niedziela, 15 kwietnia 2012

[110] "Serce Kaeleer" Anne Bishop

Autorka: Anne Bishop
Seria: Czarne Kamienie, tom 4
Wydawnictwo: Initum
Stron: 398

"Jaenelle jest najsilniejszą Czarownicą na świecie, stanowi wcielenie wieków marzeń i nadziei. Łączą ją bliskie stosunki z trzema najsilniejszymi wojownikami Krwawych: Saetanem, Wielkim Lordem Piekła, który uczy ją magii i adoptuje ją jako swą duchową córkę, Lucivarem, uskrzydlonym eyrieńskim Księciem Wojowników, który zostaje jej obrońcą, i niemal nieśmiertelnym Daemonem, który narodził się, by zostać kochankiem Czarownicy. Jaenelle zajęła należne jej miejsce Królowej Ciemności i przywróciła porządek i spokój w Królestwach... ale koszt był ogromny.

W czterech niezwykłych opowieściach Anne Bishop przedstawia nam pochodzenie magicznych Kamieni, miłość Lucivara do prostej czarownicy, starcie Saetana z Kapłanką oraz wybór, jakiego musi dokonać Jaenelle pomiędzy magią a szczęściem z Daemonem..."

"Prządka marzeń"
'Dawno, dawno temu'

"Książę Ebon Rih"
'Wypadki rozgrywają się po wydarzeniach
opisanych w książce Dziedziczka Cieni'

"Zuulaman"
'Opowieść z przeszłości Seatana'

"Serce Kaeleer"
'Akcja tego opowiadania rozgrywa się po
wydarzeniach opisanych w Królowej Ciemności'




***

Zapewne na okładce po raz kolejny przedstawiono Czarownicę Jaenelle, a obok jednego z krewniaków, może "kociaka" Jaala.

Bałam się tego tomu, a jednocześnie chciałam przeczytać. Bałam się, że autorka na silę wcisnęła dodatkowe historie. A chciałam bo seria jest cudna. Teraz mogę powiedzieć, że się myliłam. Ona nie jest cudna. Jest po prostu przewspaniała :) I nie ma siły, kupię kolejne tomy, choćby za ostatnie pieniądze.

Pierwsze opowiadanie jest krótkie, podobnie jak trzecie. Są ciekawe i dostarczają dość istotnych informacji. Za najlepsze uważam jednak drugie i czwarte. W nich jest to za co lubię najbardziej te książki - humor, cięte riposty, teksty bez owijania w bawełnę.

Uwielbiam postać Lucivara i dostałam o nim całe opowiadanie. Z ciekawością śledziłam jak zakochuje się w Marian, a Marian w nim, przy czym oboje myśleli, że to drugie jest obojętne. Jednak zawarte w nim sceny, zresztą, te w "Sercu Kaeleer" też, sprawiają, że ta książka naprawdę jest dopiero od pewnego wieku...

Ostatnie opowiadanie jest swego rodzaju uspokojeniem - tom trzeci zakończył się tak, że nie wiadomo było czy Jaenelle przeżyje. Tutaj dowiadujemy się czy będzie w pełni zdrowa, a także jakie możliwości ma jej Kamień - Świt Zmierzchu. Co naprawdę zdarzyło się, gdy Czarownica uwolniła potęgę swoich poprzednich Kamieni?

Książkę uznaję za fascynującą i absolutnie godną polecenia.

***

Lucivar miał wrażenie, że od tygodnia nie był równie odprężony. Wstał, przeciągnął się, po czym pochylił się i pocałował Jaenelle w czubek głowy.
- Nie strasz starszego brata, dobrze? - zganił ją łagodnie. - Szczególnie, że to na mnie nawarczał ojciec za tratwę.
Skrzywiła się i spojrzała na niego wzrokiem winowajczyni.
- Bardzo było źle? Za każdym razem, kiedy mnie widział, zgrzytał zębami i nie chciał ze mną rozmawiać.
Lucivar wyprostował się i oparł o kolumnę na ganku.
- Nie, nie było tak źle. W sumie całkiem spokojnie przyjął fakt, że zbudowaliśmy tratwę z, jak to określił, "patyków i drzazg"...
- No bo z tego ją właśnie zbudowaliśmy - zauważyła Jeanelle.
-... trzymających się razem tylko dzięki Fachowi.
- To też prawda.
- Powiedział, że rozumie, dlaczego czuliśmy potrzebę, żeby na niej stanąć i wypróbować na rzece.
- Jak mieliśmy inaczej sprawdzić czy działa?
- Zachował nawet spokój, kiedy doszedł do tego, że nie zeszliśmy z niej, kiedy trafiliśmy na bystrza. I nie krzyczał też, że spłynęliśmy nią wodospadem. - Lucivar podrapał się po szyi. - Choc nadal nie rozumiem, jak udawało mu się tak wyraźnie mówić przez zaciśnięte zęby.
Jaenelle pochyliła się.
- Nie powiedziałeś mu chyba, że tratwa zaczęła się rozpadać, nim doszliśmy do wodospadu?
- Masz mnie za idiotę? - spytał. - Oczywiście, że mu tego nie powiedziałem. Tak naprawdę to mało nie dostał wylewu, dlatego że wróciliśmy do punktu wyjścia i powtórzyliśmy całą operację.
Cytat jest jeszcze dłuższy, ale już i tak przekracza długością moją recenzję. Doczytacie same/i ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."