Autorka: Cassandra Clare
Seria: Dary Anioła, tom 4
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2011
Stron: 435
Chyba niewiele jest nastolatek na świecie, które nie czytały Darów Anioła, a przynajmniej o nich nie słyszały. Z początku miała to być trylogia, lecz autorka postanowiła zrobić z tego serię i tak powstaną kolejne trzy tomy. Do tego trzytomowy sequel całej historii czyli Diabelskie Maszyny. I o ile w oryginalnej trylogii nie było nawiązań do przeszłości, tak przed zapoznaniem się z "Miastem upadłych aniołów" proponuję sięgnąć najpierw po 'Mechanicznego anioła". Kilka sytuacji stanie się wtedy zrozumiałych, mniej lub bardziej.
"Miasto upadłych aniołów" zaczyna się kilka tygodni po skończeniu wojny w Idrisie. Clary jest szczęśliwa wraz Jacem, rozpoczyna szkolenie na Nocnego Łowcę. Podziemni i Nocni Łowcy zawarli porozumienia. Matka Clary, Jocelyn i jej ukochany Luke szykują się do ślubu. Nic jednak nie trwa wiecznie - Jace zaczyna się odsuwać od Clary, cierpi na koszmary i boi się skrzywdzić Clary na jawie. Matka Simona odkrywa, że jest wampirem i ten musi opuścić dom. Dodatkowo przekonuje się o działaniu Znaku Kaina i nagle wiele osób pragnie go mieć po swojej stronie. Dla dopełnienia całości rzucają go obie dziewczyny, gdy w końcu każda dowiaduje się o tej drugiej.
Słowa z okładki wspaniale oddają tę część. Zdrada. Czyja zdrada? Z pewnością nie takiej się spodziewałam. Długo zastanawiałam się, co takiego będzie w tym tomie. Miał być mocno nastawiony na Simona, ale równie dużo jest tu pozostałych bohaterów, zupełnie jak w innych tomach. Cassandra Clare nie pisała na siłę, widać, że miała pomysł i z powodzeniem go realizuje. Jednakże... Fanki Jace'a z pewnością przeżyją zawał serca (mnie tylko trochę trzeba było reanimować ;)) na zakończenie, a następny tom dopiero za rok (Natalio, już nigdy nie będę narzekać na Twoje zakończenia. Ostatecznie czekam potem najwyżej tydzień, nie cały rok). Z czystym sumieniem jednak stwierdzam, że nie zawiodłam się, choć żal mi Jace'a i Clary, że długo nie nacieszyli się sobą i autorka znów zwala im kłody pod nogi... i to niemałe.
A teraz się poznęcamy. Po pierwsze, nad grafikiem. Czy on nie ma oczu? Okładka jest koszmarna. Podobnie jak w przypadku "Mechanicznego anioła" przedstawiam wam wersję angielską. Śliczna, prawda? Szkoda, że grafik tego nie potrafi dostrzec i stworzyć czegoś na co da się z przyjemnością patrzeć.
A po drugie - co to za odmiana "Jace'ego" i "Jasie"? W każdym tomie, dosłownie w każdym, jest inna odmiana jego imienia. Naprawdę jest tak trudna?
Dobrze, już się nie żalę.
Fani Darów Anioła i Magnusa i Aleca nie mogą ominąć tego tomu :)
***
Seria: Dary Anioła, tom 4
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2011
Stron: 435
Chyba niewiele jest nastolatek na świecie, które nie czytały Darów Anioła, a przynajmniej o nich nie słyszały. Z początku miała to być trylogia, lecz autorka postanowiła zrobić z tego serię i tak powstaną kolejne trzy tomy. Do tego trzytomowy sequel całej historii czyli Diabelskie Maszyny. I o ile w oryginalnej trylogii nie było nawiązań do przeszłości, tak przed zapoznaniem się z "Miastem upadłych aniołów" proponuję sięgnąć najpierw po 'Mechanicznego anioła". Kilka sytuacji stanie się wtedy zrozumiałych, mniej lub bardziej.
"Miasto upadłych aniołów" zaczyna się kilka tygodni po skończeniu wojny w Idrisie. Clary jest szczęśliwa wraz Jacem, rozpoczyna szkolenie na Nocnego Łowcę. Podziemni i Nocni Łowcy zawarli porozumienia. Matka Clary, Jocelyn i jej ukochany Luke szykują się do ślubu. Nic jednak nie trwa wiecznie - Jace zaczyna się odsuwać od Clary, cierpi na koszmary i boi się skrzywdzić Clary na jawie. Matka Simona odkrywa, że jest wampirem i ten musi opuścić dom. Dodatkowo przekonuje się o działaniu Znaku Kaina i nagle wiele osób pragnie go mieć po swojej stronie. Dla dopełnienia całości rzucają go obie dziewczyny, gdy w końcu każda dowiaduje się o tej drugiej.
Miłość. Krew. Zdrada. Zemsta.
Słowa z okładki wspaniale oddają tę część. Zdrada. Czyja zdrada? Z pewnością nie takiej się spodziewałam. Długo zastanawiałam się, co takiego będzie w tym tomie. Miał być mocno nastawiony na Simona, ale równie dużo jest tu pozostałych bohaterów, zupełnie jak w innych tomach. Cassandra Clare nie pisała na siłę, widać, że miała pomysł i z powodzeniem go realizuje. Jednakże... Fanki Jace'a z pewnością przeżyją zawał serca (mnie tylko trochę trzeba było reanimować ;)) na zakończenie, a następny tom dopiero za rok (Natalio, już nigdy nie będę narzekać na Twoje zakończenia. Ostatecznie czekam potem najwyżej tydzień, nie cały rok). Z czystym sumieniem jednak stwierdzam, że nie zawiodłam się, choć żal mi Jace'a i Clary, że długo nie nacieszyli się sobą i autorka znów zwala im kłody pod nogi... i to niemałe.
A teraz się poznęcamy. Po pierwsze, nad grafikiem. Czy on nie ma oczu? Okładka jest koszmarna. Podobnie jak w przypadku "Mechanicznego anioła" przedstawiam wam wersję angielską. Śliczna, prawda? Szkoda, że grafik tego nie potrafi dostrzec i stworzyć czegoś na co da się z przyjemnością patrzeć.
A po drugie - co to za odmiana "Jace'ego" i "Jasie"? W każdym tomie, dosłownie w każdym, jest inna odmiana jego imienia. Naprawdę jest tak trudna?
Dobrze, już się nie żalę.
Fani Darów Anioła i Magnusa i Aleca nie mogą ominąć tego tomu :)
***
- Oświadczyłaś, że nie życzysz sobie zawierać ze mną żadnej umowy, bo nie ma nic, co mogłabym ci dać. Twierdziłaś, że niczego na świecie nie pragniesz. - Oczy Królowej zalśniły. - Kiedy wyobrażasz sobie życie bez niego, nadal tak sądzisz?”
”Dlaczego mi to robisz?” – Clary chciała wykrzyczeć te słowa, ale nic nie odpowiedziała, bo królowa faerie spojrzała za jej plecy i uśmiechnęła się, mówiąc:
- Wytrzyj łzy, bo on wraca. Niedobrze byłoby dla ciebie, gdyby zobaczył, że płaczesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."