środa, 17 października 2012
[251] "Gwiazda anioła" Jennifer Murgia
Autorka: Jennifer Murgia
Tytuł oryginalny: Angel Star
Seria: Gwiazda Anioła
Rok wydania: 2011
Stron: 256
Ocena:
4-/10
"Czy wierzysz, że różne rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu? Że niektórzy ludzie mogą pojawiać się w naszym życiu, spotkać nas w jakimś konkretnym celu? Że wszystko jest częścią jakiegoś większego planu?"
"Gwiazda anioła". Jak można się domyślić - książka o śmiertelniczce i dwóch aniołach. Chyba nie muszę dodawać, że oczywiście pociągają ją obydwaj? Książka czytałam dość dawno, a szczegóły uleciały mi z pamięci. Jednak pobieżne przejrzenie treści przypomniało mi w miarę fabułę, a drugi szczegół, o którym chcę napisać, tkwi w mojej pamięci cały czas.
Tak więc: główna bohaterka to Teagan. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się nowy chłopak, Garreth. Bardzo szybko ujawnia, że jest aniołem i tłumaczy dziewczynie swoją misję. Jest bowiem jej Stróżem, któremu na krótki czas pozwolono ujawnić się na Ziemi. Jego celem jest pomoc dziewczynie, która jest jedyną zdolną do zniszczenia upadłego anioła - Hadriana. Ach tak, takiego bardzo przystojnego i pociągającego, oczywiście. Bardzo przekonywującego. Pytanie brzmi: komu Tea ulegnie?
Książkę przeczytałam, ot bo była. Sama ją wybrałam, jako nagrodę dla siebie, bo myślałam, że będzie ciekawsza. Nie nastawiałam się na jakieś arcydzieło, ale mimo wszystko miałam nadzieję na w miarę interesującą lekturę. Cóż, była na pewno bardzo chaotyczna. I to jest ten szczegół, o którym wspomniałam na początku - miałam bowiem wrażenie, jakby autorka, co jakiś czas szła sobie na kawę, a wróciwszy nawet nie patrzyła, gdzie skończyła, tylko od razu pisała dalej. Czasem gubiłam się po prostu, gdzie w danym momencie bohaterka jest. Wracałam kilka akapitów wcześniej i nie znajdowałam wyjaśnienia jakim cudem nagle jsię przemieściła czy czego w ogóle ta scena dotyczy. Ten fakt wyjątkowo utkwił mi w pamięci. Sami bohaterowie byli mi obojętni. Byli bo byli, ktoś w książce musiał być. Hadrianowi daleko było do Damona czy Sadiego. Garreth - szału nie ma. O głównej bohaterce przemilczę, co najwyżej stwierdzę, że imię Teagan bardziej kojarzy mi się z mężczyzną, ze względu na inną serię książek.
Koniec końców - nie polecam. Patrząc na okładkę tej książki, muszę zaprzeczyć jej słowom - nie "zatopiłam się" w świecie stworzonym przez autorkę i stanowczo ciekawsi są "Upadli" i Szeptem". Jeśli macie książkę w planach, to lepiej zepchnijcie ją na sam ich koniec.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakoś mnie do niej nie ciągnie:D
OdpowiedzUsuńKiedyś zatrzymałam się przy tej książce na chwile, zaciekawiona okładką, ale opis mnie dalece z niechęcił. Z resztą, chyba wszystkie książki, które mają z tyłu na okładce napisane "jeżeli jesteś fanką tego a tamtego to musisz przeczytać tę książkę!", w dodatku z bardzo zachęcającym wykrzyknikiem, to na bank ta książka najlepiej się sprawdzi jako papier toaletowy(jeśli ma odpowiednio miękkie i cienkie kartki). A cytaty różnych innych "sław" pisarskich, polecających siebie nawzajem, tudzież porównywanie do innych dzieł odnoszą się do tej samej zasady. I, na boga, twierdzisz, że "szeptem" było lepsze? Szeptem było straszne. Tysiąckroć gorsze od swojego pierwowzoru, również znienawidzonego przeze mnie zmierzchu. Przez szeptem nawet nie przebrnęłam.
OdpowiedzUsuń@Leksa Willin, mnie "Szeptem" nawet się podobało. Wkurzała mnie bohaterka, część wydarzeń, ale ogólnie przypadło mi do gustu. I naprawdę "Szeptem" jest lepsze niż "Gwiazda...".
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę, podczas którejś z moich wypraw do empiku. Przyznam szczerze, że nie przeczytałam nawet dokładnie opisu, pierwszy rzut oka wystarczył, bym uznała, że jest jedną z wielu, czyli czytając pewnie wzięłyby mnie nerwy :p
OdpowiedzUsuńUpadłych czytałam pierwszy tom, Szeptem dwa, trzeci czeka i moim zdaniem mają one więcej polotu niż Gwiazda anioła, choć przez upadłych czasem trudno było mi przebrnąć.
Czy ja dobrze widzę, że będziesz recenzować Przedwiośnie? Aż jestem ciekawa xD Za to Żelaznego księcia to już jestem naprawdę bardzo ciekawa, bo już kilka razy rzucił mi się w oczy, ale nigdy nie mogłam się zdecydować czy chcę kupić.
Iara, nie będę recenzować Przedwiośnia, jak i wielu innych lektur. Natomiast "Żelazny książę" to na razie bardzo ciekawa książka :)
OdpowiedzUsuńEch, niestety rekomendacje niejednokrotnie są lepsze niż faktyczna treść książki ;) na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę, szczerze powiedziawszy...
OdpowiedzUsuńNie miałam jej w planach i już wiem, że jej nie będę miała :)
OdpowiedzUsuńA mnie mimo wszystko zainteresowała. Przypomina mi troszkę "Tam gdzie spadają anioły" Doroty Terakowskiej :)
OdpowiedzUsuńKarriba, uwielbiam książkę "Tam, gdzie spadają anioły". Wierz mi, treścią na pewno nie są podobne, poza samotnym faktem, że jest wątek aniołów.
OdpowiedzUsuńJakoś mało zachęcająca pozycja ... :D Więc nie sięgnę
OdpowiedzUsuńWięc odpuszczamy sobie:) Ja właśnie ostrzę sobie pazurki na trzecią część szeptem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To już wiem, czego nie czytać:p
OdpowiedzUsuńZapraszam na Gorącą Krew, gdzie ukazał się ostatni rozdział VII części:)
OdpowiedzUsuńTak więc nawet nie będę jej szukać. ;)
OdpowiedzUsuń