Autorka: Rachel Ward
Tytuł oryginalny: Numbers. The Chaos.
Seria: Numery, tom 2
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2011
Stron: 386
Niemalże rok temu recenzowałam tom pierwszy tej serii. I dziś, po tak długim czasie, mam okazję opisać tom drugi. "Chaos" nie jest już jednak o Jem i Pająku. Jest o ich synu, 16- letnim już Adamie oraz o Sarze, jego rówieśniczce. Oboje mają własne dary i oboje uważają je za przekleństwo.
Książka nie zaczyna się bardzo źle. Adam i jego prababcia muszą opuścić swój dom, bo grozi im zalanie. Przenoszą się do Londynu, gdzie w oczach niemal każdej napotkanej osoby Adam widzi ten sam numer - 112027 i wie, że w Nowy Rok stanie się coś strasznego. Chce uciekać, lecz babcia nie pozwala. Ona wierzy, że przyszłość można zmienić, ostrzec rząd, ludzi, że ktoś ucieknie, ktokolwiek...
Sara ma swoją tajemnicę, dla której jest skłonna wiele poświęcić. Dodatkowo wzmaga to fakt, że cały czas śni koszmar o nieznajomym z blizną na twarzy, który odbiera to co dlań najcenniejsze... Przewiduje, że coś złego zdarzy się w Nowy Rok, ale co i jak - tego nie umie powiedzieć.
"Numery" to już nie tylko książki o paranormalnych zdolnościach, tom drugi jest też już wizją przyszłości, dość możliwą wedle obecnych osiągnięć nauki. Mikroczipy, kamery, możliwość namierzenia człowieka w kilka minut, a nawet sekund. Jak uciec przed rodziną jak Sara? Jak ukryć taką tajemnicę jaką posiada Adam?
Tom drugi spodobał mi się bardziej niż pierwszy. Nie umiałam całkowicie przekonać się do Jem i Pająka. Nie byłam też przekonana w 100% do Adama, ale bardzo polubiłam Sarę. Odważna, młoda dziewczyna, która najlepiej jak potrafiła radziła sobie z zaistniałą sytuacją. Zdawała mi się bardziej naturalna niż Adam, który jak nie krzyczał to wrzeszczał, dopiero później podjął się jakiś działań, aby ostrzec ludzi przed katastrofą. Książka jest pisana naprzemiennie, poznajemy więc historię z punktu widzenia obojga bohaterów. Autorka nie owijała w bawełnę wypowiedzi bohaterów ani sytuacji, więc jest sporo przekleństw i brutalności - opis dnia 1 stycznia 2027 jest tego niezbitym dowodem. Akcja toczy się nieprzerwanie, książkę czyta się z zapartym tchem i obawami jak to się skończy. Jest lepsza niż tom drugi, a po zakończeniu z obawą wypatruję ostatniej części trylogii.
Polecam. Warto przeczytać.
***
Tytuł oryginalny: Numbers. The Chaos.
Seria: Numery, tom 2
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2011
Stron: 386
Niemalże rok temu recenzowałam tom pierwszy tej serii. I dziś, po tak długim czasie, mam okazję opisać tom drugi. "Chaos" nie jest już jednak o Jem i Pająku. Jest o ich synu, 16- letnim już Adamie oraz o Sarze, jego rówieśniczce. Oboje mają własne dary i oboje uważają je za przekleństwo.
Książka nie zaczyna się bardzo źle. Adam i jego prababcia muszą opuścić swój dom, bo grozi im zalanie. Przenoszą się do Londynu, gdzie w oczach niemal każdej napotkanej osoby Adam widzi ten sam numer - 112027 i wie, że w Nowy Rok stanie się coś strasznego. Chce uciekać, lecz babcia nie pozwala. Ona wierzy, że przyszłość można zmienić, ostrzec rząd, ludzi, że ktoś ucieknie, ktokolwiek...
Sara ma swoją tajemnicę, dla której jest skłonna wiele poświęcić. Dodatkowo wzmaga to fakt, że cały czas śni koszmar o nieznajomym z blizną na twarzy, który odbiera to co dlań najcenniejsze... Przewiduje, że coś złego zdarzy się w Nowy Rok, ale co i jak - tego nie umie powiedzieć.
"Numery" to już nie tylko książki o paranormalnych zdolnościach, tom drugi jest też już wizją przyszłości, dość możliwą wedle obecnych osiągnięć nauki. Mikroczipy, kamery, możliwość namierzenia człowieka w kilka minut, a nawet sekund. Jak uciec przed rodziną jak Sara? Jak ukryć taką tajemnicę jaką posiada Adam?
Tom drugi spodobał mi się bardziej niż pierwszy. Nie umiałam całkowicie przekonać się do Jem i Pająka. Nie byłam też przekonana w 100% do Adama, ale bardzo polubiłam Sarę. Odważna, młoda dziewczyna, która najlepiej jak potrafiła radziła sobie z zaistniałą sytuacją. Zdawała mi się bardziej naturalna niż Adam, który jak nie krzyczał to wrzeszczał, dopiero później podjął się jakiś działań, aby ostrzec ludzi przed katastrofą. Książka jest pisana naprzemiennie, poznajemy więc historię z punktu widzenia obojga bohaterów. Autorka nie owijała w bawełnę wypowiedzi bohaterów ani sytuacji, więc jest sporo przekleństw i brutalności - opis dnia 1 stycznia 2027 jest tego niezbitym dowodem. Akcja toczy się nieprzerwanie, książkę czyta się z zapartym tchem i obawami jak to się skończy. Jest lepsza niż tom drugi, a po zakończeniu z obawą wypatruję ostatniej części trylogii.
Polecam. Warto przeczytać.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."