadko opisywał remont domu, szczegółowo opisując kolejne wykonywane czynności lub zastosowane rozwiązania, co niezainteresowanych budownictwem może nudzić. Ja sama prześlizgiwałam tylko wzrokiem po tych zdaniach, aż docierałam do ciekawszych akapitów.

"Moja wielka grecka przygoda" to ciekawa historia pisana z autopsji. Dla wielbicieli Grecji czy książek podróżniczych jest jak znalazł, a także dla tych, co nie boją się długich opisów. Do tego piękna okładka, która za każdym razem kojarzy mi się ze słońcem. Książkę polecam.

***