Autorka: Marianne Curley
Tytuł oryginalny: The Guardians of Time. The Named.
Seria: Strażnicy Veridianu
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2011
Stron: 432
Książka spodobała mi się od razu, gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach na stronie paranormalbooks. Piękna, urzekająca okładka i opis zapowiadający coś nowego i oryginalnego sprawiły, że po niedługim czasie zakupiłam tę książkę. A po przeczytaniu stwierdzam, że to trochę przypomniało mi o Darach Anioła, ale, ale - nie tematyką! Tylko pewną postacią.
Zaczynając o początku - "Straż" jest opowiadana z punktu widzenia dwóch postaci - Ethana i Isabel. Ethan, gdy miał cztery lata, widział jak zostaje zamordowana jego siostra Sera. Po tylu latach sam już nie jest pewien co się wydarzyło, ale w niedługim czasie po tym wypadku trafił do miejsca, gdzie zajął się nim tajemniczy Arkarian. Tak Ethan został członkiem Straży, której zadaniem jest zachować przeszłość taką jaka była i nie doprowadzić do poważnych zmian, które byłyby katastrofalne w skutkach dla teraźniejszości.
Ethan otrzymuje awans na Nauczyciela, a w związku z tym dostaje Ucznia, a konkretnie Uczennicę - Isabel. Dziewczyna w dzieciństwie się w nim podkochiwała i nawet teraz jej serce bije dla niego szybciej. Chociaż... może to się zmieni? Wkrótce wspólnie otrzymują misję, a wszystko to muszą utrzymać w tajemnicy przed bratem Isabel, który jest wyjątkowy nadopiekuńczy wobec siostry i wyjątkowo wściekły na Ethana.
Książka zaskakiwała mnie ze strony na stronę. Sądziłam, że to będzie w miarę poważna książka, lecz było tu sporo humoru i zabawnych sytuacji. Spodziewałam się, że wyruszą raptem na jedną misję, spartaczą ją i będą ganiać po przeszłości bez sensu - była niejedna misja, a do tego doszło tajemnicze Proroctwo. Cały świat był przemyślanie opisany, poznawaliśmy go stopniowo wraz z Isabel słuchając wyjaśnień Ethana czy Arkariana i wędrując w przeszłość. Nie ma modnych teraz wampirów i innych nadnaturalnych stworzeń - są tylko ludzie obdarzone różnymi talentami, stojący po złej lub dobrej stronie.
A na koniec - postać, która przypomniała mi o Darach Anioła? Arkarian! Nietypowe imię, nietypowy wygląd, relacja jego i Isabel - wszystko skojarzyło mi się z Magnusem Banem. Ogromnie się cieszę, że drugi tom będzie opowiadany z punktu widzenia Isabel i właśnie Arkariana. Z drugiej strony jestem wściekła, bo premierę "Mroku" przesunięto z czerwca na wrzesień. A już się człowiek cieszył, że przeczyta jeden tom po drugim...
Tak więc - serdecznie polecam. "Straż" to taka perełka wśród nowości, oryginalna, z pomysłem i przez te czterysta stron nie sposób się nudzić.
***
Tytuł oryginalny: The Guardians of Time. The Named.
Seria: Strażnicy Veridianu
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2011
Stron: 432
Książka spodobała mi się od razu, gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach na stronie paranormalbooks. Piękna, urzekająca okładka i opis zapowiadający coś nowego i oryginalnego sprawiły, że po niedługim czasie zakupiłam tę książkę. A po przeczytaniu stwierdzam, że to trochę przypomniało mi o Darach Anioła, ale, ale - nie tematyką! Tylko pewną postacią.
Zaczynając o początku - "Straż" jest opowiadana z punktu widzenia dwóch postaci - Ethana i Isabel. Ethan, gdy miał cztery lata, widział jak zostaje zamordowana jego siostra Sera. Po tylu latach sam już nie jest pewien co się wydarzyło, ale w niedługim czasie po tym wypadku trafił do miejsca, gdzie zajął się nim tajemniczy Arkarian. Tak Ethan został członkiem Straży, której zadaniem jest zachować przeszłość taką jaka była i nie doprowadzić do poważnych zmian, które byłyby katastrofalne w skutkach dla teraźniejszości.
Ethan otrzymuje awans na Nauczyciela, a w związku z tym dostaje Ucznia, a konkretnie Uczennicę - Isabel. Dziewczyna w dzieciństwie się w nim podkochiwała i nawet teraz jej serce bije dla niego szybciej. Chociaż... może to się zmieni? Wkrótce wspólnie otrzymują misję, a wszystko to muszą utrzymać w tajemnicy przed bratem Isabel, który jest wyjątkowy nadopiekuńczy wobec siostry i wyjątkowo wściekły na Ethana.
Książka zaskakiwała mnie ze strony na stronę. Sądziłam, że to będzie w miarę poważna książka, lecz było tu sporo humoru i zabawnych sytuacji. Spodziewałam się, że wyruszą raptem na jedną misję, spartaczą ją i będą ganiać po przeszłości bez sensu - była niejedna misja, a do tego doszło tajemnicze Proroctwo. Cały świat był przemyślanie opisany, poznawaliśmy go stopniowo wraz z Isabel słuchając wyjaśnień Ethana czy Arkariana i wędrując w przeszłość. Nie ma modnych teraz wampirów i innych nadnaturalnych stworzeń - są tylko ludzie obdarzone różnymi talentami, stojący po złej lub dobrej stronie.
A na koniec - postać, która przypomniała mi o Darach Anioła? Arkarian! Nietypowe imię, nietypowy wygląd, relacja jego i Isabel - wszystko skojarzyło mi się z Magnusem Banem. Ogromnie się cieszę, że drugi tom będzie opowiadany z punktu widzenia Isabel i właśnie Arkariana. Z drugiej strony jestem wściekła, bo premierę "Mroku" przesunięto z czerwca na wrzesień. A już się człowiek cieszył, że przeczyta jeden tom po drugim...
Tak więc - serdecznie polecam. "Straż" to taka perełka wśród nowości, oryginalna, z pomysłem i przez te czterysta stron nie sposób się nudzić.
***
Wskazał za siebie, gdzie ścieżka rozwidlała się na trzy drogi. - Oszczędzę wam trochę czasu: idźcie środkową. Lewa was zabije.Może nie najlepszy fragment, ale bardzo mi się spodobał :)
- A prawa? - spytał Ethan.
- A, ta was po prostu pogrzebie żywcem.
- Jest jakaś różnica? - nie mogłam się powstrzymać.
- Po prostu idźcie środkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."