Na pierwszy ogień ptysie, które upiekłam na uczczenie ukończenia szkoły.
Składniki
Ciasto:
- mąka pszenna - 220g
- margaryna - 100g
- jaja - 6-7 sztuk
- woda - 1 szkl. (250ml)
- sól - 2 szczypty
- mleko - 2,5 szkl.
- cukier - 8 łyżek (max)
- mąka pszenna - 2 łyżki
- budyń śmietankowy/waniliowy
- kostka dobrej margaryny
Przygotowanie:
Wbrew pozorom zrobienie ciasta parzonego nie jest trudne, a domowy ptyś zdecydowanie jest lepszy niż kupny:)
Najpierw w garnku gotujemy margarynę, wodę i sól. Gdy margaryna się rozpuści wsypujemy mąkę (najlepiej przesianą) i szybko mieszamy. Wszystko powinno ładnie się połączyć, na tyle by nie było widać grudek mąki. Masę trzeba, ciągle mieszając, ogrzewać ok. 5 minut. Następnie ciasto musi się trochę ochłodzić - chodzi jedynie o to, by jajka, które dodamy nie ścięły się. Do takiego ciepłego ciasta dodajemy po jednym jajku i mieszamy - każde jajko musi połączyć się dobrze z ciastem nim doda się kolejne, "zupę" ciężko byłoby wymieszać. Ilość jaj zależy od ich wielkości, mi zawsze wystarcza 6 - masa ma być dość gęsta, by zachowała kształt po wyciśnięciu na blachę, a nie rozpływała się.
Blachę trzeba wyłożyć papierem do pieczenia. Do wyciskania ptysi używam zwyczajnej szprycy o szerokim otworze. Masę wyciskamy szprycą formując coś na kształt szerokich, spłaszczonych bez - ciastka sporo urosną więc trzeba zachować odstęp - ja na dużej kwadratowej blasze mieszczę ich 9.
Ptysie pieczemy w dobrze nagrzanym piekarniku (ok. 200 stopni) ok. 15 minut aż będą rumiane. Wówczas otwieramy trochę piekarnik, by usunąć nadmiar pary i przykręcamy temperaturę do ok. 100 stopni. Trzeba je suszyć jakieś 10 minut. (Jeśli po otworzeniu piekarnika ptysie opadną, znaczy, że pospieszyliście się).
Masę karpatkową robi się banalnie. Odlewamy pól szklanki mleka, resztę gotujemy z cukrem. W tym pół szklanki mieszamy budyń z mąką i wlewamy do wrzącego mleka. Mieszamy parę minut aż zrobi się budyń, chłodzimy. Margarynę miksujemy, a potem dodajemy po łyżce budyniu - nie hurtem bo inaczej budyń będzie wszędzie poza miską.
Schłodzone ptysie przekrawamy na pół. Wypełniamy masą spód, przykrywamy górną częścią. Ja ozdabiam je jeszcze czekoladą: gorzką lub mleczną czekoladę rozpuszczam w odrobinie mleka i polewam wierzch ptysi.
Smacznego! :)
Wyglądają przepysznie, chyba skorzystam z przepisu, zwłaszcza, że tyle wolnego się szykuje :)
OdpowiedzUsuńOd samego patrzenia ślinotoku można dostać
OdpowiedzUsuńMiam, mian <3 Uwielbiam ptysiaki :D
OdpowiedzUsuńJejku, aż mi w brzuchu zaburczało. xD
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie, moje pierwsze słowo: mniam!:D Brakuje tylko książki, którą można do tego poczytać:)
OdpowiedzUsuńUmmm, na samo zdjęcie cieknie ślinka:p Masz w tym roku maturę? Kiedy?
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie na gorącą krew;)
Teraz, moja droga :D Wczoraj polski, dziś matma, za dwa tygodnie niemiecki.
UsuńŚwietny pomysł z tym kącikiem! A Ptysie kochaam <3 Na pewno skorzystam z przepisu, bo wyglądają idealnie!
OdpowiedzUsuń