poniedziałek, 8 lipca 2013

Liebster Blog Award - wielki powrót

Tak, jak widać ponownie zostałam wytypowana w Liebster Blog Award. Tym razem nominowała mnie


1. Dlaczego prowadzisz bloga? W jakich okolicznościach powstał?
Blog powstał z zupełnego przypadku, namówiła mnie do tego kuzynka. Chociaż adekwatniejszym stwierdzeniem byłoby - "zmusiła". Cóż - kazała, założyłam.Wymyśliłam, że będę pisała o książkach. Początkowo był to blog śmiechu wart, później wdrożyłam się w blogowy świat, zaczęłam czytać blogi innych, ktoś zaczął czytać mój. I tak za parę dni stukną mi 4 latka.

2. Czego nauczyło Cię prowadzenie bloga?

Pisania przecinków. Serio. Napisałabym coś dumnego, że to zmieniło moje życie, etc., ale prawda jest taka, że blog z opowiadaniem i czytelniczki nauczyły mnie, kiedy pisać przecinki. A przynajmniej umiem to znacznie lepiej niż kiedyś, bo przecinki to coś czego nigdy nie pojęłam ;) Nauczyłam się też jak pisać dialogi. Czytałam sporo różnych recenzji i pojęłam, że ja takich nie umiem, ale że i tak moje nie są takie najgorsze ;)

3. Jakie są Twoje marzenia? Co robisz, żeby je spełnić?
 Ma się kilka marzeń, ale jestem zwyczajnie leniem. Wyznaję zasadę, że moje skromne marzenia spełnią się z czasem. By osiągnąć jedno z nich najpierw muszę skończyć studia i mieć później pracę. Nie żeby moje studia były związane z tym marzeniem...

4. Jakie były Twoje marzenia w dzieciństwie? Spełniły się?
Szczerze? Nie mam pojęcia jakie miałam marzenia w dzieciństwie. Pamiętam tylko, że gdy myślałam, kim chcę zostać to pojawiły się takie zawody jak policjantka i sprzedawczyni w sklepie (nie mam pojęcia, co ja wtedy myślałam).

5. Jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
Za dziesięć lat będę miała lat 29 i pół (nie 30! :)). Chciałabym siedzieć jak w tej chwili przed kompem czy laptopem i pisać coś na tym blogu, podczas gdy w pokoju obok mąż usypiałby dziecko/dzieci. A następnego dnia pójść do pracy, którą byłaby moja własna kawiarenka z pewnym nieodzownym elementem, którego nie zdradzę. Szczęśliwy dom, szczęśliwa rodzina, wymarzona praca. Chciałoby się...

6. Opisz najlepszy i najgorszy dzień w Twoim życiu.
Nie umiem powiedzieć jaki był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Na pewno mocno zapadła mi w pamięć wycieczka do Paryża, w tym jeden dzień, który spędziłam w Disneylandzie. Mimo że padał deszcz, a tłum taki, że nie byłam na zbyt wielu atrakcjach, ale samo przeżycie... Szybka kolejka, gdzie mocno trzymałam okulary, modląc się, by ich nie zgubić; dom strachów, gdzie wtulałam się w przyjaciółkę o mocniejszych nerwach; obserwowanie jak wyrabia się szkło, przegryzając nadziewaną myszką miki i popijając czekoladę; parada halloweenowa taka radosna i rytmiczna, kolorowa, choć nad nami ciemne chmury i deszcz; te zamki, ogrody, postacie...

Najgorszy dzień... Było trochę złych, ale żaden najgorszy.

7. Kto lub co jest Twoją inspiracją?
Nic. Czasem zainspiruje mnie byle głupota, czasem zdanie, obrazek, fragment książki. Ale nie mam jakiegoś wzoru do naśladowania, czegoś, co byłoby moim oparciem, inspiracją czy wskazówką.

8. Jakie jest Twoje życiowe motto?
Nie posiadam go. Po prostu żyję. Jest wiele zdań, kiedy po przeczytaniu ich stwierdzam: "Pasuje do mnie". Ale nie trzymam się jednego, że to właśnie zdanie to moje życie i będę się go zawsze trzymać. Szczerze - to dla mnie trochę bezsensowne.  

9. Jakie są Twoje największe wady i zalety?
Wady: na pewno lenistwo. Lekka skłonność do egoizmu, ale w określonych przypadkach.

Zalety: a któż to wie... Potrafię być bardzo zdecydowana w tym, co postanowię - jak np. w kwestii abstynencji. W większości przypadków nie odmawiałam w szkole pożyczenia paru złotych, zeszytów, książek. Czasem może do granicy wykorzystywania mnie, co już zaletą nie jest - tylko głupotą, ale nad tym pracuję. Szkoła się skończyła, a w poza szkolnym życiu stawki wyższe i odezwie się mój egoizm, zapewne i szlag trafi zalety.

10. Czego się najbardziej boisz?
 Już kiedyś miałam podobne pytanie... Boję się pająków, karaluchów, wszelkiego latającego tałatajstwa, poza biedronkami czy motylami. Specyficzny wybór. A, no i myszy, węży, żab. Ta, ze wsi jestem, ale nie cierpię tego całego zestawu, tak bywa. Boję się też ciemności, zwalczonej na tyle, że nie boję się własnego pokoju, ale ciemności na zewnątrz. A z rzeczy mniej przyziemnych, boję się śmierci, niekoniecznie swojej, ale najbliższych/przyjaciół. Nie podnosi na duchu fakt, że dwoje znajomych z klasy gimnazjalnej już nie żyje...

11. Co chciał(a)byś zmienić w sobie i w swoim życiu?
Cóż... Nic. Nie raz widziałam teksty "Chciałabym być mniej nieśmiała/chudsza/wyższa/chłopaka/miliona w totka/lotu na księżyc/zbadania Marsa". A ja jestem zadowolona ze swojej natury domatorki, z ludźmi na etapie potrzebnym umiem się dogadać, przyjaciółki mam i dobrą rodzinę. Wygląd swój akceptuję i nie chcę na siłę go zmieniać, a milion złotych powoduje więcej szkód w życiu niż ich naprawia. Także - nic nie chcę zmieniać. Mogę narzekać do woli, ale w praktyce nic nie chcę zmieniać. No, chyba, że ktoś nauczy mnie robić makijaż. O, to się przyda ;)

Nominować nikogo nie nominuję, zrobiłam to już poprzednio.

Przepraszam... A do mojego bloga to w tę stronę?
Na koniec wspomnę, że wczoraj wieczorem przeżyłam mini zawał. Chciałam sprawdzić gmaila, pokazało się wówczas, że coś się działo na koncie. Żeby się ponownie zalogować musiałam podać nr komórki, dostałam kod weryfikacyjny dla bezpieczeństwa. No ok, zrobione. Podkusiło mnie wejść na bloga. Blog nie istnieje. Szok. Odświeżam. No nie istnieje. Ja pierwszy stopień zawału. Weszłam szybko przez link, jaki został podany. Szukam opcji, co mogło się stać. Blog usunięty przypadkowo? Szukam, nie. Okej, to chociaż się nikt nie włamał. Druga opcja - usunięty za niewłaściwie treści. Ale powinnam dostać maila? Maila brak. Drugi stopień zawału. Weszłam na drugi blog. Nie istnieje. Moje dwa blogi poszły się... Łzy w oczach, tu się szykuję do urodzin bloga, a tego brak! Cztery lata życia usunięte z niewiadomego powodu. Szukałam porad, gdzie się dało, znalazłam forum blogera czy jak to zwać i ostatnio nie ja jedna miałam ten problem. Na szczęście nie musiałam czekać z dobę jak niektórzy, a trochę ponad godzinę. To może i pasuje do tego pytania wyżej, odnośnie najgorszego dnia życia. Z tym, że to nie był najgorszy dzień, a bardzo nerwowo przeżyta godzina ze łzami w oczach.

A piszę to głównie na przestrogę, w razie gdyby wam się przydarzyło to samo.

12 komentarzy:

  1. Nie tylko Ty wczoraj byłaś w szoku, ja także, kiedy chciałam zajrzeć, a tu nie ma bloga. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak się wystraszyłaś. Ale dobrze, że jesteś;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty masz bloga? o.O

      Usuń
    2. Myślę, że tu cały czas chodzi o mojego bloga ;)

      Usuń
    3. A, możliwe ;) Anyway, u mnie się wszystkie prawie-otwierały. Znaczy przynajmniej tła wczytywało ;) Może miałam timing.

      Usuń
    4. Tak tak, chodzi o tego bloga:)

      Usuń
    5. A już myślałam ;)

      Usuń
  2. Ja też trochę podszkoliłam się w interpunkcji. Bloger ma swoje plusy i minusy, mam nadzieję, że mnie taka przygoda nie spotka.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też początki były trudne. Najpierw założyłem jakiegoś bloga o Zwiadowcach na serwisie wp, który szybko porzuciłem, bo nikt nie komentował. Następny był na Onecie, którego przeniosłem na Blogspot, bo nie mogłem się zalogować na konto. Później okazało się, że mogę się jednak zalogować (jakaś chwilowa awaria czy coś, a ja już przniesiony). :) Też nie mam motto (motta? Jak to się odmienia?) i jakiejś manii na kolekcjonowanie cytatów z książek i czytania książek po kilka razy (jest tyle książek do przeczytania, a ja się będę zatrzymywał nad jedną? Wyjątek zrobiłem dla "Jeżycjady"). Mnie interpunkcji nauczyła polonistka przed sprawdzianem szóstoklasisty (kilka jedynek wpadło, na szczęście tylko do średniej, zanim nauczyłem się stawiać przecinek, gdzie trzeba). Nie wiem, dlaczego Twoi znajomi nie żyją, ale ja słyszałem historię chłopaka, który powiesił się w szkolnej toalecie, bo koledzy mu dokuczali (i to też gimnazjalista). Jako właściciel kota jestem zauroczony tym okazem paradującym!:) Miłej nocy!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłaś w Disneylandzie *-*, ale Ci dobrze. Gdy byłam mała zawsze o tym marzyłam. Póki co dotarłam do Paryża, który mnie totalnie zawiódł. W sumie nadal nie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś mnie zabrał na spotkanie z Myszką Mickey. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Disneylandu nie uznaję ograniczenia wiekowego ;)

      Usuń
  5. Ojej, ja też bym się otarła o zawał w takiej sytuacji:p Może administratorzy sprawdzają wytrzymałość autorów na stres?:p Całe szczęście, że wrócił;)
    Ps. zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu tego postu stwierdzam, że jestem do ciebie podobna. :D
    A takiego zawału nie życzę nikomu. Brr, okropność.

    OdpowiedzUsuń

"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."