
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2013
Stron: 400
Ocena:
7/10
Początkowo byłam w szoku, gdy zobaczyłam opis i tytuł tej książki połączony z nazwiskiem Evansa. Ten pisarz zdecydowanie zdobył moje serce swoimi książkami obyczajowymi, romantycznymi, wypełnionymi swoistą magią. Absolutnie nie mogłam go sobie wyobrazić w roli autora książki fantasy dla młodzieży. Zapowiadała się ona jednak interesująco i zdobyła miejsce na mojej półce. I nie był to zły wybór. Po części dlatego, że nie odebrałam tej książki jako typowej młodzieżówki.
Michael Vey to 14-latek. Cierpi na Zespół Tourette'a, co u niego objawia się głównie mruganiem. Poza tym posiada jeszcze jedną tajemnicę - elektryczność. Elektryczność, którą ma zgromadzoną we własnym ciele i którą może "wyzwalać" na zewnątrz. Gdy go poznajemy, jeszcze nie wie, że jest w niebezpieczeństwie, że ktoś szuka dzieci takich jak on. Nie wie, ale szybko się o tym przekona, gdy przyjdzie mu walczyć nie tylko za siebie. Poznaje bowiem dziewczynę obdarzoną równie nietypowym talentem co on. Wspólnie z najlepszym przyjacielem Michaela próbują rozwikłać zagadkę jaką są ich zdolności. To śledztwo ściąga jednak na nich kłopoty, a stawką w tej niebezpiecznej grze staje się życie matki Michaela, jak i samych bohaterów.
U Evansa zawsze można liczyć na jakąś nietypową niespodziankę. W tym przypadku jest nią główny bohater - od jego choroby po mentalność, decyzje jakie podejmuje. Bo mimo całej mej sympatii dla autora, nie mogę powiedzieć, że książka jest jakimś fenomenem. Ma ciekawą fabułę, ale nie uchroniła się od banalnych elementów książek młodzieżowych. Ale jednocześnie autor próbuje konkretnie podejść do tematu "elektrycznych dzieci" i reszty wydarzeń, co ja odebrałam tak, że nie traktuje nas - nastolatków - jak, kolokwialnie mówiąc, głupków. I choć wolę Evansa od strony literatury kobiecej to jednak jestem zadowolona z lektury tej książki. Nie sposób było się przy niej nudzić, a czasu spędzonego nad nią nie żałuję.