niedziela, 15 kwietnia 2012

[218] "Dziedzictwo. Tom II" Christopher Paolini

Autor: Christopher Paolini
Tytuł oryginalny: Inheritance. Inheritance, Book Four
Seria: Dziedzictwo, tom 4
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2012
Stron: 448
Ocena:
8/10


Zniecierpliwiona czekałam na drugą połówkę ostatniej księgi. Prawie czterysta stron przeczytałam za jednym zamachem, ostatnich kilkadziesiąt zostawiając na kolejny dzień. Było kilka faktów, które mi się nie spodobały, ale reszta? Bardzo mi się spodobała.

Zaczynając od początku: Eragon wraz z Saphirą i Gleadrem wyruszyli na morze w poszukiwaniu Vroengardu, gdzie znajduje się Skała Kuthian. Otwierają Kryptę Dusz, gdzie znajdują to o czym nawet nie śmieli marzyć... Uzbrojeni w nową wiedzę i nowe nadzieje powracają do Vardenów, w samą porę na oblężenie Urubaenu. I ostateczną walkę z Galabatorixem. W międzyczasie przenosimy się też do Nasuady. Porwana pod koniec pierwszej części, przetrzymywana w lochu w zamku Galbatorixa, jest torturowana i namawiana do przejścia na stronę wroga. O dziwo, znajduje tam sojusznika.. Ta część książki skupia się na wyprawie Ergona, a potem bitwie w Urubaenie i walce z samym królem. Mnie król nie rozczarował, ani potyczka z nim. Potyczka to dobre określenie, bo tak naprawdę przez większość czasu Eragon ani żaden jego towarzysz nie był w stanie nic mu zrobić. Do czasu.

To co mnie zaskoczyło, to to, że po pokonaniu króla (to chyba żadne zaskoczenie, żeby o tym nie pisać?) zostało jeszcze wiele stron, gdzie Paolini pokazał nam jak Vardeni odbudowują państwo, tworzą nowe zasady, radzą sobie po trudach wojny. Autor postarał się objaśnić większość zagadek, które postawił, choć nie każdą. Zwykle zakończenia mają to do siebie, że czytelnik sam się musi domyślać, "co się mogło stać dalej". Tutaj było inaczej (nie mówię o wyprawie za morze).
Zakończenie... Muszę przyznać - inspirowane Tolkienem aż zanadto. Ta decyzja mi się nie spodobała, a przynajmniej ta część "Nigdy nie wrócimy". Relacja z Aryą - też jestem zła. Pewna rasa Jeźdźcami? Nie wiem, co Paolini sobie myślał, podejmując taką decyzję. Ale reszta? To co się stało z Murtaghiem, zielonym smokiem na okładce, Nasuadą - jestem zadowolona. Ten koniec nie był zły, bardziej nie do końca przemyślany.

Ale z powodu zakończenia głupotą jest skreślać całą serię jak to niektórzy czynią. Seria dostarczyła mi kilku lat zabawy, mile spędzonych chwil, roztrząsania tajemnic. Wędrowałam Eragonem i Saphirą, z nimi poznawałam Alagaesię, obserwowałam jak chłopak z rolnika zmienia się prawdziwego Jeźdźca, godnego swego dziedzictwa. I nawet jeśli czasem Paolini wybierał rozwiązania zbyt oczywiste - i tak seria jest jedną z moich ulubionych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."