Seria: Diabelskie Maszyny
Wydawnictwo: MAG
Stron: 480
Cassandra Clare zadebiutowała serią "Dary Anioła, którą zachwyciło się tysiące czytelników na całym świecie. Ile w tym talentu pisarskiego, a ile postaci Jace'a, każdy odpowiada indywidualnie ;)
Diabelskie Maszyny stanowią prequel całej historii, opisanej w Darach Anioła. Akcja rozgrywa się w XIXw, a dokładnie w roku 1878. Bohaterką jest szesnastoletnia Tessa Gray, która przypływa do Anglii do brata Nate'a. Zamiast niego oczekują na nią dwie Mroczne Siostry, rzekomo przysłane przez jej brata. Siostry więżą jej przez tygodnie w domu i "pomagają" odkryć jej sekret własnego ja, jej nadnaturalnych umiejętności. Dziewczynę ratuje William Herondale, Nocny Łowca i zaprowadza do Instytutu, gdzie obiecują jej pomoc i ochronę.
Książka ma niewątpliwie wiele wspólnego z jej poprzedniczkami. Wyczuwa się charakterystyczny styl Clare, który pozwala przewidzieć pewne fakty. Niektóre zdarzenia są podobne, lecz inne zagrożenie i inna główna bohaterka zmniejszają to uczucie. Co nie zmienia faktu, że niekiedy ma się ochotę porządnie nakrzyczeć na Tessę, aby sama przykopała wrogowi, jak Calla z "Cienia Nocy". Cóż, nie można mieć wszystkiego naraz.
To co wiąże nas z przyszłością jest postać Magnusa Bane'a oraz kota Churcha, który jednak występuje dopiero na końcu. Są też znajome nazwiska jak oczywiście Herondale, ale i Ligthwood czy Penhallow. Jest jednak wiele nowych postaci, mniej lub bardziej ciekawych, z których moją ulubioną został James Carstairs, niż jakby mogło się wydawać Will, rzekomo odpowiednik Jace'a. Will przypomina Jace'a jedynie nazwiskiem, bo zachowanie ma o wiele gorsze. Jace był na swój własny sposób uroczy, było w nim coś co przyciągało - Willa nazwałbym jedynie przystojnym chamem. Natomiast Jem (James) ma w sobie coś, co sprawiło, że po prostu go uwielbiam, zachowanie, ten spokój i serdeczność... Trafia to do mnie bardziej niż Will, który skreślił swe szanse niemal do zera po wypowiedzi do Tessy pod koniec książki.
Podsumowując - dla tych, co czytali Dary Anioła jest to prostu lektura obowiązkowa. Nie patrzcie na okładkę - wiem, są coraz gorsze, a po przyjrzeniu się, podoba mi się jedynie tło. Pomyślcie, że czytacie wersję z okładką oryginalną i spędźcie kilka ciekawych godzin w Podziemnym Świecie.
***
Wydawnictwo: MAG
Stron: 480
Cassandra Clare zadebiutowała serią "Dary Anioła, którą zachwyciło się tysiące czytelników na całym świecie. Ile w tym talentu pisarskiego, a ile postaci Jace'a, każdy odpowiada indywidualnie ;)
Diabelskie Maszyny stanowią prequel całej historii, opisanej w Darach Anioła. Akcja rozgrywa się w XIXw, a dokładnie w roku 1878. Bohaterką jest szesnastoletnia Tessa Gray, która przypływa do Anglii do brata Nate'a. Zamiast niego oczekują na nią dwie Mroczne Siostry, rzekomo przysłane przez jej brata. Siostry więżą jej przez tygodnie w domu i "pomagają" odkryć jej sekret własnego ja, jej nadnaturalnych umiejętności. Dziewczynę ratuje William Herondale, Nocny Łowca i zaprowadza do Instytutu, gdzie obiecują jej pomoc i ochronę.
Książka ma niewątpliwie wiele wspólnego z jej poprzedniczkami. Wyczuwa się charakterystyczny styl Clare, który pozwala przewidzieć pewne fakty. Niektóre zdarzenia są podobne, lecz inne zagrożenie i inna główna bohaterka zmniejszają to uczucie. Co nie zmienia faktu, że niekiedy ma się ochotę porządnie nakrzyczeć na Tessę, aby sama przykopała wrogowi, jak Calla z "Cienia Nocy". Cóż, nie można mieć wszystkiego naraz.
To co wiąże nas z przyszłością jest postać Magnusa Bane'a oraz kota Churcha, który jednak występuje dopiero na końcu. Są też znajome nazwiska jak oczywiście Herondale, ale i Ligthwood czy Penhallow. Jest jednak wiele nowych postaci, mniej lub bardziej ciekawych, z których moją ulubioną został James Carstairs, niż jakby mogło się wydawać Will, rzekomo odpowiednik Jace'a. Will przypomina Jace'a jedynie nazwiskiem, bo zachowanie ma o wiele gorsze. Jace był na swój własny sposób uroczy, było w nim coś co przyciągało - Willa nazwałbym jedynie przystojnym chamem. Natomiast Jem (James) ma w sobie coś, co sprawiło, że po prostu go uwielbiam, zachowanie, ten spokój i serdeczność... Trafia to do mnie bardziej niż Will, który skreślił swe szanse niemal do zera po wypowiedzi do Tessy pod koniec książki.
Podsumowując - dla tych, co czytali Dary Anioła jest to prostu lektura obowiązkowa. Nie patrzcie na okładkę - wiem, są coraz gorsze, a po przyjrzeniu się, podoba mi się jedynie tło. Pomyślcie, że czytacie wersję z okładką oryginalną i spędźcie kilka ciekawych godzin w Podziemnym Świecie.
***
To w porządku kochać kogoś bez wzajemności, dopóki ten ktoś jest wart miłości. Dopóki na nią zasługuje.*
- A Tessa, ta głupia istota, miała wyjść z Magnusem, ale nie chciała...
- Jej brat był przykuty kajdankami do krzesła - przypomniał Jem. - Nie jestem pewien, czy ja bym wyszedł w takiej sytuacji.
- Widzę, że nie chcesz mnie zrozumieć.
- Jeśli chodzi ci o to, że w pokoju była ładna dziewczyna, i to cię rozpraszało, bardzo dobrze cię zrozumiałem.
- Sądzisz, że jest ładna? - Will był zaskoczony. Przyjaciel rzadko wyrażał opinie w tego typu sprawach.
- Tak. Ty też tak myślisz.
- Ja nie zwróciłem na to uwagi, naprawdę.
- Ale ja zwróciłem uwagę, że ty zwróciłeś uwagę. - Jem się uśmiechał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."