niedziela, 15 kwietnia 2012

[127] "Kroniki Niebios" Anna Andrew

Autorka: Anna Andrew
Wydawnictwo: BUNT
Stron: 354



Pani Anno, było blisko tego, aby odkupywała mi pani monitor, który prawie zakończył swe istnienie śmiercią tragiczną poprzez walnięcie pięścią. Kończenie książki w takim momencie jest doprawdy niewybaczalne... Ale zacznijmy od początku.

"Kroniki Niebios", jak nazwa wskazuje, dotyczy aniołów. Bohaterem jest 16-letni Julien Anders. Gdy do jego szkoły dochodzi nowa uczennica, która już pierwszego dnia ucieka, chłopak robi pierwszy błąd biegnąc za nią i szukając jej. Ten pierwszy błąd kosztuje go życie, a jego uratowanie kosztuje dziewczynę zdrowie. Od tego momentu ich drogi krzyżują się, a chłopak zostanie wplątany w sprawy, o których nie śnił w najgorszych koszmarach. Dużą rolę odgrywają w nich Wygnani z Nieba - sprzymierzeńcy Juliena.

Książka jest debiutem pani Anny Andrew i uznaję, że jest to debiut bardzo udany. Autorka szybko wprowadza nas w stworzony przez siebie świat. Stosuje długie opisy, ale barwne i nienużące, więc choć mam tendencję opuszczania całych akapitów opisów, tu nie omijałam żadnego. Akcja z początku wolno się rozwija, ale z każdym rozdziałem nabiera tempa. Gdy Julien poznał pozostałych Wygnanych, to ich zachowanie skojarzyło mi się z bohaterami książki "Siewca Wiatru" Kossakowskiej, co zabawne też aniołów. Lecz choć zachowanie podobne to same postacie już nie.

Pani Andrew w pewien sposób odrzuca ogólnie przyjęte zasady wiary i spis aniołów, tworząc własne pojęcie Boga i przyjmuje własną koncepcję aniołów. Jednego uśmierca, innego wskazuje jako złego, kolejnego trzyma w zawieszeniu... Przyznam, że najtrudniej było przyzwyczaić się do Razjela. Jednak to co przedstawiła pani Andrew podoba mi się. Styl jej pisania przypadł mi do gustu - szybko się czyta, nie brakuje humoru, ale też brutalności co udowodniła na końcu. Czasem akcja naprawdę zaskakuje, co jest naprawdę miłą odmianą. Choć jestem z natury niewybredna, fajnie spotkać książki, które nie są horrorem i kryminałem (za nimi, zwłaszcza horrorami, nie przepadam) a potrafią zaskoczyć. Każda z postaci jest dobrze wykreowana, posiadająca charakterystyczne cechy. Jedynie Julien miewa mocne wahania nastrojów, ale po tym co przeszedł... Chyba nie jest to dziwne.

Zakończenie, jak wspomniałam na początku, wyprowadza z równowagi, ale za to zapewnia, że sięgnę po kolejną część. Zupełnie już nie wiem czego się spodziewać w drugim tomie.

Na koniec gratulacje dla ilustratorki. Trafiłam na kilka książek, gdzie rysunki są toporne i brzydkie, a tu ilustracje są naprawdę ładne. Piękna ozdoba książki uatrakcyjniająca czytanie.

Koniec końców, polecam. Rozpisałam się strasznie. Żyjecie?

***
Zresztą… - wymamrotał. - Jak już mowa o rytuale, odczuwasz jakieś zmiany? Bo ja nie za bardzo.
- Oprócz tego, że znów mam pieczęć i moje zdolności regeneracji powróciły, to nie. Pewnie Dorian coś sknocił i dlatego się wczoraj tak schlał…
- A co z Razielem?
- On też się schlał, a co miało z nim być? Wszyscy pili, to i on sobie nie odmówił. Choć, swoją drogą, ma słabą głowę, padł jako pierwszy. Kto by pomyślał…

***

Książkę otrzymałam jako ebook od pani Anny Andrew - czyli samej autorki. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i dziękuję bardzo za tę możliwość.

(Link do strony p. Andrew - klik)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje..."